Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chodzi o walkę z wiatrakami

Krzysztof Lietz
W województwie kujawsko-pomorskim jest najwięcej farm wiatrowych, chociaż nasze wojewódzkie władze samorządowe są w kraju postrzegane jako te, które takich instalacji na swoim terenie nie lubią...

… a wszystko przez to, że samorząd województwa jako pierwszy zaczął mówić o konieczności wprowadzenia barier prawnych, uwzględniających ochronę krajobrazu. Impulsem były protesty mieszkańców przeciwko stawianiu farm wiatrowych.

- Cała historia, jeśli chodzi o energetykę wiatrową w naszym województwie, rozpoczęła się w 2009 roku, kiedy to sporządziliśmy opracowanie, oceniające nasz regionalny potencjał energetyczny - wspomina Mariusz Leszczyński z Kujawsko-Pomorskiego Biura Planowania Przestrzennego i Regionalnego we Włocławku. - I wtedy nas zaatakowały i organizacje ekologiczne, i firmy, które zajmowały się instalowaniem farm wiatrowych, że jesteśmy wrogami energetyki odnawialnej. A przecież temu zaprzeczały i zaprzeczają statystyki. „Kujawsko-pomorskie” wiatraki zaczęto instalować raczej na południu i wschodzie województwa, w powiatach radziejowskim, włocławskim. Problem w tym, że nasz region, szczególnie w południowo-wschodniej części, charakteryzuje się bardzo rozproszonym osadnictwem.

Z drugiej strony jest tam najlepsza wietrzność, jest dobry wiatr i tam było największe zainteresowanie firm wiatrakowych. W tej sytuacji pojawił się konflikt. Firmy chciałyby stawiać jak największe instalacje, a tu co kawałek jest gospodarstwo.

Mamy dobre wiatry

Okazuje się, że dobry wiatr wcale nie musi być nad morzem. W energetyce wiatrowej nie chodzi o silne
podmuchy, a o równomierność. Fachowcy mówią, że u nas jest fajny wiatr, bo wieje równo i długo
w ciągu roku. To jest dla nich wiatr energetyczny - ani nie za mocny, ani za słaby. Każde województwo ma swoją specyfikę. Takie zachodniopomorskie to ponad tysiąc MW zainstalowanej mocy w wiatrakach, ale ma tylko 58 instalacji.

Wyjaśnijmy, że instalacja to nie jeden wiatrak, a ich grupa, która jest jednocześnie podłączona do punktu odbioru energii przez sieć krajową. Bardzo często w sąsiednich województwach jest niewiele instalacji, ale mają one po kilkadziesiąt wiatraków. U nas takich farm stawiać nie ma gdzie. Stąd, mimo posiadania na koniec 2014 roku 241 instalacji, moc w nich zainstalowana wynosi raptem 320 MW, gdy np. takie Pomorskie ma zaledwie 36 instalacji z mocą prawie 400 MW.

W efekcie coraz częstszych konfliktów na linii deweloper załatwiający grunt dla inwestora kontra
mieszkańcy danego rejonu, sprawą zainteresował się Kujawsko-Pomorski Urząd Marszałkowski,który zlecił opracowanie ekspertyzy naukowej dotyczącej wpływu energii wiatrowej w kontekście ochrony krajobrazu przyrodniczego i kulturowego województwa kujawsko-pomorskiego. Tym sposobem
zrodził się dokument „Odnawialne źródła energii - zasoby i możliwości wykorzystania na terenie
województwa kujawsko-pomorskiego”.

Zgodnie z tym opracowaniem, zalecana odległość farm wiatrowych od zabudowań powinna wynosić minimum 1000 metrów od budynków mieszkalnych, użyteczności publicznej i zamieszkania zbiorowego. Zalecenia zawarte w opracowaniu są jednak jedynie wytycznymi dla samorządów lokalnych, które wydają zezwolenia na budowę kolejnych elektrowni wiatrowych.

O co chodzi?

- Po prostu wskazujemy, że nie wszędzie można - ze względu na pewne walory czy przyrodnicze,
krajobrazowe, czy uciążliwość dla ludności - lokalizować wiatraki - mówią w Kujawsko-Pomorskim
Biurze Planowania Przestrzennego i Regionalnego. - Uważamy, że trzeba wskazywać większe odległości od zabudowań mieszkalnych niż wynikałoby to tylko z badań dotyczących hałasu. Są przecież jeszcze inne czynniki, jak krajobraz, wartość nieruchomości, zwierzęta. W dotychczasowej praktyce okazuje się to nieważne, bo nie ma podstaw prawnych. Jeśli więc hałas jest na dopuszczalnym poziomie, wszystko jest OK. Jeśli inwestor dogada się z właścicielem gruntu może stawiać wiatraki, bo z punktu widzenia prawa nie można mu tego zabronić.

Dlatego też, według Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, należy bardzo uważać
stawiając wiatraki. Do obszarów, na których nie powinno lokalizować się elektrowni wiatrowych,
zaliczono np. te cenne przyrodniczo, krajobrazowo i gospodarczo, strefy buforowe do ochrony tras
przelotów ptaków w kilkukilometrowych pasach wzdłuż Wisły, Brdy, Drwęcy, Noteci i Kanału Bydgoskiego.

Na pozostałym obszarze województwa dopuszczono rozwój energetyki wiatrowej przy zachowaniu ograniczeń indywidualnych, w tym jest np. wspomniany już warunek, że maszty powinny być oddalone o co najmniej 1000 m od budynków mieszkalnych.

Atmosfera nieprzychylna

Mimo nieprzychylnej w naszym województwie, jak twierdzą inwestorzy, atmosfery, budowa farm
wiatrowych na terenie Kujawsko-Pomorskiego nie ustaje. Mamy ich już dużo, a powstają kolejne.
W gminie Radziejów w połowie roku ma zostać uruchomiona farma wiatrowa o mocy 42 MW, składająca
się z 21 wiatraków. Skorzysta też na tym budżet gminy, który zostanie zasilony prawdopodobnie około 2 mln zł w pierwszym roku działania farmy.

Kilka tygodni temu Urząd Regulacji Energetyki przyznał też koncesję na wytwarzanie i sprzedaż energii elektrycznej farmie wiatrowej Gawłowice, w powiecie grudziądzkim o mocy 41,4 MW (18 turbin). W Radzyniu Chełmińskim powstaje kolejna farma wiatrowa o mocy 39 MW. Elektrownia ma być gotowa do 31 stycznia 2016 r. Koszt inwestycji szacuje się na 285 mln zł.

Najpierw wkład, potem spory zysk

Elektrownie wiatrowe to czysty, ekologiczny zysk. Nie wspominając już o inwestorze, ponieważ
wytworzona przez niego energia musi być odkupiona od niego po stawkach wyższych niż te obowiązujące w normalnym obrocie energią elektryczną. Szacuje się, że jeśli kogoś stać na postawienie wiatraka, to po 5 latach inwestycja mu się zwraca. Później już tylko kasuje gotówkę za dostarczaną do sieci energię po preferencyjnych stawkach. W przypadku właściciela nieruchomości,
np. rolnika - inwestor musi albo teren odkupić albo dzierżawić (najczęściej dzierżawi) - dostaje on umówioną kwotę albo jednorazowo, albo przez ileś lat wynegocjowaną opłatę. To są tajne rzeczy, ale nieoficjalnie wiemy, że to jakieś 10-20, 25 tys. zł rocznie, gdyby na działce stała elektrownia o mocy ok. 2 MW. Jednak często w tych umowach nie jest np. uwzględniona inflacja. Ile te tysiące będą warte po 20 czy 10 latach? Nie wiadomo.

W umowach z rolnikami są często klauzule, że nikomu nie można powiedzieć o szczegółach
negocjacji i bywa, że sąsiad nie powie sąsiadowi, że będą u niego stawiać wiatrak, bo się boi, żeby sąsiad nie przeciągnął inwestora do siebie i nie zarobił. Bywa też, że ktoś dowiaduje się o wiatraku u sąsiada, gdy już go zaczynają stawiać.

To, że inwestorzy swoim zachowaniem doprowadzają do konfliktów, dowodzi kontrola NIK, której wyniki opublikowano w ubiegłym roku. Izba zbadała okoliczności powstawania farm wiatrowych w latach 2009-2013 i wykryła wiele niedociągnięć. Z raportu wynika, że temu procesowi towarzyszyły konflikt interesów, brak przejrzystości, a nawet korupcja.

W raporcie czytamy m.in., że władze samorządowe często zgadzały się na elektrownie, jeśli operatorzy przekazali na rzecz gminy darowiznę lub sfinansowały dokumentację planistyczną. W żadnej ze skontrolowanych przez NIK gmin nie odbyło się referendum w sprawie elektrowni,
nawet jeśli jej powstanie budziło sprzeciw mieszkańców. Brakowało też konsultacji społecznych.
W co trzeciej gminie inwestycje zlokalizowano na działkach samorządowców lub innych osób,
które miały wpływ na proces decyzyjny.

Energia z wiatru to przyszłość, ale...

Do zalet elektrowni wiatrowej z pewnością możemy zaliczyć czystość ekologiczną, związaną z brakiem spalania i emisji gazów do atmosfery. Wiatr jest źródłem energii odnawialnej, która nigdy się
nie wyczerpie, w przeciwieństwie do takich surowców jak gaz czy węgiel. Pomijając nakłady inwestycyjne, jest to także energia darmowa.

Jedną z wad tej formy pozyskiwania energii jest niestabilność - wiatr jest zmienny, nie można przewidzieć, z jaką siłą będzie wiał w danym czasie. Minusem elektrowni wiatrowych są jednak głównie koszty wstępne inwestycji. Jedna farma to 60 mln euro. Jeden duży wiatrak to 3 mln euro. Kosztują nie tylko turbiny wiatrowe, pozwalające na wytwarzanie i przetwarzanie energii wiatrowej na energię elektryczną, ale i dzierżawa dużej powierzchni terenu, na którym można ulokować farmę wiatrową. Farmy wiatrowe potrzebują też terenów niezamieszkałych i odległych od miast.

Warto wiedzieć

• Pierwszy wiatrak w Polsce postawiono w 1991 r. przy istniejącej już elektrowni wodnej w Żarnowcu. Dzisiaj mamy ich już tysiące w ponad 900 farmach.

• Zgodnie z dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady Europy z 2009 r. o promocji stosowania energii odnawialnej, stanowiącą część pakietu klimatyczno-energetycznego, Polska została zobowiązana do wytworzenia 15 proc. energii ze źródeł odnawialnych do 2020 r. Dzisiaj mamy jej nie więcej niż 8 proc.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty