Marek Malak, nadleśniczy Nadleśnictwa Gołąbki, przyznaje, że firmy opierające produkcję na drewnie sprowadzają materiał z Ukrainy, Słowacji i innych sąsiednich państw.
<!** Image 2 align=right alt="Image 91386" sub="O drewno z lasu Nadleśnictwa Gołąbki już się nikt nie bije, dlatego będzie ono łatwiej dostępne dla osób prywatnych budujących własne domki. Pracownicy tartaku w Gogółkowie, Zbigniew Budzicki i Edward Kromrych, przecierają drewno budowlane / Fot. Archiwum">Niektórym grozi bankructwo. - Na przełomie lat 2007-2008 do Polski sprowadzono znaczne ilości drewna z Niemiec oraz innych państw europejskich - mówi Marek Malak. - Przy niskim kursie euro nasze drewno stało się droższe od importowanego. Wiele firm produkujących na bazie drewna upada, bo ceny ich wyrobów są droższe od sprowadzanych z zagranicy.
Marek Malak przyznaje jednak, że to zjawisko sprawiło, iż Nadleśnictwo Gołąbki po raz pierwszy może spokojnie przeznaczyć większą część drewna na budownictwo jednorodzinne. Jego słowa potwierdza Jacek Jezierski, właściciel żnińskiej firmy budowlanej.
- Rozmawiałem z jednym przedsiębiorcą z powiatu żnińskiego, który obawia się, że z powodu niskiej ceny importowanego surowca, jego firma zbankrutuje - mówi Jacek Jezierski. - Już zwolnił kilku pracowników, a przymierza się do dalszych zwolnień. Ja już wcześniej wykupiłem przyznany mi limit. Nie kupuję drewna latem, bo to nie nadaje się na więźby dachowe i łaty. Nie wiem, co będzie pod koniec roku.
Okazuje się jednak, że sytuacja z dnia na dzień się pogarsza.
<!** reklama>- Ja na dzisiaj nie mam ani jednego zamówienia - mówi z goryczą Wojciech Sosiński, współwłaściciel firmy „Wamex” z Gąsawy, która od siedemnastu lat produkuje, między innymi, bębny do kabli i palety. - Znajomy z Gołańczy, także drzewiarz zrezygnował z zawartych umów.
Wojciech Sosiński, mówi, że jego znajomi uczestniczyli ponad półtora tygodnia temu w Warszawie w proteście, zorganizowanym przez Izbę Drzewną. Pojechało ponad tysiąc osób.
- Proszę sobie wyobrazić że napisano o tym jedynie na stronie internetowej - mówi Wojciech Sosiński. - Poinformowano, że protestowała mała, stuosobowa grupka. Kto za nami, drzewiarzami, się ujmie?
Sprawa jest jednak poważniejsza. Nasi rozmówcy uważają, że media nie podają prawdy o polskiej gospodarce, a ta prawda dotyczy także tych najmniejszych firm, które są zmuszone zwalniać ludzi. I chodzi nie tylko o firmy produkujące na bazie drewna.
- Był u mnie przedstawiciel firmy z Annowa - mówi Zdziasław Kuczma, wójt gminy Gąsawa. - On produkuje elektronikę do samochodów, między innymi mercedesów i bmw, zatrudnia około 80 pracowników. Powiedział, że będzie zmuszony zwalniać ludzi. Przyczyna jest dość prosta. Polski towar jest zbyt drogi w stosunku do importowanego.
Warto wiedzieć
Tak zwany limit na drewno, to ilość drewna, które dane Nadleśnictwo może wyciąć i sprzedać przedsiębiorcom. Wycinka określona jest na podstawie 10-letnich planów. Ma chronić polskie lasy przed gospodarką rabunkową. Przydział dokonywany jest za pomocą specjalnych programów informatycznych. Przedsiębiorca może ubiegać się o przyznanie drewna w wielu Nadleśnictwach oraz kupować towar z importu.