Marzenia o gorących żeberkach

Lokatorzy większości bydgoskich spółdzielni mieszkaniowych jeszcze w tym tygodniu odczują przyjemne ciepło kaloryferów. Nie dotyczy to jednak wszystkich bydgoszczan.

Decyzja o włączeniu ogrzewania jest indywidualną sprawą każdego zarządcy. - Od dwóch dni chodzę do mojej spółdzielni i pytam, kiedy to nastąpi! Wiem, że w dzień jest ciepło, ale co z porankami i wieczorami! Mamy w mieszkaniu 14 stopni! Boję się, żeby córka się nie przeziębiła. A co ma powiedzieć sąsiadka, która ma kilkutygodniowe dziecko?! - żali się nasz Czytelnik.

<!** reklama left>Zdzisław Lewandowski, zastępca prezesa spółdzielni „Zrzeszeni”, do której należy nasz Czytelnik: - W dzień na dworze jest 20 stopni. W tym czasie mieszkanie zdąży się nagrzać. Śledzimy długoterminowe prognozy. Weekend był zimny, ale wiedzieliśmy, że się ociepli - tłumaczy. - Jeśli uruchomimy ogrzewanie, nie można go będzie wyłączyć. Im później to zrobimy, tym więcej zostanie w kieszeniach lokatorów.

W lepszej sytuacji są lokatorzy Fordońskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, mimo że u nich żeberka też są jeszcze zimne. Prawdopodobnie w najbliższych dniach to się zmieni. Na dzisiejszym posiedzeniu zarząd wskaże termin rozpoczęcia okresu grzewczego. - Zaczęliśmy już o tym myśleć. Prognozy mówią, że będzie ciepło. To dobrze, bo możemy włączyć ogrzewanie, a przy sprawnym systemie samo się ureguluje - włącza się w zimne noce, a wyłącza w ciepłe dni - tłumaczy prezes Zbigniew Sokół. - Gorzej, gdy pada deszcz i waha się temperatura. Wtedy trzeba odkręcić zawory i przegrzać mieszkania.

- Przez trzy dni kontrolowałem temperaturę, było poniżej 10 stopni. To wystarczający argument, by ogrzewanie ruszyło. Chcemy, żeby kaloryfery były ciepłe od środy lub czwartku - mówi Wojciech Łent, prezes spółdzielni mieszkaniowej „Zjednoczeni”. - Zawsze sezon zaczynaliśmy już we wrześniu. Teraz dni są wyjątkowo ciepłe, bierzemy jednak pod uwagę temperatury nocne. A te są już bardzo niskie.