https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś na to pozwolił

Michał Sitarek
W Bydgoszczy potopione zostały tylko dwa znajdujące się za wałem stare gospodarstwa. Czy to dowód, że nawet obowiązujące przepisy budowlane mogą być skuteczne?

Woda opada. Wszyscy zastanawiają się, jak to możliwe, że na zalanych i zagrożonych terenach wciąż powstają nowe budynki?

<!** Image 2 align=right alt="Image 150410" sub="Nowe budynki w Solcu Kujawskim jeszcze wczoraj stały w wodzie Fot. Miłosz Sałaciński">Wielu mieszkańców regionu najbardziej zaskoczył widok dwóch niedokończonych domów stojących w wodzie w Solcu Kujawskim. Do okazałej willi z dwiema wieżami i parterowego domku można jedynie dopłynąć. - Nie wiem, jak można wydawać zgodę na budowę kolejnych budynków w takich miejscach - mówi jeden z mieszkańców Solca Kujawskiego. - W tym większym budynku ludzie spokojnie daliby sobie radę, bo ma bardzo wysokie fundamenty. Ale parterówka w takim miejscu to jakieś nieporozumienie.

Strach zajrzał też w oczy właścicielom domów w Czarnowie. Gdyby nie naprędce wybudowana tama z worków z piaskiem na niewielkiej strudze, Wisła zalałaby osiedle Nasza Dolina. Powstaje ono od 10 lat. Cześć mieszkańców o tym, że ich domy są na terenach zalewowych, dowiedziała się dopiero po zainwestowaniu pieniędzy. Inni - chociaż zdawali sobie sprawę z tego faktu - bagatelizowali go. Jak to możliwe, że samorządy godziły się na stawianie nowych zabudowań na terenach zagrożonych powodzią?

- Decyzje o pozwoleniach budowlanych od kilku lat wydają starostwa - mówi rzecznik burmistrza Solca Kujawskiego, Zbigniew Stefański. - My wydawaliśmy jedynie decyzje o warunkach zabudowy. Udało mi się sprawdzić, że były to opinie negatywne lub zalecające znaczne podniesienie gruntu.

Dyrektorka Wydziału Budownictwa Starostwa Powiatowego w Bydgoszczy, Maria Krauze, zaznacza jednak, że pozwolenia na budowę są wydawane właśnie na podstawie takich decyzji i uzgodnień. - Jeżeli teren zostanie uznany za zalewowy, inwestor musi spełnić wiele różnych warunków. Powinien otrzymać, między innymi, zgodę od dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Jednak tereny zalewowe, nieobjęte planami zagospodarowania przestrzennego, wymagają uzyskania decyzji o warunkach zabudowy od gmin - mówi pani dyrektor.

<!** reklama>To one powinny czuć się najbardziej odpowiedzialne za przyszłe bezpieczeństwo mieszkańców. Posłowie zapowiadają tymczasem zaostrzenie przepisów prawa budowlanego. Mają one również ułatwić wykup gruntów pod inwestycje hydrologiczne, gwarantować pakiet pomocowy oraz ułatwienia dla poszkodowanych przedsiębiorców. Co jeszcze powinno się tam znaleźć?

- Zaskoczeni jesteśmy próbami budowy na terenach zagrożonych, uzasadnianymi tym, że na przykład od 100 lat nie doszło gdzieś do powodzi. To nie jest wystarczająca argumentacja, aby gminy dawały przyzwolenie w swoich decyzjach o warunkach zabudowy. Jeśli teren został raz zalany, nic nie wyklucza tego, że taka sytuacja się nie powtórzy. Być może za 100 lat, 10 lat, a może za rok - dodają urzędnicy.

Czy w przyszłości uda się lepiej zabezpieczyć Czarnowo przed kolejną powodzią?

- Prawie cała gmina jest terenem zalewowym - mówi wójt gminy Zławieś Wielka, Tadeusz Smarz. - Na przełomie roku 2000 dla Czarnowa został opracowany miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Robili go fachowcy. Zabudowa była uzasadniona. W 1992 roku podwyższono koronę wałów i wszystko szło w kierunku budowy przepompowni. Po co budować wał i zostawiać w nim dziurę? Dziś nikt się nie chce do tego przyznać i wziąć za to odpowiedzialności - ani marszałek, ani wojewoda, ani Wojewódzki Zarząd Melioracji. My jednak musimy walczyć ze skutkami tego zaniechania. Sami zleciliśmy już w ubiegłym roku opracowanie projektu budowy przepompowni. Może po tych wydarzeniach w końcu dostaniemy dofinansowanie na inwestycję. Bez względu na wszystko, musimy zamknąć tę lukę.

 


Opinia. Bydgoszcz wyszła z powodzi obronną ręką.

Z ROBERTEM ŁUCKĄ, dyrektorem Wydziału Administracji Budowlanej Urzędu Miasta Bydgoszczy, o zezwoleniach budowalnych rozmawia Michał Sitarek.

W Bydgoszczy potopione zostały tylko dwa znajdujące się za wałem stare gospodarstwa. Czy to dowód, że nawet obowiązujące przepisy budowlane mogą być skuteczne?

Tak sadzę. Nie wydając zgody - w decyzjach o warunkach zabudowy lub w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego - mogliśmy liczyć się z możliwością odwołania się do drugiej instancji, czyli Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W innych regionach decyzje gmin były często uchylane, a nowe domy stoją teraz w wodzie. To, że Bydgoszcz wyszła z powodzi obronną ręką, zawdzięczamy też specyfice miasta. Wisła nie przyciągała inwestycji budowlanych.

Jednak mamy plan rewitalizacji Fordonu, który zakłada zabudowę i zagospodarowanie brzegów.

Zgadza się. Jednak nowa zabudowa ma się pojawić po północnej stronie ulicy Promenada, gdzie nawet tak wysoka fala nie weszła. Jeśli chodzi o takie miejsca jak kawiarnie, to od początku mówimy, że mają one być zlokalizowane na przycumowanych barkach. Różnice w poziomie Wisły zostały uwzględnione w naszym opracowaniu.

Po powodzi prawie wszyscy mówią o zaostrzeniu przepisów budowlanych...

Odnoszę wrażenie, że jest to tylko chwilowe. Ważniejsza jest świadomość, rzetelne informowanie osób dysponujących gruntem o potencjalnym zagrożeniu. Jeśli ktoś uważa, że jest gotowy od początku ponosić ryzyko, należy uszanować jego prawo własności i umożliwić mu budowę. Jednak powinien w takiej sytuacji podpisać oświadczenie, że nie będzie zgłaszał roszczeń w przypadku zniszczeń spowodowanych przez powódź.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski