https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marian Machowina. Człowiek, który pokonał Janusza Sidłę!

Tadeusz Nadolski
Marian Machowina w latach 1960-1970 reprezentował barwy Zawiszy Bydgoszcz.
Marian Machowina w latach 1960-1970 reprezentował barwy Zawiszy Bydgoszcz. Tadeusz Nadolski
W międzypaństwowym meczu Polska - USA pokonał samego Janusza Sidłę. Na Stadionie 10-lecia w Warszawie oklaskiwało go 100 tysięcy kibiców.

Były oszczepnik m.in. Zawiszy Bydgoszcz, Marian Machowina, był członkiem legendarnego lekkoatletycznego Wunderteamu, za którego twórcę uważa się trenera Jana Mulaka. Polska reprezentacja w latach 1956-1966 należała do najlepszych na świecie, a nasi zawodnicy seriami przywozili medale z najważniejszych imprez, z igrzyskami olimpijskimi włącznie. Machowina był trochę w cieniu swojego wielkiego rywala Janusza Sidły, ale i on dołożył cegiełkę do sukcesów biało-czerwonych.

Urodził się Pan w 1936 roku w Wągrowcu. Jak i gdzie zaczęła się Pana przygoda ze sportem?
Mój ojciec był piekarzem. Ktoś mu zaproponował, by pojechać na tak zwane wówczas ziemie odzyskane. Dowiedział się, że w Elblągu jest cukiernia i piekarnia „do wzięcia”. Pojechał do tego miasta, załatwił mąkę i uruchomił zakład. Zabrał nas oczywiście ze sobą. Sportem zainteresował mnie starszy brat Eugeniusz, który był trenerem instruktorem lekkiej atletyki.

A skąd się wziął oszczep?
Nie od razu na tę dyscyplinę się zdecydowałem. Próbowałem swoich sił w skokach - wzwyż i w dal, a także w biegach. Ale rzut oszczepem podobał mi się najbardziej. Trochę zainspirował mnie nauczyciel wychowania fizycznego, który przyjeżdżał do Elbląga z Gdańska. Zresztą sam też startował w zawodach. Widziałem jak ładnie rzuca i bardzo mi się to spodobało. Z czasem okazałem się od niego dużo lepszy, bo on rzucał około pięćdziesięciu paru metrów, a ja w szczytowym okresie kariery ponad osiemdziesiąt.

Początkowo startował Pan w barwach klubów z Elbląga i Gdańska. W 1960 roku przeniósł się Pan do Zawiszy. W jakich okolicznościach?
Namówił mnie jeden z zawodników Zawiszy. Powiedział wprost: - Marian, chodź do nas, do Bydgoszczy. W klubie nie mamy dobrych oszczepników, drużyna staruje w I lidze, przydasz się. I tak się zdecydowałem, tym bardziej, że kierownikiem sekcji był dyrektor Zakładów Mięsnych, w których zostałem zatrudniony w komisji inwentaryzacyjnej. Przyjmował mnie szef klubu Edmund Milecki. Otrzymałem pokój w tak zwanych „olimpijkach”. Dzieliłem go z Romanem Dakiniewiczem, który skakał o tyczce i grał w siatkówkę w Zawiszy, a potem został znanym trenerem, oraz Józefem Karniewiczem, wychowawcą wielu pokoleń znakomitych gimnastyków.

W tamtych latach bardzo popularne były mecze międzypaństwowa, w których w każdej dyscyplinie startowało po dwóch zawodników z każdej reprezentacji. W jednym ze spotkań z reprezentacją USA, w 1962 roku, rzut oszczepem Polacy wygrali podwójnie.
Tak. Jak byłem pierwszy, a mój wielki rywal, Janusz Sidło drugi. To odebrano wówczas jako wielką sensację.
W 1962 roku na mistrzostwach Europy w Belgradzie zajął Pan czwarte miejsce. Do medalu zabrakło niewiele.
Powiem panu, że płakać mi się chciało, bo przez pięć kolejek byłem na trzeciej pozycji. W ostatniej mistrz olimpijski z Rzymu, Wiktor Cybułenko, przerzucił mnie, awansował na drugi stopień podium, ja spadłem na czwarte miejsce za moim kolegą z reprezentacji Władysławem Nikiciukiem. Przy okazji tych mistrzostw mogę przypomnieć taki obrazek, pokazujący, jakie to były czasy. Do stolicy ówczesnej Jugosławii przyjechał Armin Hary, złoty medalista IO na 100 m z Rzymu. Już nie jako zawodnik, bowiem karierę zakończył przedwcześnie w wieku zaledwie 24 lat, a jako przedstawiciel firmy Adidasa. W trakcie zawodów w ramach takiej promocji Niemiec rozdawał z samochodu zawodnikom buty i kolce. Poprosiłem Zdzisława Krzyszkowiaka, który mówił po niemiecku, by mi takie buty w rozmiarze 42 załatwił. I w ten sposób stałem się właścicielem butów, o których w Polsce mogliśmy tylko pomarzyć.

Legitymował się Pan rekordem życiowym 81,27 m.
Najlepiej spisywałem się podczas meczów międzypaństwowych. Stawka tych spotkań mobilizowała mnie dodatkowo. Swoje najlepsze rezultaty uzyskiwałem właśnie podczas tych pojedynków.

Pod koniec kariery przeniósł się Pan do BKS Bydgoszcz?
Ponieważ ukończyłem kurs instruktora lekkiej atletyki, klub zaproponował mi posadę trenera oraz równolegle etat w Bydgoskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego „Przemysłówka”.

W końcu jednak opuścił Pan Bydgoszcz.
Mój ojciec wybudował dom w Krynicy Morskiej, w którym pokoje wynajmowane były letnikom. Po jego śmierci razem z żoną przeprowadziliśmy się nad morze i zajęliśmy się, można tak powiedzieć, działalnością gospodarczą.

Ze sportem tak na dobrą sprawę nigdy Pan nie zerwał.
Od 20 lat jestem członkiem Polskiego Związku Weteranów Lekkiej Atletyki i równolegle Pomorskiego Klubu Weteranów. Przez cały ten czas biorę udział w zawodach. Moje najlepsze wyniki wyglądają następująco: w kategorii 70 lat - 40,46 m, 75 lat - 33,80 m, 80 lat - 27,80.

TECZKA OSOBOWA Marian Machowina
Ur. 21 lipca 1936 w Wągrowcu - polski lekkoatleta, oszczepnik.
Czwarty zawodnik mistrzostw Europy w Belgradzie (1962 r.) z wynikiem 77,15. Dwukrotny brązowy medalista mistrzostw Polski (w 1959 i 1962 r.). Sześciokrotny uczestnik meczów międzypaństwowych, w latach 1961 - 1962, w których odniósł 3 zwycięstwa. W rankingu Track and Field News sklasyfikowany na 6. miejscu w roku 1961 r. i 7. miejscu rok później. Reprezentował barwy Startu Gdańsk (1954 - 1955), Startu Elbląg (1956 - 1958), Lechii Gdańsk (1959), bydgoskiego Zawiszy (1960 - 1970) i Budowlanych Bydgoszcz (od 1970 roku). Karierę sportową zakończył w 1974. Rekord życiowy: 81,27 (1 września 1962, Łódź).

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski