Do jednej z „Żabek” w bydgoskim Śródmieściu weszli bandyci, którzy z bronią w ręku grozili ekspedientkom. Żądali pieniędzy. Pobili jedną z kobiet.
<!** Image 3 align=none alt="Image 189291" >Zaatakowali w środę 10 minut przed zamknięciem „Żabki” przy ul. Świętojańskiej. Dobrze wiedzieli, że w tym czasie podlicza się utarg i chowa pieniądze do sejfu. Zaledwie kilka minut później miała podjechać ochrona...
- Zamurowało mnie, kiedy tutaj stanął wycelował w nas pistolet i krzyknął: „kur..., dawaj kasę”. Nie mogłam się ruszyć, nie było czasu, aby zadzwonić po pomoc - relacjonuje jedna z ekspedientek, która padła ofiarą napadu. - Tylko jeden z nich był agresywny. Drugi się nie odzywał - dodaje.
Zasłoniła kasę
Druga ekspedientka odruchowo zasłoniła ciałem kasę i przejście za ladę. Mężczyzna rzucił się na nią z pięściami. Zadał kilka mocnych ciosów.
<!** reklama>- To działo się tak szybko, że widziałam tylko oczy tego człowieka. Miał kominiarkę. Jak na policji składałam zeznania, to nie potrafiłam go opisać. Wiem tylko jaki miał wzrost i budowę ciała - nic poza tym. Nawet jakby przyszedł tu dziś to bym go nie rozpoznała - opowiada roztrzęsiona kobieta. Mimo wszystko, z raną na policzku postanowiła przyjść następnego dnia do pracy. - Nie dam się zastraszyć - stwierdza. Obie ekspedientki nie potrafią powiedzieć, czy napastnicy mieli prawdziwą broń. Jedno jest pewne - dzięki uporowi sprzedawczyni nie udało im się otworzyć kasy i postanowili się wycofać. Jak pokazuje nagranie z kamer, wyszli ze sklepu spokojnie, nawet nie biegli przez ulicę.
Przecież mógł strzelić
- Tak na dobrą sprawę dopiero w karetce sobie uświadomiłam, że gdyby to był prawdziwy pistolet, to mógłby go użyć i obie byśmy tutaj leżały sztywne. Następnym razem nie wiem, jak bym się zachowała, ale ja właśnie tak reaguję. Nie cofam się. Raczej idę do przodu. Kiedyś miałam własny sklep i zdarzało się, że musiałam bronić swojego. A ten sklep też traktuję jak swój, bo żyję dzięki niemu - mówi poturbowana kobieta.
W tej „Żabce” w Śródmieściu pracuje od 5 lat. Pierwszy raz miała do czynienia z taką agresją. Jak mówi, najczęściej zdarzają się drobne zadymy i kradzieże piwa.
Policja, ochrona i karetka pogotowia zjawiły się kilka minut po zdarzeniu. Funkcjonariusze prowadzą dochodzenie w sprawie. (kid, hw)