Podjęto już działania, które mają zminimalizować skutki ewentualnego zarażenia drobiu w Polsce wirusem ptasiej grypy.
Niebezpieczeństwo pojawienia się tej choroby w Polsce istnieje - poinformował wczoraj główny lekarz weterynarii Krzysztof Jażdżewski.
We wtorek rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych podało, iż w ciągu 24 godzin na Uralu w rejonie Czelabińska na ptasią grypę padło co najmniej 497 ptaków. Epidemię spowodował ten sam wirus - H5N1, który w ostatnim roku zdziesiątkował ptactwo w Azji, powodując też śmierć ponad 60 ludzi. W związku z masowym padaniem ptaków na zachód od Uralu podejrzewa się, że wirus ptasiej grypy przedostał się do europejskiej części Rosji - alarmowały w środę władze w Moskwie.
- Tak jak większość krajów członkowskich UE, Polska musi się przygotować na wypadek ptasiej grypy, która może być spowodowana wirusem przeniesionym przez zarażone wędrujące ptaki np. gęsi czy kaczki - powiedział Jażdżewski.
Zaznaczył, że Inspekcja Weterynaryjna przygotowała plan gotowości na wypadek wystąpienia tej choroby. Do ewentualnego pojawienia się ptasiej grypy przygotowują się także inne kraje UE jak Anglia czy Holandia.Zdaniem Jażdżewskiego, nikt nie jest w stanie ocenić, czy ptaki przelatujące jesienią na południe Europy będą zakażone wirusem. Jeżeli tak by było, to istnieje potencjalne duże niebezpieczeństwo zakażenia drobiu w Polsce. Jak dodał, prowadzone działania mają na celu przygotowanie się na wystąpienie pierwszego przypadku. Pierwsze 48 godzin jest najważniejsze. Musi nastąpić blokada całego terenu i absolutny zakaz wywozu drobiu i pasz. Konieczne będzie także wybicie całego stada drobiu. Zasad tych trzeba przestrzegać bardzo rygorystycznie.
Hodowcy, którzy będą musieli zutylizować drób, otrzymają rekompensaty - powiedział Jażdżewski.
