MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mistrzyni fortepianu, mistrzyni nauczania

Marcin Zawadzki
Rozmowa z prof. KATARZYNĄ POPOWĄ-ZYDROŃ, pianistką, pedagogiem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.

Rozmowa z prof.**KATARZYNĄ POPOWĄ-ZYDROŃ, pianistką, pedagogiem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.**

<!** Image 2 align=none alt="Image 163292" sub="Fot. Tadeusz Pawłowski">Czy przyjęłaby mnie Pani na lekcje? Skończyłem szkołę muzyczną II stopnia jakiś czas temu, ale dopiero teraz nabrałem chęci do dalszej edukacji muzycznej...

Chęci to jedno, a możliwości - drugie. Musiałby pan poczekać mniej więcej trzy lata. Taka jest kolejka. Dysponuję określonym czasem, a doba ma tylko 24 godziny.

Tylu jest chętnych na Pani lekcje?

<!** reklama>Wiem, że dużo osób chciałoby się uczyć u mnie. To nie jest tak, że ja sobie wybieram samych najzdolniejszych. Pracuję także ze studentami wprawdzie uzdolnionymi, ale bez większych ambicji. Muszę też podtrzymywać swoją karierę artystyczną, bo nauczyciel, który przestaje mieć styczność z instrumentem, przestaje chodzić po ziemi. To jest potrzebne i moim studentom, i mnie. Muszę mieć czas na swoje ćwiczenia. Mam koncerty, muszę przygotowywać się do kursów mistrzowskich, uczyć się nowych utworów. A i tak praca wypełnia mi cały dzień.

Czuje się Pani bardziej pianistką czy pedagogiem?

Z pewnością bardziej pedagogiem, aczkolwiek określa się to jako pedagog pianista. Zawód artystyczny nie polega tylko na tym, że gra się koncerty. Nauczanie też jest zawodem artystycznym. Jeżeli nie ma się wyobraźni i kreatywności, by reagować tu i teraz na to, co student zaproponuje, a idzie się utartymi metodami i schematami, no to nie ma się wyników. Jeżeli artyzm określimy jako twórcze podejście, a ja tak to pojmuję, to zawód pedagoga jest zawodem artystycznym.

Czyli, aby być wybitnym pedagogiem, trzeba być wybitnym artystą&

Tych dwóch rzeczy nie trzeba dzielić. Wybitny pedagog jest wybitnym artystą nawet jeżeli nie koncertuje często. Znane są takie przypadki, na przykład profesor Zbigniew Drzewiecki nie rozwijał swojej kariery koncertowej, a był wybitnym pedagogiem, nauczycielem wielu laureatów Konkursu Chopinowskiego, więc na pewno był wybitnym artystą. Inna sprawa, że znam wielu często koncertujących tak zwanych artystów, którzy w moim odczuciu artystami nie są.

A mają oni wybitnych uczniów?

W nauczaniu to jest zawsze relacja dwóch stron. Można być wybitnym pedagogiem, ale nie trafić na wybitnie uzdolnionych uczniów. To jest oczywiście także sprawa łutu szczęścia. Muszę od razu dodać, że zdolni ludzie nie idą do przypadkowych pedagogów. Moje nazwisko szerzej znanym także w środowiskach niemuzycznych uczynił Rafał Blechacz. Rafał skrupulatnie wybierał sobie pedagoga, starał się patrzeć na osiągnięcia. Miałam uczniów laureatów konkursów międzynarodowych, więc padło na mnie.

To Rafał Blechacz wybrał Panią, a nie odwrotnie?

Tak było. Powtarzam, to nie jest tak, że się chodzi po szkole i wybiera.

A czy ma Pani klucz do wyboru uczniów?

Nie mam czegoś takiego. Zakładam, że nawet bardzo uzdolniony uczeń może się nie odnaleźć w kontakcie ze mną. Z kolei bywa też, że uczeń, który dotychczas nic wielkiego nie osiągnął, w czasie studiów bardzo się rozwinął.

Zatem kandydatem na wybitnego pianistę nie musi być wcale genialne dziecko?

W przypadku dziecka, nawet 10-12-letniego, to zdecydowanie za wcześnie na takie prognozy. Ogromną rolę odgrywa nauczyciel. W relacji uczeń - nauczyciel może być i tak, że ktoś z danym profesorem nie współpracuje, ale z kimś innym tak. To, że ktoś nie robi kariery, niekoniecznie jest jego winą, wpływ ma też to, jakiego miał nauczyciela. Bez nauczyciela ani rusz.

Á propos Rafała Blechacza. Czy przy złym nauczycielu mógłby nie osiągnąć tego, co osiągnął? Czy ktoś nieodpowiedni mógłby go zepsuć?

Myślę, że teoretycznie tak.

To podkreśla Pani rękę do nauczania. Ale nie zawsze ma się szczęście do takich uczniów jak Rafał Blechacz. A jak trafi się ktoś mniej utalentowany, czy takie nauczanie nie nuży?

Nie, przynajmniej mnie nie nuży. Wciąż mam do czynienia z innymi osobami. Moja praca przez to nie jest monotonna, nie powtarza się. Wciąż mam nowe sytuacje, w żadnym wypadku nie można wpaść w rutynę. Różni są uczniowie, jedni są słuchowcami, inni mają zdolności intuicyjne. Stąd ta praca jest artystyczna, a nie mechaniczna.

Uczniowie Rafał Blechacz, Paweł Wakarecy, także Michał Szymanowski, laureat niedawnego Konkursu Paderewskiego wypromowali Pani nazwisko. Czy sprawia Pani satysfakcję, że kojarzona jest Pani głównie jako nauczyciel, a nie pianistka?

A czy to źle? Mnie to bardzo satysfakcjonuje. W moim charakterze są głębokie relacje z drugim człowiekiem. Gdy gram koncert dla 500 osób, adresuję swoje przesłanie muzyczne trochę w nieokreśloną masę. Taki rodzaj kontaktu jest dla mnie mniej satysfakcjonujący od tego w klasie, kiedy jesteśmy we dwoje i wtedy swoje przesłanie kieruję do konkretnego człowieka, którego znam, lubię i wiem, że on mnie zrozumie właściwie.

Wychowała Pani wielu laureatów konkursów. Ale konkursy coraz bardziej przypominają igrzyska, rywalizację sportową. Czy to nie zabija istoty muzyki?

Rzeczywiście, trochę zabija istotę muzyki, artyzmu. Przecież każdy artysta dąży do tego, żeby być odrębnym, rozpoznawalnym, wyjątkowym, tymczasem na konkursie oczekuje się jakichś szablonów do oceny startujących. Na szczęście, ostatnio w konkursach pojawia się tendencja, by wyszukiwać indywidualności, a nie tylko mierzyć perfekcję wykonania. Zresztą, nie ma innego wyjścia. Konkursy są w zasadzie jedynym sposobem rozpoczęcia kariery koncertowej.

No właśnie, dla Rafała Blechacza tym biletem do kariery było zwycięstwo w Konkursie Chopinowskim. Jak wiadomo, Krystian Zimerman napisał mu: „Odtąd twoje życie dzieli się na przed i po konkursie”. Czy dla Pani konkurs w 1975 roku także był cezurą?

Nie, ja przecież nie wygrałam, byłam tylko wyróżniona, a wygrał Zimerman. Poza tym ja jestem kobietą, zawsze starałam się żyć pełnią życia, zaznać macierzyństwa. Oczywiście, Konkurs Chopinowski wiele w moim życiu zmienił, ale cezurą nie był.

A skąd się wzięła Bydgoszcz?

To sprawa techniczna. Kolega wyjechał do Japonii. W 1992 roku poproszono mnie o zastępstwo. I tak zastępowałam go i zapuszczałam korzenie. Gdy kolega wrócił po pięciu latach, okazało się, że jest miejsce i dla niego, i dla mnie. I tak jest już prawie 20 lat. Przez dłuższy czas łączyłam pracę także z akademią w Gdańsku, którą sama skończyłam, ale ze względu na brak czasu musiałam zrezygnować. Wciąż jednak mam mieszkanie w Gdańsku.

Ocenia też Pani młode talenty. I nie mam na myśli tylko ostatniego Konkursu Chopinowskiego, ale także niedawny Konkurs Kameralistyki Fortepianowej w Toruniu dla młodych pianistów. Czy oceniając dzieci przyjmuje się inne kryteria?

Też można usłyszeć, czy dzieci są muzykalne, czy żyją muzyką. Oczywiście, grają prostszy repertuar, ale ocenia się tak samo. Z konkursem w Toruniu jestem związana od wielu lat. Takie konkursy są bardzo potrzebne, bardzo cieszą dzieci. Przy okazji można wychwycić ewentualne błędy, to jest pora, by potem z nauczycielem niektóre sprawy poprawić. Kameralistyka, czyli gra w duetach, jest, moim zdaniem, troszkę niedoceniona w kształceniu pianistów.

Czy Pani spotkała się z kimś, kto przerósł mistrza?

Ale przecież o to chodzi, by uczniowie stawali się lepsi od mistrza. Kontakt z ciekawymi osobami jest bardzo rozwijający dla młodych muzyków. Dlatego zawsze polecam swoim studentom, by szukali możliwości studiowania także u innych osób. Nie był wyjątkiem pod tym względem i Rafał Blechacz. Sama go zachęcałam, by szukał dalej swoich mentorów, mistrzów. Ważne jest, by stale mieć kogoś, kto sieje ferment, pobudza do rozwoju.

Wybitni wirtuozi też szukają wzorców u innych?

Nawet najwięksi potrzebowali kogoś do konfrontacji swoich idei, interpretacji. Bo właśnie w konfrontacji rodzą się najciekawsze rzeczy. W samotności człowiek może się deformować. Oczywiście, takie spotkania mistrzów to nie są lekcje w znaczeniu szkolnym. To są spotkania artystów, którzy wzbogacają się wzajemnie.

Można pomarzyć& Ustawiam się więc w kolejce do Pani klasy. Co mam przez te trzy lata oczekiwań robić, by nie zmarnować czasu?

Nie prowadzę prywatnych lekcji czy czegoś w rodzaju monitorowania rozwoju ucznia. Proszę więc przez te trzy lata pracować, a potem zgłosić się na egzamin wstępny. Jeśli zostanie pan przyjęty, to wtedy zobaczymy.

Teczka osobowa

Prof. Katarzyna Popowa-Zydroń

  • Pochodzi z Bułgarii, w wieku 18 lat przyjechała do Poznania i z Polską związała się na całe życie. Studiowała w Poznaniu, Gdańsku (dyplom z wyróżnieniem w 1973 r.), a także w Wiedniu. W 1975 r. reprezentowała Polskę w IX Konkursie Chopinowskim w Warszawie, na którym została wyróżniona. Koncertowała w Polsce i za granicą, w repertuarze ma dzieła od baroku do współczesności.

  • Jest profesorem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Wychowała wielu laureatów konkursów. Najwybitniejszy jej uczeń - Rafał Blechacz - wygrał Konkurs Chopinowski w 2005 roku. W tym roku Paweł Wakarecy został w tym konkursie wyróżniony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!