Dzicy lokatorzy, którzy postanowili zostać na zawsze. Przeganiani z parapetu, z chodnika, a szczególnie z lotniska.
<!** Image 2 align=right alt="Image 108052" sub="Mewy panoszą się w mieście. Żerują choćby nad Balatonem, ale właściwie wszędzie ich pełno. Fot. Dariusz Bloch">Ornitolodzy uważnie zliczają skrzydlate istoty, które przecinają bydgoski nieboskłon. Sroga zima sprawiła, że ptaków u nas zatrzęsienie. Głównie tych kojarzących się z morzem i z... Alfredem Hitchcockiem.
Obsiadają brzegi rzek, stawów, zwłaszcza tam, gdzie widać szczeliny w lodzie. Łabędzie, mewy śmieszki, mewy srebrzyste, kaczki. W zaskakująco liczebnych stadach domagają się karmienia. Internauci swoje spostrzeżenia umieszczają w sieci. - Nad Balatonem tłok - pisze pan Władysław. - Łabędzi niemych zauważyłem aż 42, łysek - 25, jemiołuszek - pewnie z 300 ich przeleciało. No i mewy, duże mewy, od strony Wisły, w kierunku centrum miasta stadem przeleciało ponad dwa tysiące osobników. Ciekawe, gdzie one nocują? na bydgoskich budynkach?
<!** reklama>Inwazję zauważają specjaliści z Katedry Zoologii UTP. - Można powiedzieć, że to nalot - mówi dr inż. Piotr Indykiewicz. - Od siedmiu lat prowadzimy akcję zimowego liczenia ptaków wodno-błotnych. W porównianiu z przełomem 2006-2007 skrzydeł w powietrzu jest więcej. Powód? Surowa zima. Pozamarzane akweny wokół zmuszają ptaki do żerowania w mieście. U nas szukają dostępu do wody, do pokarmu. Na przykład łabędzie. Jest ich aż 280 sztuk. A dwa lata temu gościliśmy jedynie ponad 80 osobników. Mewa śmieszka - kolejny dziki lokator. W Myślęcinku istnieje największe w Polsce północnej ich miejsce lęgowe. - Par żyje tam od tysiąca trzystu do dwóch tysięcy. Co daje około 3,5 tysiąca dorosłych osobników. Każda para wychowuje po dwa pisklęta, co daje jednocześnie około 9 tysięcy ptaków. W Bydgoszczy na zimę zostaje ich jednak tylko około 400. To sporo, bo dwa lata temu naliczyliśmy mew śmieszek 130. Duże mewy srebrzyste, siodłate i pospolite. Dwa lata temu - kilkadziesiąt, teraz, przy samej rzece - 900. Nie szkodzą nam. Oczyszczają miasto z padliny. Zdarza się, że zjadają chore gołębie.
<!** Image 3 align=right alt="Image 108052" sub="Sroga zima zmusza ptaki do okupowania całego miasta. Jest ich coraz więcej... Fot. Dariusz Bloch">O niebo nad bydgoskim Portem Lotniczym dba Kacper Brzóska, magistrant dr. Piotra Indykiewicza, który ze swoimi sokołami monitoruje płytę lotniska. - Przestrzeń uwalniają od ptaków specjalnie szkolone sokoły - potwierdza Waldemar Niedźwiecki, kierownik ds. Operacyjnych Portu Lotniczego. - Sokoły wypuszczane są na loty, by przepłoszyć - co ważne - a nie zlikwidować mniejsze okazy latające w okolicy pasa startowego. Do dyspozycji mamy również armatki i broń hukową, i kilkanaście rozmaitych sygnałów odstraszających, które działają na różne gatunki ptaków.
Co lata?
- Mewy śmieszki: zimą było 130, jest 400 (wiosną i latem 9 - 10 tysięcy).
- Łabędzie: było 80, jest 280.
- Mewy srebrzyste: było kilkadzisiąt, jest 900.