
Narastająca moda na bushcraft powoduje, że coraz więcej osób zaopatruje się w sklepach w przedmioty, które nie do końca są przydatne. Podkreśla to Jakub Miechowiecki, bydgoszczanin, który niejeden szlak ma za sobą. - Na przykład nie dźwigamy ze sobą toporka, bo w lesie nie można niczego ścinać, drzew czy krzewów, po to, żeby rozpalić ognisko - zwraca uwagę.

Co więc będzie nam przydatne? Najprostsze narzędzia i podstawowe wyposażenie. Po pierwsze - nóż, od zarania ludzkości podstawowe narzędzie przeżycia. Zabieramy tzw. noże "fixed" - ze stałą głownią, nie składane. Jeżeli idziemy do lasu na jedną noc - niewielki, dobry nóż wystarczy. Jeżeli na dłużej - lepiej mieć solidne narzędzie.
Teoretycznie do zapalania ognia mogą nam służyć zapałki, ale co, kiedy zamokną? Dlatego pewniejsze jest krzesiwo żelazo-cerowe. To niewielki pręt, który pocierany grzbietem noża daje iskry o temp. ok 3 tys. st. C. kuchenkę gazową też tak można zapalić.

Trzecia rzecz to nawigacja. Leśnicy wychodzą z założenia, że jeśli ktoś chodzi po lesie, sztukę nawigowania ma opanowaną, ale bywa z tym różnie. Dlatego warto zaopatrzyć się w odbiornik GPS z wgranymi mapami topograficznymi.

"Ekstremiści", którzy uciekają przed wszelką elektroniką, mogą wykorzystać mapy topograficzne i kompas - pod warunkiem, że ich potrafią używać. Wystarczy do tego celu dobry kompas do biegów na orientację. Naładowany telefon to już raczej standard - choćby po to, żeby zadzwonić pod numer 112.