Polska ekipa udała się do Tokio na rekonesans trasy przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. Cechują ją krótkie podjazdy, ale przede wszystkim większa naturalność w porównaniu do tych w Londynie i Rio de Janeiro. Tam zdecydowana większość przeszkód była sztuczna. Maja Włoszczowska wraz z ekipą Kross Racing Team wykorzystała pobyt w Japonii również na znalezienie odpowiedniego miejsca na przyszłoroczne, przedstartowe zgrupowanie.
- Podczas pieszej inspekcji trasa wydawała się bardzo ciężka, a miejscami nieprzejezdna. Na pierwszym oficjalnym treningu perspektywa uległa jednak zmianie. Technicznie trasa stanowi dla zawodników bardzo duże wyzwanie. Miejscami brakuje miejsc do wyprzedzania na zjazdach, ale należy podkreślić, że jest bardzo widowiskowa – podsumował w komunikacie prasowym Kross Racing Team Kornel Osicki, menedżer ekipy i trener kadry narodowej w kolarstwie górskim.
Polski zespół spędził w Japonii siedem dni. Czas poświęcił również na dokładną analizę miejsc pod kątem przyszłorocznego zgrupowania, poprzedzającego start w igrzyskach olimpijskich. – Poza samą infrastrukturą, interesowały nas miejsca do treningów zarówno na rowerze górskim, jak i szosowym. Zdobyliśmy wiele cennych informacji i mam nadzieję, że przełożą się one na jak najlepszy wynik – dodał Kornel Osicki.
Podczas pobytu w Tokio Włoszczowska wzięła udział w wyścigu testowym, próbie olimpijskiej przed igrzyskami. Finiszowała na 11. pozycji, natomiast jej kolega z Kross Racing Team, Ondrej Cink, uplasował się na siódmym miejscu. Ważniejsze od wyniku było jednak sprawdzenie samej trasy oraz sytuacji, które mogą zaistnieć podczas imprezy czterolecia.
Dwukrotna wicemistrzyni olimpijska swój start podsumowała na swoich profilach w mediach społecznościowych. - Trasa sprawiła więcej frajdy niż wyglądała na początku. Będę zadowolona, mogąc wrócić tu w lipcu przyszłego roku - napisała.
