O dawnej „świniarni” na Glinkach i jednym z jej mieszkańców, inwalidzie Marku Kmieciaku, pisaliśmy niedawno.
[break]
Mężczyzna konsekwentnie odmawia przyjęcia pomocy służb socjalnych, mimo że nie ma nóg i mieszka w warunkach urągających wszelkim normom. Nikt nie umie go przekonać, by opuścił śmierdzącą i zaśmieconą komórkę i przeniósł się do schroniska.
Przedwczoraj ok. godz. 22.00 barak przy Solnej został podpalony. Marek Kmieciak był na miejscu razem z drugim bezdomnym Stanisławem B. Na szczęście, sprawcy podłożyli ogień w skrajnej, południowej części budynku, która nie jest zamieszkana przez bezdomnych.
- Spalił się dach i dokładnie to miejsce, w którym kiedyś mieszkał bezdomny Leszek. Gdyby nadal tu przebywał, spłonąłby żywcem. Pan patrzy - pokazuje pani Beata, prowadząc naszego reportera ciemnym korytarzem baraku. Pod nogami chrzęści rozbite szkło, trzeba omijać kałuże i śmieci, których jest tu pełno. Nie jest to też miejsce dla wrażliwych na zapachy.
- Lecha nie ma z nami od 2 miesięcy. On dużo pił. Wcześniej zmarł tu Darek, a przed nim Antoch. Ten to zamarzł - wylicza 45-letni pan Tomasz. Bez domu od przeszło 20 lat. Na Solnej się wychował, a teraz ulica jego dzieciństwa daje mu schronienie w jednym z opustoszałych baraków.
- To miejscowi gówniarze podpalili. Podejrzewamy nawet, kto mógł to zrobić. Kiedyś nie było tu takich problemów. Wszystko się zaczęło, jak miasto zrobiło tu mieszkania socjalne - mówią mieszkańcy osiedla przy ulicy Solnej.
- Czterdzieści lat tu mieszkam i nigdy nie było tu takiego elementu, jak teraz - mówi postawny, wąsaty mężczyzna.
W sobotę w nocy ludzie z Solnej patrzyli jak ratownicy straży pożarnej wynoszą beznogiego Marka Kmieciaka, ratując go od zaczadzenia.
- Posadzili go przed barakiem na gołej ziemi, ale zaraz przyjechało pogotowie ratunkowe i to była dopiero szopka. Zamiast chłopa okryć chociaż jakimś kocem albo wsadzić po prostu do karetki, to zapytali tylko czy się dobrze czuje i go zostawili, a sami schowali się w samochodzie. Czekali, aż przyjedzie straż miejska i go zabierze - opowiada jeden ze świadków. Dodaje, że w tłumie gapiów była grupka wyrostków, z zainteresowaniem śledząca akcję gaszenia pożaru.
- Dziesiąta wieczór, a tu dzieciaki po dwanaście i czternaście lat. To właśnie oni dokuczają bezdomnym z baraku. Sami już piją i trawkę popalają. Mogłaby policja się nimi zająć. Gdzie są w ogóle ich rodzice? - pyta jedna z mieszkanek ulicy Solnej.
Rozmawiamy na schodach „świniarni”. Nagle jeden z bezdomnych uśmiecha się promiennie i woła: - O! Kicha idzie! Patrzcie, wypuścili go.
Faktycznie. W stronę baraku człapie o kulach 59-letni Marek Kmieciak. Ma na sobie brudne dżinsy i złachaną kurtkę.
- Żyjesz? - dopytuje Tomasz. - A radio masz moje?
- Mam, mam - mruczy pan Marek i po schodkach gramoli się do swojej zatęchłej komórki zawalonej szmatami, butelkami i śmieciem wszelkiej maści.
- Jak go zabierali, radio mu pożyczyłem, taki malutki tranzystorek, żeby mu się nie nudziło - wyjaśnia na stronie pan Tomek.
- Na izbę nas wzięli (punkt wytrzeźwień dla bezdomnych-dop. red.). A Stachu będzie za trzy godziny - tłumaczy kolegom Marek Kmieciak.
- To jest ich jedyny dom. Nic dziwnego, że tu wracają. Ta gównażeria nawet sobie nie zdaje sprawy, że podkładając ogień, mogli zabić człowieka. Bo to przecież człowiek, nie? - mówią ludzie z Solnej i powoli rozchodzą się do swoich skromnych mieszkań.
Mieszkańcy z Solnej mówią, że za podpaleniem stoi miejscowa „gównażeria”

Pożar na ulicy GlinkiPożar na ulicy Glinki
Pechowy dla bezdomnych barak przy ul. Solnej 12 w Bydgoszczy w sobotę został podpalony przez nieznanych sprawców. Na szczęście, tym razem jego dzikim lokatorom nic się nie stało.
Podaj powód zgłoszenia
W
A karetka to co? przytulek dla bezdomnych? Byli tam na zabezpieczeniu i czekali na poszodowanych a nie na osoby siedzace ktore NIE CHCIALY od nuch zadnej pomocy. Jak swiadkowie zdarzenia byli tacy wrazliwi na ich los to dlaczego nie wzieli ich do siebie do mieszkania/na klatke schodowa lub nie przyniesli im herbaty?!
Pogotowie to nie pck.
Pogotowie to nie pck.