https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na emeryturze odszedłem od polityki

Grzegorz Młokosiewicz
Urodzony w Rudzie Pabianickiej w 1923 roku Janusz Garlicki wychował się w rodzinie kultywującej tradycje PPS-Lewicy, co odcisnęło piętno na jego życiu. Był redaktorem naczelnym „Gazety Pomorskiej”.

Urodzony w Rudzie Pabianickiej w 1923 roku Janusz Garlicki wychował się w rodzinie kultywującej tradycje PPS-Lewicy, co odcisnęło piętno na jego życiu. Był redaktorem naczelnym „Gazety Pomorskiej”.

<!** Image 2 align=none alt="Image 181371" sub="Janusz Garlicki, były redaktor naczelny „Gazety Pomorskiej”. Fot.: Archiwum">

- Ojciec był lewicowcem, wyrodkiem z rodziny tradycyjnie katolickiej, bogobojnej. Naczytał się Plechanowów, Kropotkinów i innych „swołoczy”, do kościoła nie chodził. Miałem 8 lat, a tato został skazany na dwa lata za politykę, plus 10 lat pozbawienia praw obywatelskich, co oznaczało 10 lat bezrobocia i zwyczajną biedę.

- Na wakacje w 1939 roku wyjechałem do Śródborowa, gdzie mieszkał wuj Antoni Baryka, który za działalność w PPS za cara razem z bratem powędrował na Syberię. Brat zginął w czasie rewolucji, a jemu udało się wrócić. Został ławnikiem przy prezydencie Warszawy, a w czasach sanacji już był na politycznej emeryturze.

<!** reklama>

- Żona mego wuja była żydowską intelektualistką, której wiele zawdzięczam. W domu na obiad jadłem tylko zupę, a u wujostwa trzy dania. Cywilizowałem się.

- Ojciec we wrześniu 1939 roku chciał do wojska, ale w Łodzi go nie przyjęli. Udało mu się to dopiero w Równem. Dostał szynel, buty, pas, a kiedy maszerował z oddziałem po broń do Sarn, to ich zgarnęli krasnoarmiejcy.

- Krótko przed powstaniem mieszkałem w Warszawie przy Bednarskiej. Nie miałem tam kontaktów, nie zdołałem się zorganizować. Mieszkańców mojej ulicy Niemcy wygarnęli z domów 7 sierpnia i razem z nimi, przez obóz w Pruszkowie trafiłem do Buchenwaldu. Z 1200 niewolnikami pracowałem w Adler Werke. Poznali się tam na moich talentach kucharskich, co dawało mi szanse na przeżycie. Podobnie było później u Amerykanów z armii Pattona. Wreszcie wstąpiłem do kompanii wartowniczej i tam znalazł mnie ojciec, który przemierzył cały szlak armii Andersa od Buzułuku, naturalnie nie mogąc ujawniać swej przedwojennej historii.

- Dostałem się do korpusu Andersa we Włoszech, gdzie rozpocząłem naukę, sposobiąc się do matury. Był tam bardzo wysoki poziom nauczania. Z korpusem w 1946 roku przeniosłem się do Anglii.

- Kiedy z ojcem odnaleźliśmy adres matki, zgłosiliśmy chęć powrotu do Polski. Znów staliśmy sie parszywymi owcami. Wyrzucono mnie ze szkoły. Maturę robiłem już w kraju. Studia zawaliłem, bo się ożeniłem. Trochę szkoda, bo indeks miałem ładny - jak ten prezydenta Kwaśniewskiego.

- W pracy uległem propozycjom, które mnie spychały do funkcji organizatorskich, do których nie bardzo byłem przygotowany i od pisania mnie odciągały.

- Podałem się do dymisji po wydarzeniach bydgoskich w marcu 1980 roku. Miałem dość. Wszedłem w konflikt z komitetem wojewódzkim i nie mogłem znaleźć porozumienia z częścią zespołu redakcji.

- Emerytura była jedną z najtrafniejszych decyzji życia. Odszedłem od polityki i mogłem pisać. Napisałem najpierw zbiór opowiadań dla dzieci o dzieciach i zwierzętach. Wydało to „Świadectwo” Stefana Pastuszewskiego, później Prószyński. APRA wydała „Spóźniał się pan, generale Patton”. Fotografuję, głównie piękno przyrody. Działam w klubie starszych dziennikarzy.

- Współpracuję z niemiecką fundacją Maximilian Kolbe Werk, która, między innymi, przybliża młodym mieszkańcom byłej NRD wiedzę o czasach nazizmu. Przed miesiącem miałem ciekawe spotkania w Plauen, Zwickau, Lichtenstein i Falkenstein.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski