https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mają pracę i robią to, co lubią

Marek Wojciekiewicz
Okazuje się, że wykonując niszowe zawody, można się utrzymać na przyzwoitym poziomie. Trzeba tylko mieć dobry pomysł, umiejętności i wierzyć w siebie.

Okazuje się, że wykonując niszowe zawody, można się utrzymać na przyzwoitym poziomie. Trzeba tylko mieć dobry pomysł, umiejętności i wierzyć w siebie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 5180" >Rosnące bezrobocie zmusza ludzi do poszukiwania zajęcia w zawodach innych niż te, których się wyuczyli. Dla wielu szansą na samozatrudnienie, stało się to, co dotąd robili w wolnych od pracy zawodowej chwilach.

Marek Włoch ze Świecia 16 lat temu zainteresował się witrażami. W tym czasie pracował jako specjalista od systemów komputerowych. Nie przypuszczał wtedy, że to nowe hobby stanie się w przyszłości jego zawodem.

Szklane pasje

Początkowo Marek Włoch wyrabiał witraże przy użyciu folii i taśm imitujących ołów.

- Jednak prawdziwym wyzwaniem był dla mnie witraż wykonywany techniką tradycyjną, czyli ołów i szkło barwione w masie - opowiada. Dzisiaj jego firma zajmuje trzy pomieszczenia w zabytkowym budynku po starym browarze w Świeciu. - Witraże stały się modne. Zdobią siedziby urzędów i prywatne domy co zamożniejszych ludzi. Wyrabiam z nich przeszklenia drzwi, okna, zdobienia luster i wiele innych rzeczy. Mam odbiorców zarówno w kraju, jak i za granicą - wyjaśnia Marek Włoch.

Wojciech Stemplowski z Poledna przez dziewięć lat był magazynierem w Sartowicach. Niestety, zakład upadł. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce.

Kowal swojego losu

Wojciech Stemplowski myślał o warsztacie mechanicznym lub o świadczeniu usług dla rolników. Wybrał to drugie. Prawie dwa lata kuł lemiesze. - To taka masówka - śmieje się. - W młodości jednak dużo rzeźbiłem, malowałem i postanowiłem poszerzyć działalność. Kowalstwo artystyczne okazało się tym, do czego przez wiele lat podświadomie dążyłem. To wymarzone pole do popisu dla talentów konstruktorskich i artystycznych - podkreśla Wojciech Stemplowski. Od sześciu lat jego kuźnię opuszczają wspaniałe kute meble i bramy, które wykonuje na indywidualne zamówienia co zamożniejszych inwestorów.

Jerzy Kramaszewski z Kosowa był bezrobotny przez wiele lat. Czasami udwało mu się znaleźć zatrudnienie przy robotach interwencyjnych. W młodości pomagał ojcu przy wyplataniu koszy z wikliny. Dzisiaj robi to sam. W ten sposób dorabia sobie na życie.

Kipa z wikliny

- Kosz w miejscowym żargonie to kipa. Robię kipy duże, średnie i małe. Wszystkie używane w promieniu 50 kilometrów to moja robota - mówi z dumą Kramaszewski.

Witrażysta, kowal, plecionkarz - to zawody wydawałoby się zapomniane, jednak dla tych ludzi okazały się doskonałym pomysłem na życie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski