Po wczorajszym alarmie bombowym nie było ewakuacji. Policja ponownie sprawdziła budynek sądu, ale i ten alarm okazał się fałszywy.
W ocenie policji, bombowi „żartownisie” najczęściej dzwonią, by zwrócić na siebie uwagę. Niektórych kręci świadomość zastraszenia ludzi. - Pracujemy nad wykryciem sprawcy alarmu - mówi asp. szt. Maciej Osinski z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. - Osoba, która podnosi fałszywy alarm, narusza artykuł 66 Kodeksu wykroczeń. Podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny w wysokości 1500 zł. Przepis przewiduje także nawiązkę w kwocie tysiąca złotych. Każdy przypadek wywołania fałszywego alarmu jest inny. Często udaje się namierzyć sprawców, robimy, co w naszej mocy - dodaje Maciej Osinski.<!** reklama>
Oprócz sankcji przewidywanych przez Kodeks wykroczeń, sąd może obciążyć sprawcę kosztami interwencji. Na ile wyceniona będzie wtorkowa interwencja służb, jeszcze nie wiadomo. - Koszty związane z akcją przekazywane są z materiałami sprawy do sądu w momencie zatrzymania sprawcy alarmu - informuje asp. szt. Maciej Osinski.
Obliczeń nie przedstawia się od ręki, bo akcja akcji nie równa. W grę wchodzą, m.in., liczba policjantów, ich stanowiska, sprzęt, czas oraz rodzaje pojazdów.
Policja nie ma dokładnych statystyk dotyczących fałszywych alarmów bombowych, bo pod artykuł 66 Kodeksu wykroczeń podlegają też inne sprawy, np. fałszywe zgłoszenia na policję. Komunikat od sprawcy brzmi krótko: „Jest bomba”. Czasem wskaże więcej szczegółów, czasem mniej. A reagować trzeba jak najprędzej.
- We wtorek z sądu ewakuowano kilkaset osób. W przypadku alarmów bombowych wiodącym organem jest policja. Straż pożarna pomaga w zabezpieczaniu miejsca. Zdarza się, że sprawca dzwoni właśnie pod numer naszego telefonu dyżurnego. Jedną z największych ewakuacji, spowodowanych fałszywym alarmem bombowym, którą pamiętam, była ta w szpitalu przy ul. Seminaryjnej - mówi st. bryg. Tomasz Płaczkowski, rzecznik PSP w Bydgoszczy.
<!** Image 2 align=none alt="Image 180506" sub="Tak wyglądała poranna wtorkowa interwencja przed budynkiem Sądu Okręgowego. Ewakuacja trwała około 3 godzin. - Takie sytuacje rujnują wokandy - mówi sędzia Włodzimierz Hilla
Fot. Dariusz Bloch">
Wtorkowy alarm spowodował znaczne utrudnienia w pracy bydgoskiego sądu. - Nastąpiła blisko trzygodzinna przerwa w pracy sądu. Trudno mówić o kosztach, bo są one niepoliczalne. Takie sytuacje rujnują wokandy. Wiele osób zaangażowanych w rozprawy nie mogło wziąć w nich udziału - mówi sędzia Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego.
Jeśli w miejscu zgłoszenia znaleziony zostanie podejrzany pakunek lub ładunek wybuchowy, na miejsce wzywani są policyjni pirotechnicy. Oni oceniają, czy bombę można zneutralizować na miejscu, czy trzeba ją zabezpieczyć i wywieźć do rozbrojenia. Gdy znaleziony zostanie niewypał lub niewybuch, wzywa się saperów. W regionie kujawsko-pomorskim działa 13. patrol 3. Batalionu Drogowo-Mostowego, który swoją jednostkę ma w Chełmnie. - Patrol wyjeżdża na akcje średnio 2-3 razy w tygodniu. Najgorsze okresy to wiosenne roztopy i okresy wzmożonej pracy na polach. Najczęściej znajdowane są bomby lotnicze, miny, amunicja strzelecka i granaty ręczne z okresu I i II wojny światowej. Na miejscu saperzy za pomocą specjalnych wykrywaczy badają teren w pobliżu znalezionego niewypału lub niewybuchu. Zazwyczaj znajdują więcej niż jeden egzemplarz. Znaleziska są unieszkodliwiane na poligonie w Toruniu - wyjaśnia por. Adam Kamiński, oficer prasowy 3. Batalionu Drogowo-Mostowego.