- Miasto nie wywiązuje się ze swoich obowiązków wobec nas. Interes mieszkańców powinien być ważniejszy niż pieniądze. A gdyby tak wodociągi nie dogadały się z kimś i nie mielibyśmy wody? W tym przypadku chodzi o brak ulicznego oświetlenia. Jak w ciemnościach dojdzie do jakiejś tragedii, to wtedy w minutę się dogadają - takie ostre słowa padły z ust zdenerwowanego bydgoszczanina, który zadzwonił do naszej redakcji.
O problemie pisaliśmy już wielokrotnie. Prawie połowa lamp w Bydgoszczy należy do spółki Enea Oświetlenie. Wiele z nich jest uszkodzonych i od dawna nie świecą. Enea nie naprawia ich, bo nie ma podpisanej na 2020 rok umowy z bydgoskim Zarządem Dróg. Poprzednia obowiązywała do końca 2019 roku. - Obecnie zaproponowaliśmy taką sama umowę jak w 2019 roku, z tą samą stawką za punkt oświetleniowy. Nie rozumiemy dlaczego Zarząd Dróg nie chce jej podpisać. Obsługujemy 350 miast i gmin. W innych podpisaliśmy już umowy eksploatacyjne bez żadnego problemu. A w Bydgoszczy wciąż trwają rozmowy - mówi Elżbieta Darol-Matuszewska, rzeczniczka Enea Oświetlenie.
Co na to bydgoski Ratusz?
- Pomimo, że z naszej strony zostały przekazane wszelkie dane, o które poprosiła spółka Enea, propozycja umowy, której oczekuje miasto, dotąd nie została przedstawiona - informuje zastępca prezydenta Bydgoszczy Mirosław Kozłowicz.
W Fordonie ludzie boją się wychodzić wieczorem na ulice
W pierwszym kwartale 2020 roku Straż Miejska w Bydgoszczy przyjęła od mieszkańców 12 zgłoszeń dotyczących niedziałającego oświetlenie ulicznego i przekazała je Wydziałowi Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Bydgoszczy.
- Trudno jednoznacznie stwierdzić czy niedziałające lampy wpłynęły na poziom bezpieczeństwa w mieście. Na pewno jakość oświetlenia ma wpływ na poczucie bezpieczeństwa, które jest subiektywnym uczuciem - komentuje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy.
U niektórych to poczucie spadło. - Od stycznia nie ma światła na ulicach Edwarda Zurna, Skarżyńskiego, Kwiatkowskiego, Przybory. Strach wychodzić po zmroku – mówi jeden z mieszkańców Fordonu.
JAK DOBRZE ZNASZ BYDGOSZCZ? SPRAWDŹ SIĘ W TYM QUIZIE:
W poprzednich latach umowy między Bydgoszczą a Eneą były podpisywane z opóźnieniem, ale z płatnością za usługę od stycznia i bieżące naprawy były wykonywane. ZDMiKP w Bydgoszczy zapewnia, że teraz też płaciłby za serwis tak jak w wcześniej. - Nie możemy dłużej przyjmować zleceń na pojedyncze naprawy bez umowy. To powoduje kłopoty związane z prawem budowlanym, kosztami właścicielskimi, podatkami. Zarząd Dróg proponował umowę na 10 tysięcy lamp a nie na wszystkie. Gdy pytaliśmy na które konkretnie, to nie wskazał nam tego - mówi Elżbieta Darol-Matuszewska z Enea Oświetlenie.
- Brak umowy nie usprawiedliwia postępującej degradacji własnego majątku przez spółkę Skarbu Państwa - uważa wiceprezydent Bydgoszczy Mirosław Kozłowicz.
2 czerwca prezydent Rafał Bruski spotkał się z prezesem spółki i przedstawił gotowość do natychmiastowego uregulowania należności w wysokości 75% wykonanej usługi, celem rozpoczęcia bieżących napraw, wraz z zobowiązaniem do dalszego pokrycia rzeczywistych kosztów usługi - po określeniu zakresu docelowego negocjowanej umowy oraz weryfikacji metody obliczania stawki za pojedynczą lampę, którą przedstawiła Enea. - Czekamy na stanowisko spółki. Nie możemy sami naprawić lamp Enei, bo naruszylibyśmy prawo własności - dodaje Mirosław Kozłowicz.
Jak informuje zastępca prezydenta Bydgoszczy, dotychczasowy spór pomiędzy miastem, a Enea Oświetlenie dotyczy jej zakresu ilościowego (liczby lamp wskazywanych dotychczas przez Enea Oświetlenie) oraz wyszczególnienia składników (oczekiwanych przez miasto) stawki niezbędnej na zabezpieczenie utrzymania pojedynczej lampy oświetleniowej w przeciągu 1 miesiąca.
O problemie niedziałających lamp Enei w Bydgoszczy pisaliśmy już wcześniej:
- Operator nie naprawi lamp, dopóki nie będzie porozumienia z miastem
- Enea i Bydgoszcz kłócą się o umowę. Ulice wciąż są ciemne
Zobacz też:
Nowy budynek Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy. Zobacz zdjęcia!
