https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Metropolia przeżyje swych grabarzy

Jarosław Reszka
Nie będzie metropolii - ani bydgosko-toruńskiej, ani bydgoskiej, ani żadnej innej. Sejm do 2020 roku nie będzie zajmował się tematem metropolii.

<!** Image 2 align=none alt="Image 199891" sub="Katastrofa w stuletniej kamienicy ADM na ul. Szubińskiej [Fot. Tymon Markowski]"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Nie będzie metropolii - ani bydgosko-toruńskiej, ani bydgoskiej, ani żadnej innej. Sejm do 2020 roku nie będzie zajmował się tematem metropolii.

We wtorek powiadomili nas o tym wyjątkowo jednomyślni w tej kwestii liderzy PO z Torunia (Tomasz Lenz) i Bydgoszczy (Paweł Olszewski). Interesujący to przypadek, gdy o fiasku inicjatywy mocno pompowanej przez premiera i jego gabinet nie informuje sam Donald Tusk czy ktoś z ministrów, na przykład z resortu rozwoju regionalnego, lecz lokalni kacykowie.

<!** reklama>Interesujące jest też tłumaczenie przyczyn fiaska, przedstawione przez posła Lenza: „Sejm zeszłej kadencji chciał przygotować ustawę metropolitalną, ale okazało się, że nie będzie to możliwe. Posłowie z Koszalina i Kielc również chcieli, by ich miasta były metropoliami.

Doszliśmy w tym do absurdu, niedługo radni Pcimia też zgłosiliby taki postulat”. Aha, zaczyna mi świtać. Czy aby metoda cichego pochówku metropolii nie polega na tym, by w każdym z miast, które mamiono metropolitalną mamoną, organizowane są teraz osobne konferencje, na których lokalni liderzy PO tłumaczą, że owszem, wiodąca partia i jej parlamentarzyści chcieli dobrze, lecz plany rozłożyły zaściankowe ambicje i interesiki?

Różnica w składzie papki podawanej na konferencjach byłaby zaś taka, że w Toruniu poseł Lenz, mówiąc o zaściankowych ambicjach, posłuży się przykładem Kielc i Koszalina, natomiast w Kielcach winę za upadek idei metropolii zrzuci się na przykład na skłócone miasta Bydgoszcz i Toruń.

Miejsce metropolii w wizjach jasnej przyszłości dużych polskich miast parę tygodni temu zajęły obszary funkcjonalne, a ostatnio zespoły komunalne. Współdziałanie Bydgoszczy i Torunia w ramach zespołu komunalnego, zdaniem działaczy PO i ludzi marszałka Całbeckiego, miałoby w latach 2014-2020 przynieść obu miastom korzyści rzędu 60 milionów euro. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.

Na razie widzimy jedynie dramatyczne wysiłki premiera Tuska, by budżet Unii Europejskiej na lata 2014-2020 został przyjęty bez dużych cięć wydatków. Rozprawianie o milionach dla regionów na razie jest więc dzieleniem skóry na żywym niedźwiedziu. Autentycznie żal może być jedynie pięknego, mocnego słowa „metropolia”. Czymże jest tytuł przewodniczącego zespołu komunalnego wobec prezydenta metropolii, choćby tylko w budowie? Dlatego jestem przekonany, że imperialnego ducha nie uda się już PO wygasić. Metropolia odżyje przed następnymi wyborami do parlamentu, przygarnięta przez PiS, SLD czy... Ruch Narodowy.

Bydgoskich ambicji na pewno nie zaspokajają powody, dla których w tym tygodniu mówi się o tym mieście w ogólnopolskich mediach. Pierwszym powodem była gigantyczna kolejka, jaka w poniedziałek stanęła przed Wojskowym Szpitalem Klinicznym. Około 700-800 osób, w większości w zaawansowanym wieku, od połowy nocy ściągało tu, by zająć dobre miejsce w ogonku rejestrujących się na wizytę u lekarza specjalisty. I między Bogiem a prawdą, trudno się ludziom dziwić, że sterczeli w kolejce dłuższej niż po lodówkę za komuny, skoro szpital urządza rejestrację raz do roku i nikt z czekających nie wie, ilu zostanie przyjętych i w jakim terminie.

W tym wypadku warto także przysłuchać się tłumaczeniom, jakie przed naszym reporterem rozwinął szef polikliniki: „Próbowaliśmy prowadzić rejestrację co miesiąc, co kwartał i co pół roku, ale nic nie dawało rezultatów. Gdyby wprowadzić rejestrację do różnych specjalistów w różne dni, ludzie pytaliby, czemu muszą kilka razy stać w kolejce. Gdybyśmy chcieli wprowadzić rejestrację przez Internet, wielu osobom sprawiłaby ona problemy”. Racja. Zastanawiam się tylko, dlaczego szef polikliniki nie wziął w ogóle pod uwagę sposobu rejestracji, jakiego wymaga Narodowy Fundusz Zdrowia: codziennie, na bieżąco?

Dzień później Polska usłyszała o Bydgoszczy jako o mieście, w którym w komunalnej kamienicy lokatorka korzystająca z toalety o mały figiel razem z sufitem i muszlą klozetową nie wylądowała w piwnicy. W widmie domu w zarządzie Administracji Domów Miejskich zawaliła się ściana nośna podczas remontu zleconego przez ADM. W tej stuletniej ruderze z gliny naprawiano nieszczelne rury, z których ciekło do piwnicy. Pęknięta od lat ściana nie doczekała się ręki fachowca. W metropolii sprawy potoczyłyby się inaczej?

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski