- Ciągnęło mnie do rzeźbienia od dawna, ale zacząłem dopiero po przejściu na wcześniejszą emeryturę - mówi Marian Sałagan, rzeźbiarz ze Ślesina.
<!** Image 2 align=none alt="Image 160530" sub="Marian Sałagan dopiero na emeryturze zajął się rzeźbieniem. Jego prace w kamieniu ze Skalnego Miasta oraz z hebanu i drewna lipowego są imponujące
/ Fot. Paweł Antonkiewicz">Wszędzie Pana pełno...
Nie potrafię bezczynnie siedzieć. Pewnie odziedziczyłem to po ojcu, który był prezesem Gminnej Spółdzielni w Ślesinie a potem w Nakle. To było wtedy, ponad 30 lat temu, kiedy ludzie z Bydgoszczy przyjeżdżali do nas po kurtki skórzane. Mówiło się, że jedzie się „po skórki do Ślesina”. A ja działam w kilku organizacjach - co u nas w Ślesinie jest normalne - bo jeśli mogę się przydać, to czemu tego nie robić?
<!** reklama>A talent do rzeźbienia po kim Pan odziedziczył?
Mama ma zmysł estetyczny, robi piękne stroiki, wujek jest wikliniarzem i potrafi wyplatać prawdziwe cuda, ale o jakimś rzeźbiarzu w rodzinie nic mi nie wiadomo. A ja jeszcze kopiuję obrazy.
Rzeźbi Pan od...
Ciągnęło mnie do tego od dawna, ale zacząłem dopiero po przejściu na wcześniejszą emeryturę. Pierwszą rzeźbę zrobiłem w& siporeksie, takim bloczku, z którego stawia się ściany. Wyszła mi postać ludzka, to sięgnąłem po inny materiał. Jest to przede wszystkim drewno lipowe i topola, ale trafił mi się też kawałek hebanu, który zauważyłem w europalecie. Technolog drewna powiedział mi, co to jest i rzeźbiłem w najbardziej twardym drewnie. Ciężko było, co chwila musiałem ostrzyć dłutka, ale figurkę zrobiłem. Ze Skalnego Miasta w Czechach przywiozłem dwa kawałki kamienia i też wykorzystałem je do rzeźbienia.
Ten święty Florian strażaków, którego często widać w Ślesinie, to Pana dzieło?
Moje. Ma dziesięć lat, na co dzień czuwa w remizie naszej straży, w Boże Ciało bierze udział w procesji, uczestniczy też we wszystkich naszych uroczystościach strażackich.
Gdzie jeszcze można zobaczyć Pana prace?
Nie ma ich za wiele. Kiedy zaczynałem rzeźbić, myślałem, że sobie dorobię do emerytury, ale nic z tego nie wyszło. Rzeźbię dla siebie, kilka rzeźb stoi w ogrodzie i mieszkaniu, pokazywałem je w Muzeum Ziemi Krajeńskiej, we Francji i na Ukrainie, są w domach prywatnych, nawet w Szwecji i Niemczech, dokąd trafiły jako prezenty od ludzi, którzy je u mnie zamówili. Początkowo robiłem w roku 10-12 prac, teraz znacznie mniej. Nie zamykam się w jednym temacie, nie robię samych świątków, bo to zbyt proste. Są różne pomysły, ale czasu brakuje.
Emerytowi!?
Też się kiedyś dziwiłem, ale teraz wiem, że to możliwe. Takich, jak ja jest w Ślesinie więcej i tak chyba musi być, bo młodzi do działania się nie garną. Teraz się spieszę, żeby zdążyć z rzeźbą na „Inwazję Aniołów” Domana. To już piąty konkurs, a ja w żadnym nie uczestniczyłem. I jeszcze muszę poćwiczyć rolę Starca w drugiej części „Dziadów”, bo przedstawienie naszej domanowskiej grupy teatralnej już z kilka dni.
Teczka personalna
Marian Sałagan, mieszkaniec Ślesina
Od urodzenia mieszka w Ślesienie, mechanik z zawodu, emeryt, działacz organizacji działających w rodzinnej wsi: Ochotniczej Straży Pożarnej (wiceprezes i skarbnik), Towarzystwa Miłośników Kultury Ludowej „Doman”, Civitas Christiana, Klubu Sportowego „Zorza” i członek Rady Sołeckiej Ślesina.