<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/bobbe_slawomir.jpg" >Motocykle są wszędzie - taki napis często widuję na samochodach jadących przede mną. Zwłaszcza wiosną i latem ta maksyma nabiera szczególnego znaczenia. Bo faktycznie miłośników dwóch kółek przybywa z roku na rok. Wraz z tym zjawiskiem przybywa również ofiar wypadków z udziałem motocykli.
Ostatnie, sobotnie, tragiczne wydarzenie pod Bydgoszczą pokazuje tylko, że jazda na motocyklu to igranie ze śmiercią. Nie dlatego, że uważam, że motocykliści w całej swej masie jeżdżą niebezpiecznie, choć „czarny pijar” od lat robi im grupka idiotów na ścigaczach, którzy robią wszystko, by zostać znienawidzonymi przez całą resztę użytkowników dróg.
<!** reklama>Jazda na motocyklu to igranie ze śmiercią dlatego, że posiadacze aut mają głęboko w poważaniu prawa motocyklistów (i rowerzystów na drodze), a w przypadku konfrontacji zwykle ofiara to właśnie motocyklista. Nie obracam się w kręgu miłośników motocykli, ale ci, których znam, mogą jak z rękawa sypać opowieściami, jak o włos uniknęli śmierci. A to z pola wyjechał nagle rolnik swoim ciągnikiem nie zaprzątając sobie głowy sprawdzeniem, czy ktoś po drodze jedzie. A to starszy pan swoim matizem postanowił odwiedzić rodzinę, a spieszyło mu się na tyle, że mając zieloną strzałkę w prawo, nie sprawdził, czy ktoś nie nadjeżdża z lewej. O tych, którzy celowo blokują jezdnię lub starają się zajechać motocykliście drogę, nawet nie wspomnę. W sobotę zginęło trzech motocyklistów, w wieku 55, 39 i 26 lat. Niestety, nie mam wątpliwości, że do końca sezonu ta lista znacząco się wydłuży. Bo głupota niektórych kierowców też widoczna jest wszędzie.