Po emocjach metropolitalnych, nowe rozpalił pomysł wyznaczenia obszarów funkcjonalnych. Z ministerialnego fotela widać dwa osobne: Bydgoszcz i Toruń, z marszałkowskiego - jeden wspólny.
W tle rozgrywek na najwyższym szczeblu o unijny budżet u nas toczą się boje o administracyjne ramy, które ten pomocowy strumień skanalizują. <!** reklama>
Od metropolii do... rdzenia
Od jakiegoś czasu było wiadomo, że prace legislacyjne nad ustawą metropolitalną nie zdążą się wpisać we wspólnotowy kalendarz, a przecież ciężko wywalczonym wsparciem z UE powinny zawiadywać kryteria określone jasno, no i szybko. - Tak zrodził się pomysł wyznaczenia (delimitacji) obszarów funkcjonalnych miast, który powstał niejako w zastępstwie czy też jako rodzaj forpoczty odłożonej chwilowo ad acta ustawy metropolitalnej - tłumaczy Piotr Cyprys, przewodniczący Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska.
I ledwo się zrodził, od razu rozpętał burzę. Wszędzie słychać było, że firmujące projekt Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, wsparte dodatkowo ekspertyzą PAN, osobno wyodrębniło dwa tzw. rdzenie, czyli Bydgoszcz i Toruń. Natomiast Urząd Marszałkowski widzi w nich jeden zespół komunalny. - W tym rozgardiaszu nikt nie chciał zauważyć, że na spotkaniu w ministerstwie metoda delimitacji przedstawiona przez prof. Przemysława Śleszyńskiego z PAN nie była jedyną - zauważa wiceprezydent Bydgoszczy Jan Szopiński.
Urban Audit i statystyka
Tymczasem Robert Buciak z Departamentu Badań Regionalnych i Środowiska GUS przygotował delimitację obszarów funkcjonalnych w oparciu o program Urban Audit, który powstał z inicjatywy Komisji Europejskiej i Eurostatu.
- Podczas spotkania w ministerstwie zapowiedziano, że nie jest przesądzone, jaka metodologia będzie rozstrzygająca, a zatem który z projektów delimitacji wejdzie w fazę realizacji - podkreśla Jan Szopiński. I dodaje, że reakcją na to było przesłanie z bydgoskiego ratusza do ministerstwa danych GUS z 2010 roku, dotyczących podstawowych (w obu projektach) kryteriów wyznaczania obszarów funkcjonalnych, tj. zameldowania i zatrudnienia mieszkańców. Nie bez znaczenia w tym kontekście wydaje się fakt, że ekspertyza PAN operowała danymi za 2002-2006 rok...
Z gminami krok do przodu
Trudno posądzać bydgoskich włodarzy, że uzbroili ministerstwo w broń przeciwko sobie. Przesłane dane musiały więc wzmacniać pozycję Bydgoszczy jako niezależnego rdzenia - spekulujemy, bo wiceprezydent Szopiński wyraźnie waży słowa: - W najlepiej pojętym interesie rozwoju miasta i okolic prezydent zaprosił kilkanaście gmin do współpracy, uświadamiając, że środki unijne będą wspierać nie tylko miasta, ale też obszary powiązane z nimi funkcyjnie - mówi i nie sposób nie dostrzec w tym kroku wyprzedzającego reformę.