Marysia i kwas wsiadają za kółko [PRZESTĘPCZOŚĆ]

[break]
Ten problem widoczny jest przy krawężnikach, gdzie stają auta kontrolowane przez policjantów, w prokuraturach, szpitalach. Niestety - również wśród rodzin ofiar i sprawców wypadków, spowodowanych jazdą pod wpływem narkotyków. Dziś nikt nie jest w stanie choćby w przybliżeniu określić, ilu potencjalnych morderców jeździ po drogach. Ilu złapano - również nie. Paragraf ten sam, co za jazdę po alkoholu, osobnych statystyk brak.

Przykłady z ostatnich miesięcy? - Niespodziewana kolizja i demolka aut na moście Uniwersyteckim, trzy ofiary w Stryszku - to te najbardziej znane. W obu przypadkach przy sprawcach policjanci znaleźli biały proszek. Dochodzenia trwają.

PRZECZYTAJ:Teraz czas na narkotyki

Kuriozalna sytuacja miała też miejsce wczoraj w nocy. Miejscy strażnicy, czuwający przy monitoringu, zauważyli mężczyznę, wyciągającego woreczek z suszem, nabijającego szklaną lufkę i zaczynającego palić. Po chwili obserwowany wsiadł do auta i odjechał. Na ul. Focha policyjny patrol zatrzymał mazdę. Wstępne badania wykazały, że w woreczku jest marihuana. Zatrzymany mężczyzna trafił najpierw na badania krwi, później do policyjnego aresztu.

Powyższy przypadek był kuriozalny. Na co dzień policjanci tak łatwo nie mają.

- Policyjne narkotestery wykrywają tylko najbardziej znane substancje, jak marihuana, amfetamina, ecstasy, kokaina, czy heroina - mówi nadkom. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa kujawsko-pomorskich policjantów. - Tymczasem rodzajów środków odurzających jest coraz więcej. Dlatego często policjanci zdają się na swoją spostrzegawczość i doświadczenie, kierując podejrzanego na badania krwi.

Policjanci mają do dyspozycji narkotesty oraz urządzenie Drugtest. Kolejny etap to badania krwi. - Monika Chlebicz

- Gigantycznym problemem, również na drodze, są dopalacze - dodaje Dariusz Bebyn, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. - A często skutki ich zażywania są dramatyczne, tak dla przyjmującego, jak i osób mających z nim styczność, natomiast wykrycie ich podczas zwykłej kontroli na drodze jest niezmiernie trudne.

Dlatego tak ważny jest policyjny nos funkcjonariusza. Tak naprawdę narkotester to tylko wskazanie do dalszych badań. Jeżeli podejrzenia są uzasadnione, zatrzymany kierowca musi oddać krew, która następnie badana jest w policyjnym laboratorium. To biegły określa stężenie substancji czynnej i spowodowane przez nią skutki dla organizmu. W efekcie - również kwalifikację jako wykroczenie lub przestępstwo. Karą za to pierwsze mogą być areszt, grzywna do 5 tys. zł oraz obowiązkowo zakaz prowadzenia od 6 miesięcy do 3 lat. Przestępstwo zagrożone jest karą do 2 lat więzienia, zakazem prowadzenia od 3 do 15 lat lub dożywotnio, jeśli złapany jest recydywistą.

Nieoficjalnie szeregowi policjanci przyznają, że nie zawsze wożą z sobą narkotesty. Są drogie - jeden kosztuje około 80 zł. Kilkakrotnie droższe są badania laboratoryjne, przekraczają często 1000 zł.

Nie zmienia to faktu, że w ciągu roku liczba kontroli narkotykowych w regionie wzrosła dwukrotnie. W ubiegłym roku policjanci otrzymali 150 narkotesterów. Setkę wykorzystali tylko od stycznia do marca, ale zapasy są sukcesywnie uzupełniane, a na pobłażliwość nie ma co liczyć.

- Problem prowadzenia po narkotykach rośnie - zwraca uwagę Dariusz Bebyn. - Jeżeli chcemy go rozwiązać, to wzmożonym kontrolom musi towarzyszyć edukacja. W Portugalii poradzono z nim sobie dzięki profilaktyce wśród dzieci i młodzieży, prowadzonej od najmłodszych lat. Przed nami długa droga.