https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie zawsze da się wygrać [rozmowa z Ryszardem Tarasiewiczem, trenerem Zawiszy]

Marek Fabiszewski
Ryszard Tarasiewicz był wybornym piłkarzem, ale jako trener już też ma sukcesy - trzykrotnie awansował. Ze Śląskiem (dwa razy) i z Pogonią.

Ryszard Tarasiewicz był wybornym piłkarzem, ale jako trener już też ma sukcesy - trzykrotnie awansował. Ze Śląskiem (dwa razy) i z Pogonią.

W sobotę miną trzy tygodnie od kiedy Ryszard Tarasiewicz przeprowadził pierwszy trening z piłkarzami Zawiszy. W czterech meczach zdobył 10 punktów. „Express” rozmawiał ze szkoleniowcem po środowym przedpołudniowych zajęciach na Gdańskiej, przed meczem z Kolejarzem Stróże (sobota, 19.00).<!** Image 3 align=none alt="Image 211432" sub="Ryszard Tarasiewicz. Fot. Dariusz Bloch">

Szykując się do spotkania obejrzałem kilka Pana goli na youtube, gdy grał Pan w Śląsku, reprezentacji, a potem w ligach szwajcarskiej i francuskiej. Przyjemnie się to ogląda, po prostu wow! Wraca Pan do tamtych chwil, ma jakieś filmowe archiwum?

Niestety nie. Jak człowiek był młody, to nie zwracał na to uwagi, żył chwilą, cieszył się każdym dniem, każdym udanym meczem, strzelonym golem i nie zastanawiał, że kiedyś będzie wracał do tego we wspomnieniach, że przydałoby się takie archiwum. Ale mam dwóch synów, którzy może takie coś mi przygotują i - daj Boże - będę mógł jako dziadek pokazać swoje wyczyny wnukom (śmiech).

Czy to są cechy wrodzone, czy można je nabyć, rozwijać w trakcie kariery?

Bez odrobiny talentu się nie obejdzie. Piłkarze mają pewne predyspozycje, ale dużo rzeczy można wyćwiczyć, poprawić pracą.

Jako trener objechał Pan trochę Polski. Po Śląsku były Jagiellonia, ŁKS, rok temu Pogoń, teraz Zawisza. Po drodze trzy awanse, można zatem nazwać Pana trenerem-zadaniowcem?

Może faktycznie moją wizytówką stają się awanse? Śląsk za moich czasów grał fajny ofensywny futbol. Z ŁKS też tak chciałem, ale rozebrali mi zespół, a zawodnikami z SMS nie chciałem grać. Oczywiście lepiej jest przygotować się z zespołem przed sezonem i mieć wpływ na cały okres przygotowawczy, ale niekiedy trzeba wcielić się w rolę zmiennika, strażaka, który ma ratować zagrożone cele. Nie jestem trenerem, który na siłę szuka zajęcia, idę tam, gdzie mnie chcą i to nie zawsze, bo muszą być spełnione pewne standardy. W klubie wszystkim musi być po drodze.

W Polsce prezesi, właściciele drużyn wymagają wyniku w kilka miesięcy i niekiedy przerywają pracę trenerom nawet nie w połowie drogi. To musi być bardzo stresujące.

Praca trenera w ogóle jest stresująca, no ale na takie zajęcie się zdecydowaliśmy. Pracujemy w takich warunkach i okolicznościach, jakie są w polskich ligach.

Futbol to gra nogami, ale wszystko co najważniejsze rozgrywa się chyba w głowie piłkarzy?**Czy trener z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień może zmienić oblicze zespołu?**

Psychika ma duże znaczenie. W każdej drużynie i na każdym etapie gry. Jeśli trener dochodzi do zespołu w trakcie sezonu, to jego zadaniem jest jak najszybsze dotarcie do głowy piłkarza, poznanie zespołu pod względem mentalnym. Niekiedy wystarczy samo pojawienie się nowego trenera i zawodnicy sami odblokowują się. Ale przeważnie potrzeba czasu i rozmów.

Jakie są według Pana najlepsze relacje na linii trener - piłkarze, trener - zespół?

Najlepiej jak trener jest partnerem dla piłkarzy, ale oczywiście z zachowaniem pewnych zasad. Najważniejsza jest rozmowa, trener i zawodnicy nie mogą uciekać od tego, trzeba sobie wyjaśniać, a atmosferę w zespole buduje lojalność i odpowiedzialność. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

Kibice uważają, że niektórzy piłkarze drużyn walczących o awans mogą nie być zainteresowani wynikiem zespołu, bo ci wychodzą z założenia, że po awansie i tak nie będzie dla nich miejsca, więc lepiej kolejny sezon pograć w tej samej lidze...

Słyszałem o tym, kibice lubią używać tego argumentu, gdy drużynie nie idzie. Ja widzę jak zawodnik zachowuje się cały tydzień na treningu, a potem w meczu. Jeśli miałbym choćby cień podejrzenia, to w następnym meczu nie zagrałby. Znałem jednak takich piłkarzy, którzy na treningach byli mistrzami świata, a w meczu pętała ich presja. Są też tacy, którzy przejdą obok treningu, a w meczu przechodzą samych siebie. Pamiętajmy też, że piłkarz to zawód jak każdy inny. A każdy awans, to dodatkowe premie, mają więc o co grać.

A czym dla Pana są pieniądze? Pytam, bo jest taka opinia, że ceni się Pan jako trener i walczy z byłymi klubami, z ich prezesami, o każdą złotówkę...

Trzeba się szanować. Jeśli ja dotrzymuję słowa, to druga strona musi to samo. Nigdy nie domagałem się pieniędzy, na które według mnie nie zasłużyłem, albo nie miałem obiecane lub na papierze. Jeszcze jedno: na sukces pracuje cały zespół, trener i piłkarze, ale nie może być tak, że zawodnik dostaje dwa-trzy razy więcej, bo to jest chore i wali się pewna hierarchia.<!** reklama>

Lubi Pan cytować Napoleona: samo zwycięstwo nic nie znaczy, trzeba umieć je wykorzystać. Zawisza wygrał z Cracovią 3:1, ale zaraz potem tylko zremisował 1:1 w Łęcznej. Czyli co?

Czyli to, że nie zawsze da się wygrać. Dla kibica zwycięstwo, to zwycięstwo, ale ma ono swoją cenę. Nie tylko z porażek trzeba wyciągać wnioski, ale także ze zwycięstw. Bo każde jest odniesione w innych okolicznościach i każde ma swoją cenę, którą się płaci niekiedy w następnym meczu. W Łęcznej mogliśmy już do przerwy ustawić wynik, ale przed przerwą dostaliśmy gola. Gramy co trzy dni, a wtedy było naprawdę gorąco i gdzieś od 65 minuty nas przytkało. Gdy człowiek na boisku myśli tylko o tym, żeby wygrać, to wtedy nie ma automatyzmu i luzu, popełnia się błędy.

Zawisza stał się groźniejszy przy stałych fragmentach, stąd ładny gol po rzucie wolnym z Cracovią...

Był faktycznie ładny, trochę poćwiczyliśmy i pięknie nam wyszło. Niekiedy nie da się zdominować przeciwnika atakiem pozycyjnym czy kontrami, więc trzeba próbować inaczej. Poza tym dobrze wykonany wolny, czy róg, to najszybsza droga do strzelenia gola.

Dokonał Pan kilku korekt w ustawieniu zespołu: Hermes praktycznie nie gra, Mąka i Geworgian wchodzą tylko na zmiany, z czego to wynika?

Hermes akurat grał w Brzesku, Geworgian jest krótko po wyleczeniu kontuzji, więc nie stać go jeszcze na 90 minut. A każde ustawienie wynika z taktyki i piłkarskiej charakterystyki zespołu rywali. Może zadaniem Mąki i Geworgiana jest wejść na boisko na podmęczonych rywali? Nie mam żadnych zastrzeżeń do tych zawodników. Ani do żadnego piłkarza po tych czterech meczach. Widzę zaangażowanie i chęć wygrywania.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski