Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Nadolski: - Nic nie wskazuje, żeby wojna na Ukrainie miała się szybko skończyć

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
- Każdego dnia ginie lub jest rannych kilkuset żołnierzy rosyjskich i kilkuset ukraińskich - mówi dr hab. Łukasz Nadolski z Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy.
- Każdego dnia ginie lub jest rannych kilkuset żołnierzy rosyjskich i kilkuset ukraińskich - mówi dr hab. Łukasz Nadolski z Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy. MWL
O obecnej sytuacji na Ukrainie i zachodnim sprzęcie wojskowym biorącym udział w walkach rozmawiamy z dr. hab. Łukaszem Nadolskim z Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy.

Jaka wg Twojej wiedzy jest w tej chwili sytuacja na ukraińskim froncie? Mam wrażenie, że przekazy na ten temat są dość skąpe...
Ukraińcy w kilku miejscach posuwają do przodu. Wolniej niż by chcieli, ale jednak zdobywają teren. Szczególnie trudna sytuacja dla Rosjan jest na Zaporożu, a także pod Bachmutem. Obie strony ponoszą bardzo poważne straty – każdego dnia ginie lub jest rannych kilkuset żołnierzy rosyjskich i kilkuset ukraińskich. Na temat tego co się dzieje wiemy całkiem sporo, więcej niż w innych konfliktach zbrojnych na przestrzeni historii wojen. Jest naturalne, że walczące strony nie ujawniają informacji kluczowych przy analizie pola bitwy – jakie siły są zaangażowane, jakie otrzymały one rozkazy, gdzie przebiega linia frontu i jaki jest rzeczywiście poziom strat obu stron. Oczywiście OSINT („biały wywiad”) ułatwia nam analizę walk, ale jeśli ktoś sądzi, że na podstawie bardzo wycinkowych informacji można wyciągnąć daleko idące wnioski uważam, że się myli. Bez dostępu to choćby wybranych dokumentów Ukraińców i Rosjan, licznych relacji walczących żołnierzy trudno szczegółowo odtworzyć przebieg konkretnej bitwy.

Czy ukraińska kontrofensywa rzeczywiście znacząco zwolniła? Jeżeli tak, z czego to wynika?
Wiele osób miało zbyt duże oczekiwania wobec Ukraińców. Rosjanie bardzo dobrze przygotowali się do obrony, zbudowali umocnienia, położyli tysiące min. Co więcej Ukraińcy nie mają panowania w powietrzu. Rosjanie wykorzystują śmigłowce szturmowe jako odwód przeciwpancerny, wystrzeliwując przeciwpancerne pociski kierowane spoza zasięgu przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych. Patrząc na historię wojen nie ma wielu przypadków, gdy strona posiadająca znacznie słabsze lotnictwo była w stanie skutecznie atakować. Rosyjscy żołnierze walczą generalnie z dużą odwagą (determinacją i fatalizmem charakterystycznym dla sowieckiego/rosyjskiego człowieka), zwraca uwagę relatywnie mała liczba rosyjskich jeńców. W takiej sytuacji postępy Ukraińców są chyba większe niż można było przewidywać i wynikają z dużych umiejętności, pomysłowości i wysokiego morale ukraińskich żołnierzy.

W materiałach zdjęciowych i filmowych zachodni sprzęt, który trafił na Ukrainę, pojawia się dość rzadko. Czy w praktyce jest go po prostu tak mało, czy może Ukraińcy specjalnie się nim nie afiszują?
Pewne systemy uzbrojenia należy ukrywać przed wścibskim okiem obserwatorów, np. bardzo cenne zestawy przeciwlotnicze jak NASAMS czy MIM-104 Patriot. Inne pojawiają się częściej, szczególnie pojazdy pancerne, ale musimy pamiętać, że w jednostkach liniowych dominuje nadal sprzęt post sowiecki. Ze względu na charakter tej wojny (m. in. znaczenie dronów, skuteczność ognia artyleryjskiego, miny itd.) w jednym miejscu rzadko pojawia się więcej niż kilkanaście, kilkadziesiąt pojazdów pancernych.

Czy zachodni sprzęt znacząco wzmocnił ukraińskie siły?
Tak i to bardzo. Sprzęt zachodni to zupełnie nowa jakość na Ukrainie. Oczywiście nie ma na świecie pojazdu, czołgu, którego nie da się zniszczyć. Nawet słynne izraelskie Merkawy padały ofiarą palestyńskich, czy też libańskich bojowników. Zachodni sprzęt posiada jednak olbrzymie możliwości bojowe, od wyrzutni rakietowych M142 HIMARS, przez rakiety do zwalczania radarów AGM-88 HARM po czołgi Leopard 2A6. Ukraińskie źródła zgodnie potwierdzają, że zachodnie pojazdy zapewniają zdecydowanie większe szanse na przeżycie niż postsowieckie „teciaki” czy też BMP. Wiele wskazuje na to, że zaledwie kilka dni temu, pod Robotyne na Zaporożu ukraiński bojowy wóz piechoty M2 Bradley poraził przeciwpancernym pociskiem kierowanym najnowszy rosyjski czołg T-90M. Pancerz został przebity, załoga uciekła, a lekko uszkodzony T-90M trafił w ręce Ukraińców. Taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia, gdyby naprzeciwko tego czołgu stanął BMP-1 lub 2.

Nie ulega jednak wątpliwości, że Ukraińcy potrzebują dalszej pomocy szeroko rozumianego zachodu, a szczególnie wyczekiwane są nowoczesne myśliwce. Miejmy nadzieję, że już wkrótce F-16 pojawią się na niebie Ukrainy. Nie będzie to jednak magiczne rozwiązanie. Rosyjskie myśliwce są bardzo groźne, a walki powietrzne to w zasadzie jedyny aspekt tej wojny w którym dominuje agresor – stosunek zestrzeleń jest bardzo niekorzystny dla Ukraińców. Nic niestety nie wskazuje na to, by ta wojna miała się szybko skończyć.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera