https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Monika poprosiła o śmierć

Małgorzata Oberlan
34-letnia Monika Budzyńska z Włocławka złożyła do sądu wniosek o zgodę na eutanazję. - Nie chcę być dla nikogo ciężarem - mówi sparaliżowana kobieta.

34-letnia Monika Budzyńska z Włocławka złożyła do sądu wniosek o zgodę na eutanazję. - Nie chcę być dla nikogo ciężarem - mówi sparaliżowana kobieta.

<!** Image 2 align=right alt="Image 126966" sub="- Musisz żyć - mówią Monice, którą opiekuje się Barbara Budzyńska Fot. Radosław Sałaciński">Wołanie o śmierć usłyszała cała Polska. Monika i jej matka Barbara cierpliwie przyjmują pielgrzymki dziennikarzy. Gorzej sytuacja wygląda w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie, pod adresem którego padło już publicznie sporo gorzkich słów. Włocławianka mówi, że czarę goryczy przelała decyzja o ograniczeniu usług opiekuńczych i wymaganiu odpłatności za nie.

- Ale tylko w wysokości 10 procent, co daje złotówkę za godzinę. Inni podopieczni płacą więcej - wyjaśnia Maria Ignatowska, dyrektorka MOPR. Jest roztrzęsiona, ma łzy w oczach. - Mimo że finansowo panie Budzyńskie do wsparcia w różnych formach się nie kwalifikują, bo nie żyją poniżej ustawowego progu 351 zł na osobę miesięcznie, my pomagamy. Robimy to od 19 lat i z pokorą przyjmujemy uwagi podopiecznej. Od maja do lipca wypłaciliśmy łącznie 1,5 tysiąca złotych w ramach specjalnego zasiłku. Proszę nie obwiniać nas o to, że swoją postawą przyczyniliśmy się do prośby o eutanazję.

Od 19 lat Monika głównie leży. Po feralnym skoku do jeziora kilka lat spędziła w szpitalach. Jest całkowicie sparaliżowana. Mówi, słyszy, widzi (coraz gorzej, bo dużo czyta), może trochę czasu spędzić w pozycji siedzącej. Radością jest dla niej spacer na wózku. Karmienie, załatwianie potrzeb fizjologicznych, mycie - tym zajmują się matka i opiekunka.

<!** reklama>Kto konkretnie zaniósł do sądu podyktowany przez Monikę wniosek o wydanie zgody na eutanazję? - To tajemnica - mówi kobieta.

Z pewnością nie zrobili tego krewni, zszokowani decyzją chorej.

- Dopóki chodzę, nie poddam się, a moja córka będzie żyć - mówi matka Barbara Budzyńska.

Trzy panie (ojciec Moniki zmarł na nowotwór) mieszkają w bloku, na parterze. Warunki są godne, klatka schodowa, łazienka i drzwi dostosowane do potrzeb sparaliżowanej osoby. Z pewnością nie panuje tu bieda, ale z pieniędzmi są kłopoty. - Same opatrunki na odleżyny kosztują nas 500 złotych miesięcznie - mówi matka. Włocławski sąd nakazał Monice Budzyńskiej uzupełnić braki formalne we wniosku o eutanazję. Ma, między innymi, podać, kto go w jej imieniu składa. - Zrezygnowałam. Ale nie wiem jeszcze, co będzie dalej. Mam dużo czasu. Godzinami przecież leżę i myślę. Nie śpię nocami. Wniosek o eutanazję przygotowywałam w głowie długo - mówi chora.

Więcej w Magazynie

Jaka jest codzienność Moniki i jej bliskich, gdy nie patrzy oko kamery? Jak potraktował chorą pewien włocławski polityk? Kto tak naprawdę szukał prywatnych sponsorów dla chorej kobiety? Historia włocławianki w najbliższym wydaniu magazynowym.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski