W pikiecie, którą zorganizował w poniedziałek przed Kujawsko-Pomorskim Urzędem Wojewódzkim Związek Nauczycielstwa Polskiego, wzięło udział ponad 300 pedagogów z całego regionu, m.in., z Inowrocławia, Świecia, Radziejowa, Chełmna, Torunia, Janikowa i Bydgoszczy. - Jeśli będziemy razem, to może uda się powstrzymać tę reformę. Liczymy, że minister edukacji w końcu usłyszy nasz głos sprzeciwu -mówił nam Jacek Olszewski, nauczyciel matematyki z gimnazjum w Kowalewie Pomorskim.
Rewolucji tu nie trzeba
Protestujący nie tylko nie zgadzają się na wygaszanie gimnazjów. Chcą też zwiększenia nakładów na edukację i podwyżek pensji. - Nie mieliśmy ich od pięciu lat. Uposażenie nauczyciela stażysty wynosi nieco ponad 2 tys. zł - podkreślała Grażyna Markowicz z Zespołu Szkół w Kobylnikach koło Kruszwicy. - Najgorsze, że skutkiem tej reformy będzie obniżenie poziomu jakości edukacji i zaprzepaszczenie wypracowanych przez szkoły osiągnięć. To odbije się na uczniach.
- Nie mówimy „nie” zmianom w edukacji, bo one są potrzebne, ale to jest rewolucja. Nie można robić tak dużej reformy w pośpiechu - podkreślał Ryszard Kowalik, prezes Kujawsko-Pomorskiego Okręgu ZNP. Z kolei Alina Krupińska, prezes Oddziału ZNP w Radziejowie podkreślała ogromne koszty, jakie pociągnie za sobą ta zmiana.
- Trzeba będzie opracować nową sieć szkół, dostosować budynki do potrzeb uczniów, wymienić pieczęcie, tablice. To są ogromne wydatki, które poniosą samorządy. Nie można je tak obarczać. Planowana reforma edukacji to powrót do starego systemu szkolnego z czasów PRL. Dziś się on nie sprawdzi. Połączenie dwóch lub więcej placówek w jednym budynku spowoduje dwuzmianowość w szkołach. Uczniowie nie będą już mieli czasu na rozwijanie swoich zainteresowań.
Nauczyciele protestowali też przeciwko przygotowywaniu podstawy programowej w sposób fragmentaryczny, czyli tylko dla klas IV i VII szkoły podstawowej, co jest niezgodne z prawem oświatowym. Żądali ujawnienia ekspertów, którzy nad nią pracują.
- Zbyt długo czekaliśmy, zacznijmy żądać konkretów od pani minister - grzmiał Krzysztof Buszka, szef ZNP we Włocławku. Na co zebrani odpowiedzieli okrzykami „ Żądamy, żądamy”. W ruch poszły gwizdki i transparenty z napisami: „Quo Vadis Oświato”, „Dobra zmiana. Nie z samej nazwy jakość pochodzi!!!”, „Stop rewolucji w szkołach”.
Petycja do pani premier
Mikołaj Bogdanowicz, wojewoda kujawsko-pomorski, który wyszedł do protestujących razem z Markiem Gralikiem, kuratorem oświaty, zapewniał: - Wysłuchamy Państwa argumentów i przekażemy je minister edukacji.
Przedstawiciele ZNP złożyli na jego ręce petycję z żądaniami, ale poprosili o przekazanie jej premier Beacie Szydło. Ich zdaniem, minister Anna Zalewska ich nie słucha.
- Szanujemy ten głos nauczycieli - stwierdził wojewoda Mikołaj Bogdanowicz. - Rozumiemy obawy, niepokój o utratę pracy, ale mamy niż demograficzny. Już w ostatnich latach kilkadziesiąt nauczycieli straciło z tego powodu zatrudnienie. Zmiany w edukacji są konieczne - stwierdził wojewoda. A kurator Marek Gralik dodał: - Liczymy na dialog. Na to, że ZNP dopatrzy się też dobrych zmian w projektach ustaw oraz wskaże, co należy poprawić.
Nie wszyscy na pikiecie
Protestujący mieli wsparcie posłów PO, .Nowoczesnej, ale też działaczy SLD, Partii Razem oraz Komitetu Obrony Demokracji. Zgodnie z zapowiedziami na pikiecie nie pojawili się przedstawiciele Wolnego Związku Zawodowego „Solidarność - Oświata”.
- Akcja ZNP jest motywowana głównie politycznie - twierdzi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Solidarność-Oświata”.
- Jest w interesie PO, .Nowoczesnej i KOD - partii i organizacji, które nie działają w interesie nauczycieli i pracowników oświaty. Oczekujemy, zarówno od ZNP, jak i Krajowej Sekcji „Solidarności”, współdziałania w zakresie: wprowadzenia 20 proc. podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli, wynegocjowania rządowego programu osłonowego dla nauczycieli i pracowników oświaty z likwidowanych placówek, przesunięcia terminu zmian systemowych w oświacie o minimum rok, czyli wdrażanie ich najwcześniej od września 2018 roku.