https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

My chcemy króla!

Mariusz Załuski
Zrozumiałbym, gdyby ktoś biegał po wodzie. Albo wyczyniał inne cuda. Ewentualnie jakby najwięksi rockmani wszechczasów powstali z martwych i zagrali razem. Ale ślub? A tu proszę, właśnie ślub będzie popkulturalnym wydarzeniem roku, dekady, lub - jak chcą media - stulecia.

Zrozumiałbym, gdyby ktoś biegał po wodzie. Albo wyczyniał inne cuda. Ewentualnie jakby najwięksi rockmani wszechczasów powstali z martwych i zagrali razem. Ale ślub? A tu proszę, właśnie ślub będzie popkulturalnym wydarzeniem roku, dekady, lub - jak chcą media - stulecia. Będzie też perfekcyjnym przykładem, że w kulturze pop nadąć do nienormalnych rozmiarów można wszystko. William, książę Cambridge, i Kate, księżna pani - do niedawna dziewczę całkiem nieszlachetne - powiedzieli sobie „tak”, co wprawiło w ekstazę ponoć dwa miliardy ludzi przed telewizorami i laptopami, a na ulicach Londynu setki tysięcy z każdego kąta świata. Do tego razem z mediami przeżywać musieliśmy setki szczególików: że obrączka była z walijskiego złota, że krój sukni był taki a nie inny, kogo zaproszono a komu podziękowano. Bo celebrytów ogrzewało się w blasku ślubu wielu. Byli David Beckham z żoną i Elton John z mężem, zapowiadano samego Rowana Atkinsona, czyli Jasia Fasolę. Z pewnością nadawał się tam znakomicie.<!** reklama>

Skąd więc ta euforia? Magicy od nauk wszelkich napisali już o tym tomy. Kochamy bajki o królach i księżniczkach - to dziś dla nas rzeczywiście egzotyka - a jednocześnie niemiłosiernie tęsknimy za popgwiazdami dużego kalibru, które chcemy rozbierać na tysiące kawałków w tabloidach i plotkarskich magazynach... Któż nadaje się do tego lepiej niż William i Kate, podlani sosem mezaliansu jak ze starego romansu (panna bogata, ale z ludu)? Nie tylko mezaliansu zresztą, ale i wspomnień o Karolu i Dianie. Bo to przecież Diana była pierwszą popgwiazdą z królewskiego dworu obsadzoną w roli anioła. Inne księżniczki dostawały raczej role czarnych charakterów. Stąd choćby to niemiłosiernie podkręcane oczekiwanie, czy Kate i William powtórzą słynny królewski pocałunek na balkonie.

Ale przecież jak rozkręca się popszoł na skalę globalną, to ktoś korzysta. A korzystających jest cała masa: wszyscy londyńscy ludzie od pubów, gadżetów i hoteli, którzy zarobili na ślubie i świat rozrywki, który ma genialny produkt do sprzedawania. W końcu w wagę wydarzenia uwierzyli nawet ci, którzy początkowo pukali się w czoło. Ale kto nie ulegnie mediom, jeśli trąbią o czymś na okrągło? To zresztą zabawne, jak popkultura przeprosiła się z monarchią, interesującą momentami głównie lewaków, przeciwnych wydawaniu wagonów pieniędzy na zbędną, według nich, instytucję. O, więc monarchiści też wygrali. Bo przy tych miliardach fanów ich tezy o „nośniku tradycji i wartości” brzmią poważniej.

A my? Mieliśmy kiedyś transmisję ślubu Krzysztofa Ibisza... Nie mamy królewiczów, najwyżej możemy sobie o nich pomarzyć. A dzieciarnia polityków to taki sobie materiał na polski ślub stulecia. Chyba żeby premierówna Tuskówna odbiła pani Marcie mec. Dubienieckiego. Już widzę ten ślub! Z paroma demonstracjami na dokładkę.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski