Polak jak chce, to potrafi ukraść wszystko. Nieważne, czy jest to łyżeczka, komputer, telefon komórkowy, czy element garderoby.
<!** Image 2 align=right alt="Image 110578" sub="Szpital, miejsce stosunkowo bezpieczne, nie jest wolny od kradzieży. Trudno upilnować wszystkich ludzi, którzy codziennie przychodzą do placówki Fot. Marek Wojciekiewicz">Kradzieże w sklepach, w szczególności marketach, są zjawiskiem powszechnym. Jednak, jak się okazuje, nie tylko tam dochodzi do takich sytuacji. Również szkoły, szpitale i restauracje narzekają na złodziei. I chociaż starają się upilnować sprytnych rabusiów, nie zawsze to się im udaje.
- Muszę powiedzieć, że ten proceder nie jest aż tak częsty, ale jednak się zdarza – twierdzi Tomasz Ławrynowicz, dyrektor Nowego Szpitala w Świeciu. - Ostatni przypadek mieliśmy tydzień temu. Wtedy to z szafki personelu zniknęły przedmioty osobiste naszego pracownika. Sprawcy nie udało się ustalić. Do kradzieży doszło również jesienią ubiegłego roku przed budynkiem szpitala. Wtedy ktoś zabrał nam kilka drzewek.
Problem kradzieży zapewne bardziej dokuczliwy jest w większych miastach. Tam jednak nierzadko instalowany jest monitoring.
- My również o tym myśleliśmy – podkreśla dyrektor Ławrynowicz. - Obecnie mamy jednak inne priorytety. Jeśli kiedyś byśmy się na to zdecydowali, to kamery zostałyby zainstalowane na parkingu, w rejestracji i izbie przyjęć.
<!** reklama>Wolne od kradzieży nie są również placówki oświatowe.
- Odpukać, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, że ktoś pokusił się na sprzęt czy wyposażenie szkoły - mówi Ewa Joachimiak, dyrektorka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Świeciu. - Niemniej dosyć często dochodzi do kradzieży telefonów komórkowych. Nierzadko jest tak, że uczeń zostawi gdzież swój telefon, a gdy idzie go szukać – nie ma po nim śladu. Raz na jakiś czas znikają również kurtki. Sprawy te zgłaszane są policji.
Na złodziei skarżą się też właściciele lokali, którzy często po remanentach zauważają braki w swoich zastawach.
- Rozumiem, że możemy mieć braki w szklankach czy talerzach. Mogą się one potłuc – zaznacza Iwona Cerajewska, właścicielka restauracji Kasyno w Świeciu. - Trudno jednak, aby stłukły się łyżeczki. Te giną najczęściej. Zdarzyło się nam także, że podczas jednej z imprez, naszej klientce zniknęła kurtka. Musiałam pokryć szkodę z własnej kieszeni.
Jednak nie tylko tak drobne rzeczy cieszą się powodzeniem rabusiów. - Poważna kradzież zdarzyła się nam raz, kiedy zginęły dwa laptopy o łącznej wartości około 5 tysięcy złotych – twierdzi Szymon Wacławik z Vistula Hotel. - To zdarzenie spowodowało, że zdecydowaliśmy się na zamontowanie monitoringu oraz zastosowanie wszelkich środków bezpieczeństwa. Czasem zdarza się, że klienci hotelu podbierają nasze ręczniki, ale to zjawisko nie jest aż tak powszechne – dodaje nasz rozmówca.