Po kilku porażkach, które nie powinny się Łuczniczce przytrafić, w środę bydgoszczanie wreszcie poczuli smak zwycięstwa w starciu z BBTS Bielsko-Biała (3:0). Było trochę nerwowo, pierwszego seta wygrali do 23, w trzecim pozwolili się gościom „rozkręcić” (z 16:11 na 17:15), ale na szczęście w końcówce wygrali go łatwo.
Sztab szkoleniowy postawił na szóstkę: Yudin, Nowakowski, Szczurek, Katić, Sacharewicz, Filipiak, do tego na libero grał Czunkiewicz, a na zmiany wchodzili Sieńko i Bobrowski. Na tle BBTS się sprawdzili.
Z boku grze kolegów przyglądali się Rohnka, Gromadowski i Jurkiewicz. Ten ostatni, najdłużej z obecnie grających zawodników w Bydgoszczy, bardzo się ucieszył się, że drużyna do końca zachowała czujność.
- Obyśmy częściej schodzili na przerwę przy naszym prowadzeniu 2:0 i utrzymywali wypracowane przewagi - stwierdził Jurkiewicz.
Najbardziej wartościowy zawodnik spotkania, Bartosz Filipiak, który poprzedni sezon spędził w I-ligowej Victorii Wałbrzych, atakował 31 razy, zdobywając z tego 16 punktów, a do tego dołożył dwa asy i jeden blok. Może od razu nie zastąpi Jakuba Jarosza, ale ma chłopak potencjał na solidnego atakującego.
Natomiast krótko po środowym spotkaniu trener Piotr Makowski i Patryk Szczurek bardzo szybko udali się do szatni.
- Chciałem pogadać. Rozmawialiśmy na temat meczu - mówi trochę tajemniczo trener. - Wierzę, że nasza gra będzie coraz lepsza. W starciu z Bielskiem poprawiliśmy kilka elementów, ale szczególnie cieszyła postawa na bloku, do tego mieliśmy kilka wybloków i rywalom trudno było się przebić. Momentami mogła się też podobać zagrywka. Ale jak mówię, momentami.
Przed Łuczniczką mecze w Kielcach i u siebie z Będzinem.
- I po tych spotkaniach zobaczymy, w jakim pójdziemy kierunku - dodaje Piotr Makowski.
W tabeli Łuczniczka jest 12.
Effector - Łuczniczka, sobota, godzina 17.00