W piątek biało-czerwoni zdobyli pierwsze medale. Mazurka Dąbrowskiego wysłuchał kulomiot Tomasz Majewski, na drugim stopniu podium stanęła drużyna szpadzistów.
Na igrzyska podopieczny trenera Henryka Olszewskiego przyjechał z dziesiątym wynikiem w sezonie. Jednak w olimpijskiej rywalizacji polski olbrzym postraszył rywali już w kwalifikacjach - w pierwszej próbie uzyskał 21,04. Nie tylko przekroczył kolejną granicę w swej karierze, nie tylko zapewnił sobie miejsce w finale, ale i uzyskał najlepszy rezultat tej części zawodów.
Finał rozpoczął od 20,80, co także dało mu prowadzenie po pierwszej kolejce. W drugiej wyprzedzili go Amerykanin Christian Cantwell - 20,98, Kanadyjczyk Dylan Armstrong - 21,04 i Białorusin Andrej Michniewicz - 21,05.
Decydujący cios
W trzeciej Polak ponownie został liderem wyścigu po olimpijskie złoto - 21,21. Jego szanse na wysoką lokatę rosły, gdyż do ścisłego finału, z udziałem ośmiu zawodników, nie zakwalifikował się dwukrotny wicemistrz olimpijski Adam Nelson. Amerykanin spalił trzy próby, a mistrz świata z Osaki, jego rodak Reese Hoffa uzyskał ledwie 20,53.
<!** reklama>Decydujący cios Majewski zadał rywalom w czwartej serii - 21,51. Drugie miejsce wynikiem gorszym od Polaka o 42 cm zajął Amerykanin Cantwell, a trzeci - 21,05 - był Białorusin Michniewicz. Hoffa dopiero siódmy.
Pchnięcie kulą było pierwszą konkurencją lekkoatletyczną pekińskich igrzysk. Na Stadionie Olimpijskim zasiadło 91 tys. widzów.
„Manewry” Francuzów
Polscy szpadziści w finale ulegli Francuzom, mistrzom olimpijskim także z Aten, 29:45. Srebrne krążki wywalczyli Tomasz Motyka, Radosław Zawrotniak, Adam Wiercioch oraz Robert Andrzejuk, który na planszy pojawił się dopiero w finale.
Zawodnicy z Francji górowali nie tylko umiejętnościami, ale i wzrostem - dzięki czemu mieli wielką przewagę zasięgu. Dodatkowo walczyli szpadą o prostym uchwycie - notabene - francuskim. Łącznie dało to rywalom około 30 centymetrów przewagi w zasięgu.
- Chcieliśmy bardzo wygrać, ale początek nam się nie ułożył. Nie wiem z czego to wynikało. Zawodnicy z Francji byli w doskonałej formie, a do tego mają znacznie lepsze warunki fizyczne. Mam nadzieję, że weźmiemy na nich odwet na kolejnej imprezie mistrzowskiej. Okazją mogą być mistrzostwa świata albo igrzyska olimpijskie - powiedział Zawrotniak.
- W finale Francuzi uzyskali tak wielką przewagę, że chcieli przeprowadzić zmianę „taktyczną” - za kontuzjowanego Jerome’a Jeanneta miał wejść zawodnik rezerwowy Jean-Michel Lucenay, co dałoby mu prawo odebrania złotego medalu. Lekarz zawodów nie stwierdził jednak urazu i sędzia musiał ukarać Francuzów czerwoną kartką.
W tej sytuacji walczący z Jeannetem Zawrotniak postanowił wstrzymać się od prób ataków - po pierwsze walka z kontuzjowanym zawodnikiem nie byłaby fair. Po drugie - uważał, że rywal tylko udaje i dowolne trafienie w broń wykorzysta jako pretekst do zmiany. Zdaniem polskich zawodników czwarty Francuz nie zasłużył na medal.
- Igrzyska są tak skonstruowane, że zawodnik rezerwowy musi wyjść na planszę, by otrzymać medal. My przeprowadziliśmy zmianę przed walką, żeby Robert, który jest integralnym członkiem drużyny również miał medal. Rywale postanowili walczyć najsilniejszym składem - chcieli uderzyć z najmocniejszych dział i sparzyli się na tym - ocenił sytuację Zawrotniak.
- Uznałem w czasie walki, że nie dopuszczę, aby czwarty zawodnik - zupełnie niezasłużenie, odebrał złoty krążek. Ich rezerwowy jest wyraźnie słabszy i mielibyśmy znacznie większe szanse w finale. Nie walczyłem specjalnie - gdybym uderzył w klingę pewnie znowu symulowałby kontuzję i lekarz zgodziłby się na zmianę. Przy okazji było to zachowanie fair play - nie mogłem bić się z kontuzjowanym rywalem - dodał.
Teczka osobowa
Tomasz Majewski
Klub: AZS AWF Warszawa. Ur. 30 sierpnia 1981 roku, 206 cm, waga 140 kg. Najważniejsze sukcesy sportowe. Igrzyska olimpijskie: 1. miejsce (Pekin 2008), 18. miejsce (Ateny 2004). Mistrzostwa świata: 9. miejsce (2005), 5. miejsce (2007). Zdobywając złoty medal powtórzył wyczyn z igrzysk w Monachium w 1972 roku Władysława Komara, którego dziesiąta rocznica śmierci mija dziś.