Rozmowa z Kristiną Wuss, reżyserką opery„Rusałka”, która otworzy XIX Bydgoski Festiwal Operowy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 188172" sub="Kristina Wuss, reżyserka Fot. Gunars Binde">To nie jest Pani pierwsze spotkanie z Operą Nova...
Opera Händla „Alcina” (opowiada o czarodziejce), wystawiona przed 13 laty przez Łotewską Operę Narodową w Bydgoszcy, zaprowadziła mnie tu po raz pierwszy. Opera Nova była wtedy w budowie, jednak już tętniło w niej życie międzynarodowego festiwalu. Teraz jestem tu z baśniową „Rusałką”.
Lubi Pani baśnie?
Szczególnie baśnie Andersena! Już w dzieciństwie, a później w czasie mojej działalności muzycznej, zaczęłam się interesować początkowo związkami pomiędzy przestrzenią, czasem a fantazją, a następnie relacjami pomiędzy ludźmi w baśniach. Jako reżyserka miałam szczęście opowiadać historie w różnych krajach. Często w czasie przygotowań do premiery miały miejsce zdarzenia baśniowe. W tym sensie historie, baśnie i sztuki odnajdują w pewien sposób mnie, a nie odwrotnie. Drogi dla baśni stają się coraz mniej gościnne, również z powodu oferty współczesnych mediów. Dlatego, gdzie to tylko możliwe, chciałabym wyrównywać te drogi.
Skąd pochodzi Pani rodzina?
Moje korzenie sięgają różnych narodowości. Skarbiec rozmaitych wpływów w dzieciństwie był bogaty. W Wyższej Szkole Muzycznej w Berlinie kształciłam się jako pianistka i reżyserka. Moim rodowitym językiem jest łotewski, ojczyzną mego ojca są Niemcy, a niektóre ścieżki prowadzą również do Polski.
<!** reklama>Czy kobiety są lepszymi reżyserkami niż mężczyźni?
Ta praca jest bardzo związana z intuicją. Nie każda sztuka pasuje do każdego reżysera. Nie powinno się rozróżniać między tym co „lepsze” i „mniej dobre”. Jest to zawód, w którym człowiek mierzy się z prawie wszystkimi sytuacjami dotyczącymi codziennej egzystencji. Jako trzydziestolatka inscenizowałam wiele historii opowiadających o losach mężczyzn, a po kolejnych dziesięciu latach przedstawiam kobiety.
Bliskie są Pani ideały feministyczne?
Nieco bardziej na zachód Europy przyjmują one dziś szczególne formy. Na wschód od Odry łatwiej jest zmierzyć się z tym tematem. Ma to wiele wspólnego z bliskimi relacjami międzypokoleniowymi i z rodziną. Gdy już zaspokojone są potrzeby egzystencjalne, to nie pieniądze wnoszą szczęście do życia. Jest wiele trudnych sytuacji w życiu kobiet, mężczyzn i dzieci na całym świecie, które odnaleźć można w baśniach. I w tym rozumieniu praca nad operą baśniową jest dla mnie prezentem i łaską.