Wczoraj, w 10. rocznicę zabójstwa Piotra Karpowicza zapadł wyrok uniewinniający osoby oskarżone o dokonanie tej zbrodni.
<!** Image 2 align=right alt="Image 107693" sub="Wczoraj - czyli 10 lat po zabójstwie - w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zapadł wyrok w sprawie o zlecenie zabójstwa dyrektora Piotra Karpowicza. Fot. Dariusz Bloch">Na ogłoszeniu wyroku była jedna osoba, która śledziła proces od samego początku, pojawiając się niemal na każdej rozprawie. To Tadeusz Karpowicz, ojciec zamordowanego Piotra. - Co roku 19 stycznia zapalamy znicz w miejscu, gdzie zginął. Tak będzie też dzisiaj. Wyrok, jakikolwiek by nie był, i tak życia naszemu synowi nie zwróci - powiedział wczoraj łamiącym się głosem.
Jest 19 stycznia 1999 roku, po godzinie 17 Piotr Karpowicz, dyrektor Centrum Likwidacji Szkód Komunikacyjnych i Oceny Ryzyka w bydgoskim PZU, wychodzi na parking przed siedzibą firmy przy ul. Wojska Polskiego. Kiedy jest już przy samochodzie, szybkim krokiem podchodzi do niego mężczyzna z bronią i z niewielkiej odległości oddaje do niego dwa strzały w głowę. Piotr Karpowicz umiera niemal natychmiast. Morderca ucieka.
<!** reklama>Los zrządził, że równo 10 lat później w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zapadł wyrok w sprawie o zlecenie zabójstwa dyrektora Karpowicza. Prokuratura Apelacyjna w Lublinie postawiła taki zarzut Tomaszowi G. Były dealer Mercedesa z podbydgoskiej Brzozy miał za pośrednictwem Henryka M. ps., Lewatywa znaleźć wykonawcę zabójstwa - Adama S. ps., Smoła.
<!** Image 3 align=right alt="Image 107693" sub="Tadeusz Karpowicz, ojciec zamordowanego, co roku zapala znicz w miejscu, gdzie zginął jego syn Fot. Dariusz Bloch">Pomocy w zbrodni mieli udzielić Tomasz Z. (rzekomo podwiózł go i odwiózł z miejsca zbrodni) i Krzysztof B. (innym samochodem miał zmylić pościg). Motywem zbrodni według śledczych było to, że Tomasz G. prowadząc nieczyste interesy samochodowe napotkał na nieprzejednanego dyrektora Karpowicza i postanowił go zlikwidować.
Bydgoski sąd uniewinnił wszystkich oskarżonych z zarzutów udziału w spisku na życie urzędnika. Uznał, że brak jest na to jakichkolwiek dowodów. Oskarżenie oparło się głównie na zeznaniach świadków koronnych (skruszonych gangsterów): Ireneusza S. i Dariusza S., a także płatnego zabójcy z „łódzkiej ośmiornicy” Marka W. Obciążali przede wszystkim Henryka M. i Tomasza G.
Świadkowie nie potwierdzili związków spraw Tomasza G. z tym, czym zajmował się Karpowicz. Również sprawstwo Adama S. uznano za nieprawdopodobne. - Jedyny świadek, który widział sprawcę, nie rozpoznał w Adamie S. zabójcy - dodał sędzia.
Tomasz G. został skazany na pięć i pół roku więzienia za przekręty samochodowe, zastraszanie funkcjonariusza CBŚ i skorumpowanie dwóch lubelskich policjantów. Henryk M. usłyszał wyrok 6 lat za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym. Adam S. dostał trzy i pół roku, a Krzysztof B. dwa i pół roku więzienia za udział w grupie przestępczej. Tomasz Z. został uniewinniony.