Niemalże do ostatniej piłki trudno było wskazać drużynę, która awansuje do niedzielnego finału. Gra Polaków i Amerykanów falowała. Raz seryjnie zdobywali punkty jedni, by za chwilę oddać inicjatywę rywalom.
- Mecz pod większą kontrolą - podsumował sobotnią potyczkę Dawid Konarski. - Tak na poważnie, to bardzo trudno grało się z Amerykanami. Po przegranym drugim secie w trzecim zaczęliśmy wracać do gry. Mieliśmy remis w końcówce, ale jeszcze wtedy nie udało się wygrać. Jednak sytuacja dała nam impuls do gry w czwartym secie. Zaczęliśmy go dobrze i kontynuowaliśmy naszą grę. Tie-breaka zaczęliśmy pięknie, ale trochę nerwów przysporzyliśmy kibicom, żeby też mogli bardziej poczuć emocje.
- Co było naszym atutem? Wytrwałość i niepoddawanie się. Amerykanie są jak walec, który miażdży swoją grą rywali. Postawiliśmy się tym warunkom, zostawiliśmy na boisku serducho i wygraliśmy - wzruszył ramionami gracz Jastrzębskiego Węgla.
To pierwsze zwycięstwo Polski nad USA od trzech lat. W 2015 r. w Pucharze Świata Biało-Czerwoni wygrali 3:1. Od tamtego czasu przegrali trzy spotkania.
- Kiedy jak nie teraz mieliśmy z nimi wygrać? W wielkim turnieju, w półfinale... Zwycięstwo smakuje bardzo dobrze, ale po niedzielnym finale, mam nadzieję, smak będzie jeszcze lepszy - zaznaczył 29-letni Konarski, który zmieniał Bartosza Kurka w każdym secie, poza drugim.
- Bartek znowu zagrał kapitalny mecz. Mimo to cały czas byłem gotowy wejść na boisko. Każdy w tym zespole jest w stanie to zrobić i pomóc drużynie. Cieszę się, że nasza podwójna zmiana się udała. Przecież wszedł też Olek Śliwka, który poprawił nasze przyjęcie i kapitalnie zagrywał. Szkoda, że Artur Szalpuk zagrał trochę słabszy mecz, ale w niedzielę będzie "strzelał" do Brazylii - przekonywał atakujący reprezentacji Polski.
Mecz o złoty medal o godz. 21.15. Wcześniej, o godz. 17. USA zagra z Serbią o trzecie miejsce.