<!** Image align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/sitarek_michal.jpg" >Czytelnicy, którzy sygnalizowali nam temat o żulach pod sklepami, nie musieli nas przekonywać, że w Bydgoszczy to coraz większy problem. Prawie każdy z moich znajomych z pracy podawał po kilka parkingów, gdzie zakupy kończą się osaczeniem przez osiedlowego lumpa, który zbiera na wino.
Część osób dla świętego spokoju zostawia im parę groszy, ale to ich tylko jeszcze bardziej rozzuchwala. Niektórzy z nich są już na tyle bezczelni, że na swoje trunki chcą nie parę groszy, ale kilka złotych. Najbardziej irytuje dotychczasowe podejście sieci handlowych do tego problemu. Ochrona siedzi jedynie w sklepie, traktując przede wszystkim klientów jak potencjalnych złodziei. A gdy na parkingu bezdomni zaczepiają ludzi, ochroniarze udają, że tego nie widzą.
<!** reklama>
Po takich przygodach naprawdę odechciewa się zakupów w takich dyskontach. Co z tego, że człowiek zaoszczędzi parę groszy na bułkach i innych produktach, skoro może stracić złotówkę na parkingu. Policjanci i strażnicy zgodnie twierdzą, że żule nie są wymagającym przeciwnikiem - nawet przy lukach prawnych wiele interwencji kończy się właściwie sukcesem. Nie miałbym więc nic przeciwko, by sieci handlowe od czasu do czasu pogoniły swoich ochroniarzy na parkingi. W starciu z żulem nie trzeba mieć umiejętności Chucka Norrisa. Wystarczy pewnie kilka krótkich ostrych słów, które dadzą mu do zrozumienia, że nie jest tu mile widziany