Od poniedziałku 20 kwietnia płonie Biebrzański park Narodowy - największy w Polsce. Ogień objął około 6 tysięcy hektarów terenów porośniętych trzcinami i trawami. To głównie torfowiska, co czyni akcję ratowniczo-gaśniczą szczególnie trudną i niebezpieczną, bo wjazd pojazdami gaśniczymi jest niemożliwy, a palące się torfowiska zapadają się pod niewielkim ciężarem.
Strażacy, leśnicy i żołnierze muszą gasić ogień za pomocą sprzętu podręcznego, tzw. tłumic, a palące się torfowisko jest zalewane wtłaczaną pod jego powierzchnię wodą. Dlatego Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Toruniu, na prośbę Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych, skierowała do pomocy śmigłowiec Bell 206 Long Ranger, który będzie wykonywał zrzuty gaśnicze.
- Śmigłowiec udostępniony przez toruńską dyrekcję Lasów Państwowych jest jednosilnikowy, jednak to wystarczy by wytworzyć siły nośne dla własnego ciężaru (955 kg) oraz maksymalnego ładunku (860 kg). Obciążenie zewnętrzne, które można przetransportować za pomocą śmigłowca wynosi ponad pół tony. To bardzo ważne, bo zbiornik na wodę, który jest podczepiany do śmigłowca, tzw. bambi bucket może pomieścić 500 litrów wody. Śmigłowiec wodę może pobrać ze zbiornika wodnego, również naturalnego, odbywa się to w trakcie lotu - przekazała nam Honorata Galczewska, rzecznik RDLP w Toruniu.
Śmigłowiec stacjonuje w Leśnej Bazie Lotniczej w Kruszynie na terenie Nadleśnictwa Włocławek i pomaga w walce z pożarami lasów, jednak teraz jest niezbędny na Podlasiu. RDLP w Toruniu informuje, że w związku z wylotem śmigłowca z bazy konieczne było przeorganizowanie lotniczego zabezpieczenia przeciwpożarowego lasów. Samolot typu dromader z Leśnej Bazy Lotniczej w Rytlu został przebazowany do Leśnej Bazy Lotniczej w Toruniu, skąd wraz z jeszcze jednym tego typu samolotem gaśniczym, będzie teraz wykonywał loty gaśnicze.
