Niby refundowane, a biją nas po kieszeni

Jest szansa, że resort zdrowia zmieni niekorzystne dla pacjentów zapisy ustawy refundacyjnej. Lekarze i farmaceuci liczą na przywrócenie refundacji dla wszystkich wskazań leku.

Bywa, że zmiany w cenach na nowej liście leków refundowanych są kosmetyczne. Czasem jednak ostro uderzają pacjentów po kieszeni.

<!** reklama>Na przykład w marcu nastąpił nagły wzrost cen leków na epilepsję. Od dwóch miesięcy astmatycy drożej płacą m.in. za lek Seretide Dysk 500. Jeszcze w lutym kosztował on nieco ponad 3 złote. Od marca - ponad 41 złotych.

Ministerstwo Zdrowia przygotowało na koniec kwietnia „Projekt założeń do projektu ustawy o zmianie ustawy o refundacji leków” i przekazał go kilkudziesięciu podmiotom do konsultacji. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy przekazał resortowi swoje stanowisko.

Powiązanie refundacji ze wskazaniami medycznymi ogranicza możliwość kupna tańszego odpowiednika leku. Każdy producent może zarejestrować inne wskazania dla refundacji. Aptekarz nie zna przecież dokładnej diagnozy lekarskiej, więc nie wie, czy dany odpowiednik jest zarejestrowany na refundację dla danej dolegliwości. Za nieprawidłowe przyznanie refundacji zarówno lekarzom jak i aptekarzom grożą kary finansowe.

- Tylko przywrócenie zasady, że jeżeli lek jest refundowany to refundacja obowiązuje we wszystkich jego zastosowaniach klinicznych może rozwiązać problem nadmiernego obciążenia pacjentów dopłatami za leki formalnie refundowane, ale wypisywane na 100 procent - uważają lekarze z OZZL. - Naturalnym tego uzupełnieniem musi być rezygnacja z obowiązku określania przez lekarzy na recepcie stopnia odpłatności za lek.

Dopiero wtedy przywróci się też pacjentom możliwość korzystania w każdym przypadku z tańszych odpowiedników - podają w swoim stanowisku.