Pani Kasia mieszka w Białych Błotach od urodzenia, pan Rysio przeprowadził się do Osielska kilka lat temu. Żadne z nich nie zamieniłoby adresu na Bydgoszcz.
<!** Image 3 align=right alt="Image 136408" sub="Mieszkanie przy drodze do wielkiego miasta bywa przekleństwem. Mieszkańcy Białych Błot wiele by mogli o tym powiedzieć. fot. Tadeusz Pawłowski">Dla pana Ryszarda z Osielska dom pod Bydgoszczą był wymarzonym celem. Kilka lat temu się udało - wyprowadził się do uroczej, odkupionej nieruchomości w Osielsku. Dziś ocenia, że koszty jej utrzymania są o około połowę większe niż w równie dużym mieszkaniu w mieście. - Nie myślę tu o wysokości rachunków za ogrzewanie czy zużycie wody, bo te płatności niewiele się zmieniły. Wydajemy jednak więcej na dom choćby dlatego, że tu mamy wreszcie ogród, który trzeba pielęgnować czy duże ogrodzenie, które trzeba konserwować. Takie problemy mają też jednak właściciele domów w mieście - tłumaczy.
Setki kilometrów
- Oprócz różnic w lokalnych podatkach, które postrzegam jako korzystniejsze, najbardziej dojmujące są pieniądze wydawane na dojazd. Nie ten jednak do pracy i z powrotem, bo Osielsko jest dobrze skomunikowane i blisko miasta, do pracy nie mam dużo dalej. Gorzej, kiedy trzeba do Bydgoszczy jechać specjalnie na zakupy czy po dziecko na basen. Wtedy można wykręcać dodatkowo setki kilometrów i to już jest na pewno odczuwalne.
- Ogólnie to mieszkanie „ościenne” nie wywołuje jakichś ogromnych dodatkowych obciążeń portfela. Sprowadzają się przede wszystkim do kosztów komunikacyjnych, cała reszta to same plusy, nie tylko finansowe - potwierdza pani Katarzyna, która w leżących na zachód od Bydgoszczy Białych Błotach mieszka „od zawsze”. - Może mój rachunek dojazdów do pracy w Bydgoszczy nie jest typowy, tankuję bowiem dwa razy w miesiącu za 250 złotych, ale mój samochód terenowy benzynę pije jak smok. W mieście pracuję, tam robię duże zakupy i tam odwożę do szkoły podstawowej córkę, więc dzieje się to wszystko niejako po drodze. Po drodze też zawożę do gimnazjum w mojej gminie syna. Na pewno koszta podróży odczuwają bardziej ludzie dojeżdżający do miasta autobusami MZK lub PKS. Bilet jest dwa razy droższy od miejskiego, a przecież odległość nawet mniejsza niż pokonuje w Bydgoszczy „69”. Z kolei dzięki własnym podwórkom odpadają nam tu wszelkie problemy z opłacaniem garażu czy miejsca parkingowego.
<!** reklama>Pani Kasia raczej nie korzysta z usług miejscowych rzemieślników (znowu z braku czasu, w znacznej mierze spędzanego w mieście), choć - jak twierdzi - ich wybór jest satysfakcjonujący. Na pewno jednak, gdy będzie zmieniała przed zimą opony u solidnego sąsiada wulkanizatora, zapłaci za to niedużo. Mniej niż za granicą gminy.
Wójt Sicienka, Jan Wach, zwraca uwagę na niebezpieczeństwo uproszczenia porównań kosztów życia. - Jeśli zestawimy na przykład stawkę podatku od nieruchomości budynku przeznaczonego na działalność handlową, wypadnie zdecydowanie na korzyść mojej gminy (w Bydgoszczy 19,3 zł za metr kwadr., w Sicienku 17,55 zł - przyp. red.). Trzeba jednak dopowiedzieć, że rynek zbytu jest nieporównywalny i handlowcom wielkomiejskim bardziej opłaci się zapłacić nieco więcej za większą liczbę klientów.
Tam kupuję, tu pracuję
Wójt Wach widzi w mieszkaniu pod dużym miastem same korzyści. - Łatwość w dostępie do wszelkiego rodzaju dóbr - od handlu po kulturę, świetna komunikacja. Sam robię zakupy w Bydgoszczy, bo po prostu jest taniej, ale pracuję i płacę podatki w Sicienku. Żyję w pięknej okolicy, kusi ona zresztą wielu ludzi. Największy popyt jest oczywiście na działki w pełni uzbrojone, ale nie brakuje ludzi, którzy chcą zamieszkać „daleko od szosy”. Nie mają dostępu do mediów ani nawet widoków na założenie gazociągu czy doprowadzenie linii energetycznej, ale budują się głęboko w polu czy pod lasem dla walorów krajobrazowych. Czasem warto brnąć w błocie i być z daleka od miasta. Nie przeliczać tych wartości na pieniądze wydane na benzynę.
