Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moralność najważniejsza

Marek Wojciekiewicz
Nasz bohater na początku lat 90. współtworzył Żnińskie Towarzystwo Przyjaciół Powstania Wielkopolskiego. Przez ponad 30 lat pracował w kinie objazdowym.

Nasz bohater na początku lat 90. współtworzył Żnińskie Towarzystwo Przyjaciół Powstania Wielkopolskiego. Przez ponad 30 lat pracował w kinie objazdowym.

<!** Image 2 align=none alt="Image 184951" sub="fot. Maria Warda">Skąd u Pana tak duże zainteresowanie historią?

Mój ojciec walczył w powstaniu wielkopolskim. Był nominowany na stopień podporucznika, a w latach 20. z armią Poznań brał udział w wojnie bolszewickiej i szedł wyzwalać tereny wschodnie. Miał wiele ciekawych przeżyć, więc ja siłą rzeczy nasiąkałem historią. Ona była po prostu w nas, w naszych rodzinach.

We wrześniu 1939 roku Niemcy zabijali powstańców wielkopolskich. Jak udało się Pana ojcu uniknąć dramatu?

W pierwszych dniach wojny tata dostał polecenie, aby wywieźć do Berezy Kartuskiej pastora z Rogowa, przedsiębiorcę Wernera ze Żnina i Szumana, handlowca z Janowca Wielkopolskiego. Podczas drogi traktował ich tak, jak powinno się traktować ludzi. Starał się, aby nie byli głodni, aby im nie było zimno. Kiedy Ci dwaj ostatni wrócili, pamiętali o tym.

Jako działacz i członek Żnińskiego Towarzystwa Kulturalnego jak ocenia Pan powojenną historię?

Uważam, że Polska była upokarzana. Na Winstona Churchilla i Franklina Roosevelta wprost patrzeć nie mogę.

A Sowieci?

To odrębna historia. Pracowałem w Gminnej Spółdzielni Produkcyjnej w Żninie. Mówiło się wtedy, że Ruski brali od nas węgiel, za co my im dostarczamy cukier. Wtedy 85 procent produkcji szło do ZSRR. Ustrój był niedobry i za komuną nie byłem, ale wtedy ludzie mieli pracę, mieliśmy swoje towary, a teraz z fabryk włókienniczych robi się muzea. To dramat.

W GS-ach można było sprzedać wszystko...

Skupowaliśmy jajka, pierze, butelki, wełnę, skóry. Nic się nie zmarnowało. Dziś skóry się pali. Ja pracowałem w punkcie skupu żywca w Murczynie. Dziennie skupowaliśmy 100 świń i 30 sztuk bydła, to nie było mało.

Oprócz pracy w GS, jeździł Pan po wsiach z kinem objazdowym. Jak was przyjmowano?

Z kinem jeździłem po południu. Trwało to ponad 30 lat. Podlegaliśmy pod Wojewódzki Zarząd Kin. Na początku jeździło nas czterech. Później podzieliliśmy się na dwie grupy. Mieliśmy do obsłużenia 3 powiaty: żniński, mogileński i szubiński. Jeździliśmy wojskowym samochodem Lublinem, wyprodukowanym w fabryce im. Mołotowa. Tam był agregat i głośniki. Najpierw puszczało się muzyczkę, rozwieszaliśmy ekran. Ludzie bardzo przeżywali losy bohaterów. Zawsze mieliśmy dwa filmy, dla dzieci i dla dorosłych.<!** reklama>

Te dozwolone od lat 18. Przymykał Pan oko na dzieciaki?

Nie wpuszczaliśmy dzieci na filmy od 18 lat. Obowiązywała zasada, że moralność jest najważniejsza. Z tego powodu miałem nawet zabawne zdarzenie. Byłem na prymicji znajomego księdza, a tam był jego kolega i mówi „O pan mnie nie chciał wpuścić na film od 18 lat”. Odpowiedziałem mu „I dzięki temu zostałeś księdzem”. Był to Wojciech Czechyra z Rogowa (proboszcz Sanktuarium Matki Bożej w Pieraniu - przyp. red.).

Czy te filmy od 18 lat były bardzo drastyczne?

To były filmy ze scenami erotycznymi, ale daleko im do obecnych. Takich, aby chodzili prawie nago nie było. Pamiętam jak wyświetlaliśmy „Kanał” dozwolony od 12 lat. Kiedy była scena, gdzie bohaterowie się całują, operator zasłaniał kamerę beretem, aby dzieci nie patrzyły.

Piękne czasy, dlaczego kino w naszym powiecie umiera?

Cóż, tradycyjne kino wyparły multikina. Nawet w Bydgoszczy te stare przeszły do historii. Nasze musiałoby zostać wyremontowane. Ostatni remont kina „Pałuczanin” został przeprowadzony w latach 70. To kosztowna inwestycja.

Był Pan bardzo aktywny. Jak żyje się emerytowi, który już dawno skończył 70 lat?

Staram się być wśród ludzi. Działam aktywnie w Towarzystwie Przyjaciół Powstania Wielkopolskiego. Mam działkę, a na niej drzewa owocowe. Sam hoduję flance brukselki, kapusty. Nasionka już kupiłem u Krysi w „Krysztale”. Sadzonki pomidorów rosną na oknie. Mam tego zawsze około 80 sztuk. Żona uwielbia szczególnie malinowe.

Rajmund Prus, mieszkaniec Żnina:

Ma 77 lat. Współtworzył Żnińskie Towarzystwo Kulturalne. Jest chodzącą historią powiatu żnińskiego. Wie, kto jest z kim spokrewniony i skąd wywodzą się jego korzenie. Bardzo lubi ludzi i chętnie z nimi rozmawia. Dla swej żony Gertrudy, którą poślubił 53 lata temu, hoduje róże pod folią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!