W przedświąteczny wtorek zawodnik Turowa Zgorzelec przeprowadził pokazowy trening w młodymi adeptami koszykówki z działającego od października 2014 roku Uczniowskiego Klubu Sportowego Basket Regnum Bydgoszcz. Wtedy z nim rozmawialiśmy.
[break]
Jak to się stało, że spotkałeś się z młodzieżą z tego klubu?
Przyczyna jest dość prozaiczna. W UKS Regnum trenuje mój siedmioletni chrześniak Maciek. Ze zrozumiałych względów jest zainteresowany koszykówką i za sprawą jego ojca, a mojego brata, trafił właśnie do tego klubu. Chętnie więc spotkałem się z dzieciakami, które dopiero stawiają pierwsze kroki na parkiecie. Na przyszłość na pewno będę wspierał ten projekt.
Na święta przyjechałeś do Bydgoszczy, spędziłeś je z rodziną. Jednak od pięciu lat - z przerwą - Twoim domem głównie jest Zgorzelec. Które z tych miejsc jest dla Ciebie ważniejsze, gdzie zamierzasz zakotwiczyć na stałe?
Na razie jest mi ciężko na takie pytanie odpowiedzieć. Nie zastanawiałem się, gdzie będę mieszkał po zakończeniu kariery. Przede mną - mam nadzieję - jeszcze kilka dobrych lat grania. Wiadomo, że w Bydgoszczy się urodziłem i wychowałem, tu mieszkają moi najbliżsi, i dlatego Zgorzelec będzie zawsze moim drugim domem.
Ten sezon - jeśli chodzi o stronę sportową - jest dla Ciebie wyjątkowo udany. Twoja drużyna lideruje w lidze bez porażki, a Ty jesteś najskuteczniejszym strzelcem swojego zespołu. W przeszłości jednak miałeś poważne problemy z kontuzjami. Nie grałeś nawet przez cały sezon 2010/2011. Czy wówczas, gdy dopadały Cię kłopoty zdrowotnie nie miałeś chwil zwątpienia, czy nie pojawiały się myśli, by zakończyć karierę?
Moment, gdy przytrafia się kontuzja, jest na pewno bardzo ciężki dla każdego sportowca. Być może były takie chwile, gdy zastanawiałem się, czy nie skończyć z tym wszystkim. Ale to szybko mijało. Nauczyłem się, że po każdym nawet najpoważniejszym urazie można wrócić na parkiet. Z takiego założenia wychodziłem i wychodzę. W ostatnim sezonie też nie grałem przez pięć miesięcy, a zakończyło się bardzo dobrze - zdobyciem mistrzostwa Polski.
Wasz zespół, podobnie chyba jak wiele innych, jest prawdziwą międzynarodową mieszanką. Trener Serb, w składzie jest trzech jego rodaków, jeden Rumun, trzech Amerykanów no i oczywiście kilku Polaków. Czy to nie stwarza problemów z komunikacją na boisku i w trakcie treningów?
Z zawodnikami zagranicznymi dogadujemy się po angielsku. Wszyscy dobrze posługujemy się tym językiem i przy okazji polecam wszystkim jego naukę. Na pewno w różnych okolicznościach się przyda.
W Polsce Turów jest zdecydowanym liderem. W zakończonych właśnie rozgrywkach Euroligi było już dużo, dużo gorzej. Tylko jedno zwycięstwo na dziesięć rozegranych spotkań...
Ten wynik tak nie do końca obrazuję naszą grę. Przede wszystkim w naszej grupie graliśmy z potęgami na Starym Kontynencie, które dysponują nieporównywalnymi budżetami. Obrazowo można powiedzieć, że budżet jednej z takich czołowych drużyn jest większy niż cała nasza liga. Zmierzyliśmy się z pięcioma mistrzami krajów, to była prawdziwa grupa śmierci. Zdawaliśmy sobie sprawę, że każde zwycięstwo to będzie dla nas olbrzymi sukces. Kilka razy byliśmy bardzo blisko wygranej - między innymi z Bayernem Monachium na wyjeździe czy z Armani Mediolan u siebie. Ten bilans nie jest taki, jak byśmy chcieli, ale w sumie nie mamy się czego wstydzić, bo jedynie z Barceloną przegraliśmy bardzo wyraźnie. Jestem pewny, że jedna lub dwie drużyny z naszej grupy będą w Final Four tych elitarnych rozgrywek. Gdybyśmy trafili do innej grupy, to moglibyśmy z powodzeniem walczyć o awans do Top 16.
Podobno wśród graczy euroligowych zapanowała moda na noszenie brody. Widzę, że i ty jej uległeś.
(śmiech). Nie, ja brodę już zapuściłem cztery lata temu, więc może niektórzy mnie naśladują...
Na koniec porozmawiajmy o kadrze. Nie wystąpiłeś w tegorocznych meczach eliminacyjnych do przyszłorocznych mistrzostw Europy, do który biało-czerwoni się zakwalifikowali...
To na razie jest zbyt odległy temat, choć oczywiście cały czas otwarty. Mamy dopiero koniec grudnia. W eliminacjach nie grałem, bo dogadałem się z trenerem reprezentacji Mike’m Taylorem, że muszę do końca wyleczyć kontuzję. Miałem więc czas wolny i - jak widać - to procentuje, bo jestem w dobrej dyspozycji. Na razie koncentruję się na rozgrywkach ligowych i występach w Eurocupie.
Dziękuję za rozmowę.