Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mama nie chciała żołnierza

Maria Warda
Żniński społecznik kilka dni temu skończył 85 lat. Prowadzi aktywny tryb życia. Pomaga organizować zawody sportowe i chętnie je komentuje.

Żniński społecznik kilka dni temu skończył 85 lat. Prowadzi aktywny tryb życia. Pomaga organizować zawody sportowe i chętnie je komentuje.<!** Image 2 align=none alt="Image 194679" sub="Bez Tadeusza Mazanego nie może obyć się żaden mecz organizowany przez Ludowe Zespoły Sportowe / fot. Maria Warda">

Trudno uwierzyć, że świętował Pan 85. urodziny.

Sam nie mogę w to uwierzyć, bo na duchu czuję się bardzo młodo. Niestety, ciało daje o sobie trochę znać. Żal mi, że być może już za chwilę nie będę mógł pracować. Tak lubię być między ludźmi, a najlepiej czuję się wśród młodych, w szkole. Kiedy patrzę, jak są wysportowani i radośni, serce rośnie.

To fakt. Patrząc na dzisiejszą młodzież możemy być dumni, Pana młodość z pewnością nie była tak radosna.

Ponad pięć lat z życiorysu zabrała mi wojna. Nie mogłem się uczyć w szkole, ale nauczyłem się fryzjerstwa damskiego i męskiego. Zakład był przy Rynku, tam gdzie dziś PSS ma sklep ze szkłem. Po wojnie zdałem egzaminy czeladnicze i mistrzowskie. Wykonywałem proste fryzury, jak strzyżenie, golenie, trwała.

Są osoby, które do dziś nie mówią inaczej jak „fryzjer Mazany”. Ja jednak nie kojarzę Pana z tym zawodem.

Zaraz po wojnie zapisałem się do liceum. Zdawałem dwie matury, małą i dużą. Później, w 1947 roku poszedłem do wojska do Wrocławia, gdzie w stopniu sierżanta spędziłem 5,5 roku.

Zdecydował się Pan na taki krok w sytuacji, kiedy w powietrzu wisiała groźba kolejnej wojny?

Nie wierzyłem w to za bardzo, chociaż ciągle straszono nas kapitalizmem. Dowództwo kładło nam w głowy, że nie możemy dopuścić, aby opanował nas obcy ustrój. Mamie nie podobało się to, że ma syna w wojsku. Ciągle płakała i błagała. Uległem jej namowom, bo ja byłem taki synek mamusi. Zresztą inaczej być nie mogło, bo w naszym domu mama rządziła, ojciec się nie wtrącał. Nie wyobrażałem sobie, aby jej nie słuchać.

Łatwo było wrócić do cywila?

Trochę mi było żal opuścić wojsko, ale jestem takim człowiekiem, który w każdej sytuacji znajdzie dla siebie pole do działania. Trochę popracowałem w zakładzie fryzjerskim, a wkrótce podjąłem studia ekonomiczne, rozpocząłem pracę w wydziale finansowym Urzędu Gminy w Żninie i zacząłem działać w Ludowych Zespołach Sportowych.

W pracy wypatrzył Pan sobie żonę...

Moje biuro mieściło się w budynku policji, okna wychodziły na przedszkole, które wówczas mieściło się przy ulicy Sienkiewicza. To był drewniany barak, dziś pewnie mało kto pamięta, jak wyglądał. Do tego przedszkola chodziła codziennie do pracy drobna blondynka. Obserwowałem ją z mojego okna. Pomyślałem sobie: „fajna, pasowałaby do mnie” - bo i ja niedużego wzrostu jestem. Zebrałem się w sobie i poszedłem do tego przedszkola. Przedstawiłem się i zapytałem: „czy Pani zechciałaby się ze mną kiedykolwiek spotkać”. Powiedziała, że tak. Już ponad 60 lat z sobą jesteśmy. Wychowaliśmy dwójkę dzieci. Mamy wnuki i wspaniałe prawnuczki.

Ma Pan receptę na szczęśliwe życie?

Najważniejsze to wzajemny szacunek. Śmieję się, że w domu rządzę ja, bo to cecha po mojej mamusi, ale gdziekolwiek idę, mówię do mojej Wandzi, że wychodzę na przykład na zawody i spędzę na stadionie cztery godziny, lub, że idę na ryby nad Małe Jezioro i nie będzie mnie pięć godzin. Żona kocha psy, więc i ja je lubię.

Mocno zaangażował się Pan w propagowanie sportu wiejskiego. Dlaczego wiejskiego, a nie miejskiego skoro mieszka Pan od urodzenia w Żninie?

Kocham wieś. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi, z sołtysami z naszych wiosek. Przekonałem się, że jak się ludzi szanuje to i ludzie szanują ciebie. W Ludowych Zespołach Sportowych działam od 1952 roku. Dostałem sporo odznaczeń, w tym Złoty Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Nie zmarnowałem życia.<!** reklama>

Ma Pan także Złotą Odznakę Polskiego Związku Wędkarskiego. Złowił Pan rybkę swojego życia?

To był sandacz o wadze 8,80 kilograma, złowiony na jeziorze w Gogółkowie. Sam bym go z wody nie wyciągnął. Pomagał mi kolega. Cała rodzina miała święto.

Teczka personalna:

Tadeusz Mazany: W latach 1998-2002 radny Rady Miejskiej, gdzie pełnił funkcję wiceprzewodniczącego. Od 1952 roku działa aktywnie w Zrzeszeniu Ludowych Zespołów Sportowych. Za działalność społeczną na rzecz miasta i wsi uhonorowany tytułem „Zasłużony dla gminy Żnin”. Posiada tytuł „Honorowego Sędziego Lekkiej Atletyki”. Odznaczony „Złotym Krzyżem Zasługi”, oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!