Budowlańcy mają klasę. Ten i ów podłoży deseczkę, by pani dyrektor suchą nogą mogła przejść przez wykop czy kałużę. Tylko nieliczni robią wielkie oczy i kręcą głowami z niedowierzaniem. Szef kobieta? No, w porządku... Ale dlaczego aż taka młoda?!
<!** Image 2 align=right alt="Image 133456" sub="- Mam nadzieję, że odcinek autostrady A1 z Nowych Marz do Torunia oddamy w 2011 roku. Będzie to dla mnie ogromna satysfakcja, wielkie święto - mówi Anna Tomczak, dyrektor ds. technicznych w Gdańsk Transport Company. / Fot. Dariusz Bloch">Sto sześćdziesiąt dwa centymetry determinacji i solidnej wiedzy pewnym krokiem wchodzi do Biura Budowy Autostrady A1 w Lisewie. Anna Tomczak ma 33 lata i jest dyrektorem do spraw technicznych w Gdańsk Transport Company. Odpowiada za kolejny, powstający właśnie odcinek autostrady A1 z Nowych Marz do Torunia. Sprawa jest diabelnie poważna, mówimy przecież o 62 kilometrach nowoczesnej drogi. Tymczasem przy biurku zasiada osoba o posturze i uroku nastolatki.
Bebiko dla synka
Szczupłe dłonie, delikatne rysy twarzy, oczy piwnozielone, prosta fryzura, nieco inna niż ta uwieczniona na internetowej stronie firmy GTC. - Fryzurę będę musiała zmienić, chociaż do tej pory każda wyglądała podobnie jak poprzednia - Anna Tomczak przegarnia długie brązowe włosy.
<!** reklama>Nie lubi ostrego makijażu - co widać na pierwszy rzut oka, nie lubi też wysokich obcasów (- Bolą mnie w nich nogi - tłumaczy z uśmiechem). Lubi za to autostrady, systemy inżynieryjne, skomplikowane układy komunikacyjne. Ogromnej budowie poświęca się całkowicie. Nie wyobraża sobie innej pracy, choćby nawet do godziny 15. Mamy do czynienia z wyjątkowo uporządkowaną i zorganizowaną osobą, co nie uchodzi uwadze współpracowników.
- Szczerze podziwiamy panią dyrektor - przyznają zgodnie dwie pracownice biura. - Ona jest perfekcyjna pod każdym względem. Świetnie wygląda, no i doskonale godzi życie prywatne z zawodowym. To zresztą u nas jedyna kobieta dyrektor w pionie technicznym.
Chociaż jedyna, nigdy nie doświadczyła dyskryminacji. - Po pięciu latach pracy na stanowisku asystenta projektanta dostałam propozycję dyrektorowania w GTC. To chyba najlepiej świadczy o braku dyskryminacji - mówi. - Na studiach miałam sporo koleżanek, ale co innego studia, a co innego wybór miejsca pracy. Panowie patrzą czasem podejrzliwie, nawet nie dlatego, że jestem kobietą, ale że jestem taka młoda... W 30-osobowej grupie moich współpracowników jest tylko jedna pani. Świetnie mi się z nimi pracuje. To profesjonaliści. Okazywanie słabości? Słyszę czasem, że komuś trzeba pomóc, bo nie daje sobie rady, bo jest kobietą, matką. Na mnie się chyba tak nie patrzy. Jestem dyrektorem, szefową. Nie mogę otwarcie okazywać słabości.
<!** Image 3 align=left alt="Image 133456" sub="Delikatna brunetka pewnie wkroczyła w męski świat wielkich inwestycji. Radzi sobie świetnie. Ma wiedzę i odpowiednie predyspozycje. / Fot. Paweł Wiśniewski">Na budowie dyrektor Tomczak bywa średnio raz w tygodniu. Wieści z placu przekazują jej także inspektorzy nadzoru i bezpośredni współpracownicy. Właśnie dziś jest moment wizytacji. Pada deszcz. Pani inżynier zasiada za kierownicą terenowej toyoty. Widać, że lubi duże samochody i doskonale prowadzi. Na tylnym siedzeniu leżą kaski, odebrana korespondencja, jakieś zakupy, w siatce karton mleka Bebiko - to dla ośmiomiesięcznego synka.
Tak, Anna Tomczak jest zabiegana, ale znalazła czas na macierzyństwo. Maluch przez tydzień mieszka z mamą, która na czas budowy autostrady musiała przenieść się z Wybrzeża do Grudziądza, kolejny zaś tydzień dziecko spędza z tatą, w Gdyni. Pracującą mamę wspiera opiekunka.
- Zmęczona bywam ogromnie - przyznaje szefowa budowlańców z GTC. - Po kilkunastu godzinach pracy śnią mi się autostrady. Czas wolny? Nie ma takiego, ale dwa razy w tygodniu obowiązkowo wpadam na siłownię, dźwigam ciężary. Muzyka? Nawet nie mam czasu, żeby coś sobie włączyć, ale, zaraz, mam tu jakieś płyty - szuka w samochodowym schowku. - O, są - The Doors, jazz, swing...
Anna Tomczak o budowaniu autostrady może mówić bardzo długo. W końcu to jej żywioł. - Jesteśmy jak rolnicy. Gdy pada - źle, gdy nie pada - też niedobrze - ocenia. - Deszcz rozmywa poszczególne warstwy podłoża. Owszem, możemy na przykład betonować, ale tylko pod namiotem. Gdy z kolei jest sucho, przeszkadza pył.
<!** Image 4 align=right alt="Image 133456" sub="Na razie głębokie wykopy, ale „za chwilę” wyrośnie tu autostrada z Nowych Marz do Torunia / Fot. Paweł Wiśniewski">Koła terenówki grzęzną w błocie. Niebezpieczny poślizg na skraju skarpy. Za szybą krajobraz księżycowy i wszędzie ta cholerna glina. Po spacerze spodnie nadają się tylko do prania, a buty do solidnego czyszczenia. Gdzieś po lewej stronie robotnicy walczą z rurami gazowymi, po prawej ogromna łycha wybiera piach, dalej ktoś coś osusza, a kolejna ekipa wymienia podłoże.
- To na wypadek, gdyby któraś warstwa nie dała rady unieść przeznaczonego dla niej w przyszłości obciążenia - stwierdza. - Dyrektor orientuje się we wszystkim. Zna się na procedurach przetargowych, na inżynierii sanitarnej i środowiska. Wykształcenie odebrała w końcu solidne, a i geny robią swoje.
- Jestem absolwentką Wydziału Budownictwa Wodnego i Inżynierii Środowiska Politechniki Gdańskiej. Moi rodzice też są inżynierami. Tata, były pracownik naukowy, dziś prowadzi własną firmę, mama związana była z biurem projektów Hydrobudowy. Ojciec zabierał mnie na wyjazdy, które organizował dla studentów - wspomina Anna Tomczak. - Pamiętam, że jako dziecko zwiedziłam oczyszczalnię ścieków. Co do genów i cech przywódczych, pewnie coś musiałam odziedziczyć także po dziadku, który był przedsiębiorcą.
W inżynierskim klanie
Mała Ania bawiła się lalkami, a jakże. Po głowie chodziło jej nawet, by zostać projektantką mody. Ale skorupka za młodu czym innym nasiąkała... - W domu często mówiło się o budowach, projektach, rozwiązaniach inżynieryjnych. Chyba nie udałoby mi się pójść inną drogą... Mój brat został architektem, a ja wyszłam za mąż za architekta.
W małżeństwie, jak zapewnia, nie dominuje. Podstawa to partnerstwo, podział obowiązków. - Moje zdolności techniczne, owszem, wykorzystuję w domu, ale stanowisko zostaje w pracy. Gdy mamy kupić szafę, wolę poradzić się męża, który jako architekt lepiej zna się, na przykład, na łączeniu kolorów. Czasem mąż mówi: jedną szafkę skręcasz ty, drugą ja.
Nietrudno sobie wyobrazić, jak wyglądają spotkania rodzinne w tym inżynierskim klanie. - Zdarza się, że na stole lądują mapy. „Tu ma być stacja benzynowa” - wskazuje na planie moja mama. Wszyscy się oburzamy, gdy okazuje się, że to nie najlepszy z punktu widzenia zagospodarowania przestrzennego pomysł. Mój mąż często w swojej pracy podpiera się moimi opiniami. Gdy ja z kolei potrzebuję rady, dzwonię na przykład do mamy, która zna się doskonale na przepisach ochrony środowiska.
Podróż na narty w Alpy wypełniona jest dyskusjami. - Mijamy jedną budowę, kolejną. Opowiadam: tu będzie to, tam coś innego. Cały czas mówię - przynaje Anna Tomczak. - Tak się chyba objawia moje zboczenie zawodowe. Jak każdy kierowca narzekam też na drogi, ale jestem bardziej wyrozumiała, bo wiem, jak to wygląda od podszewki. Co ja mówię! Nie tylko od podszewki, a od podziemi, jestem przecież specjalistą od inżynierii sanitarnej.
Jednym z ciekawszych doświadczeń zawodowych Anny Tomczak były praktyki w Bostonie. Pracowała nad projektem modernizacji tamtejszej sieci wodno-kanalizacyjnej. O dziwo, okazało się, że ta nowoczesna na powierzchni Ameryka, pod ziemią jest wręcz zabytkowa. Kanalizacja ma ponad 100 lat, przypomina podziemną infrastrukturę Kartuz albo Gdańska. Przez moment Anna Tomczak myślała nawet, by w Ameryce zostać, mogła studiować w Massachusetts Institute of Technology. Nie zdecydowała się jednak na to. Za bardzo brakowało jej Polski.
Będą kolejne drogi
- Mamy jeszcze wiele do zrobienia, podczas gdy Ameryka już się wybudowała. U nas wciąż powtarza się jeden błąd. Za mało projektujemy nowych połączeń, co byłoby tańsze i rozsądniejsze, od remontów starych ulic - uważa dyrektor technicza GTC. - A obwodnice? Nie powinny przebiegać przez miasto. Amerykanie taki błąd popełnili w latach 70. Problemem stały się okolice tych tras, które szybko uległy degradacji. Co do autostrady A1, mam nadzieję, że ten mój kawałek oddamy w 2011 roku. Będzie to dla mnie wielkie święto. Co dalej? Najchętniej ułożyłabym sobie życie aż do emerytury, ale już wiem, że się nie da. Na szczęście w Polsce jest masa roboty. Będą kolejne drogi.
Warto wiedzieć
Najpierw projektowała, teraz buduje
Anna Tomczak w latach 2000-2005 pracowała dla Transprojektu Gdańskiego, między innymi, projektowała trasę siekierkowską w Warszawie, autostradę A2 Nowy Tomyśl - Konin, drogę ekspresową S-3 Szczecin-Gorzów.
Szlak koncesyjnego odcinka Autostrady A1 rozpoczyna się w okolicach Gdańska, a kończy w Toruniu. Ten 152-kilometrowy odcinek jest najbardziej na północ wysuniętym fragmentem autostrady A1, która następnie z Torunia biegnie aż do granicy państwa w Gorzyczkach (568 kilometrów).