Do zdarzenia miało dojść dwa tygodnie temu. B., lekarz z długoletnim doświadczeniem, polał jakąś substancją rzeczy osobiste doktora L. i pielęgniarki H. Zdarzenie to, jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, utrwaliła kamera. Dyrektor szpitala Eligiusz Patalas podjął decyzję o zwolnieniu doktora B. z pracy.
Czytaj też: W Bydgoszczy świętują powstanie Metropolii Bydgoskiej, która... nie powstała
- Jeśli ktoś ingeruje w rzeczy osobiste innego pracownika i rozlewa jakąś substancję, nie może być członkiem zespołu. I nieważne, czy rozleje atrament, czy tylko grzebie w jego rzeczach. To jest niedopuszczalne - komentuje Eligiusz Patalas. Nie potwierdza jednak, że zdarzenie to utrwaliła kamera. - Było to na pewno naruszenie miru osobistego współpracowników. Lekarz zanieczyścił rzeczy substancją, która mogła być toksyczna. Miałem dane wskazujące na bardzo duże prawdopodobieństwo, wręcz graniczące z pewnością, że tak odbyło się to w tym przypadku. Dlatego rozwiązałem z lekarzem umowę.
Zobacz też
Toruń. Spotkanie z Michnikiem i marsz KOD
Czy to była próba otrucia? Tego nie wiem. Czy te działania miały charakter zamachu na życie i zdrowie pracowników? Też nie wiem. To nie są już moje kompetencje - wyznaje dyrektor. O zdarzeniu poinformował policję, która prowadzi tę sprawę pod nadzorem prokuratora. - Potwierdzam, że doszło do tego zdarzenia. Postępowanie jest w toku. Nie udzielamy żadnych szczegółowych informacji - ucina Sławomir Głuszek, zastępca Prokuratora Rejonowego w Inowrocławiu. Póki co nikt nie usłyszał żadnych zarzutów. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, biegli mają zbadać, jaka dokładnie substancja pojawiła się na rzeczach osobistych doktora L. i pielęgniarki H. oraz czy zagrażała ona życiu lub zdrowiu pracowników.
W szpitalu mówi się, że tą substancją mogła być rtęć, a więc niezwykle groźna trucizna. Pojawiają się jednak też i głosy, że to zupełnie niegroźna farba. Dyrektor Patalas nie chce komentować powodów, którymi mógł się kierować zwolniony lekarz. L. nie chciał z nami na ten temat rozmawiać. Z B. nie udało nam się na razie skontaktować. W lecznicy jednak aż huczy od plotek. Mówi się, iż B. dokonał tego czynu jako odwet za przegraną walkę z L. o intratne stanowisko w szpitalu oraz o serce pielęgniarki H.
Warto zobaczyć
Wigilia dla podopiecznych Caritas