Dwie dekady temu masowo zmieniano nazwy ulic w Polsce, odżegnując się od komunistycznego dziedzictwa.
<!** Image 3 align=right alt="Image 124592" sub="Uniwersalny przykład nazwy ulicy w Łodzi. Może to być św. Józefa, Józefa Piłsudskiego, bądź też jeszcze innej osoby / Fot. nadesłane">I choć nie „wyczyszczono” wówczas polskich miast i miasteczek dokładnie, dziś relikty PRL-owskiego nazewnictwa nie budzą już powszechnych emocji, co najwyżej w okreslonych środowiskach.
Przed paru laty, w czasie rządów Prawa i Sparawiedliwości „o niezwłoczne dokonanie zmian nazw tych ulic, placów, mostów oraz instytucji, których patronami nadal pozostają „komunistyczne organizacje wrogie idei niepodległości Polski oraz zdrajcy” zaapelowało do wszystkich władz samorządowych w Polsce Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie. Ówczesny premier Jarosław Kaczyński patronował przygotowywanemu projektowi ustawy w kwestii delegalizacji nazewnictwa o komunistycznym rodowodzie. Wymusić na samorządach usunięcie PRL-owskich ostatków z urzędowych tabliczek usiłował prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Niewiele to dało.
<!** reklama>Pierwsi sekretarze PPR, Marceli Nowotko i Paweł Finder, nadal mają swoje ulice i place w różnych miastach Polski. Podobnie jak Małgorzata Fornalska, żona Bolesława Bieruta, czy bojowiec PPR-u Janek Krasicki. Patronami są też np. Julian Marchlewski, Karol Świerczewski i Wanda Wasilewska.
Na osiedlu Fordon „uchowały się” jeszcze ulice Teodora Duracza i Józefa Powalisza. Pierwszy z nich to uczestnik rewolucji październikowej, działacz KPP i PPR, który zginął w 1943 roku. Józef Powalisz to także członek KPP i PPR, po wojnie działał w Komitecie Miejskim PZPR w Bydgoszczy.
Są w naszym mieście również takie ulice jak Armii Ludowej, I Armii WP, Generała Zygmunta Berlinga, ppłk. Iwana Tałdykina (Rosjanina, który dowodził 1. Pułkiem Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa”), a także fizylierki Emilii Gierczak, poległej w Kołobrzegu w 1945 roku. Patronami nadal pozostają gierkowski minister Sylwester Kaliski, czołowy ekonomista PRL-u Oskar Lange, pisarz Leon Kruczkowski, działacz sportowy i partyjny Stanisław Lehmann.
Dziedzictwem PRL-u są także ulice „socrealistyczne” na osiedlach Kapuściska i Łęgnowo - Planu 6-letniego, Betoniarzy, Dekarzy, Fabryczna, Gwardzistów, Komuny Paryskiej, Monterów, Murarzy, Produkcyjna, Przodowników Pracy, Techników, Traktorzystów, Zakładowa i inne.
Ten swoisty „opór” radnych przed kolejnymi zmianami nazw ulic dziś ma już tylko jedno źródło: koszty. Tym hasłem zasłaniają się niemal wszyscy.
- Jak najbardziej jestem za usunięciem reliktów nazewnictwa z okresu PRL-u, ale trzeba brać pod uwagę koszty, które musieliby ponieść mieszkańcy - uważa bydgoski radny Stefan Pastuszewski. - Może to zrobić na raty, stopniowo? Chyba że rząd zdecyduje pokryć koszty z budżetu...
- Trzeba dokończyć dzieła naprawy - mówiła nam Ewa Starosta, wiceprzewodnicząca Rady Miasta Bydgoszczy, szefowa komisji ds. nazewnictwa. - Jednocześnie musi to się odbyć z rozwagą, by nie narazić mieszkańców na duże koszty. Każdy przypadek trzeba jednak rozpatrzyć dokładnie i indywidualnie. Bo trudno mieć coś przeciwko żołnierzom Armii Ludowej...
- Szkoda czasu i pieniędzy - jednym zdaniem kwituje pytanie inny radny, Lech Lewandowski.
Bo też, przyznajmy, kto z bydgoszczan ma dziś świadomość, kim byli Duracz, Powalisz czy Tałdykin? I czy tak naprawdę posiadanie „wątpliwego” patrona na co dzień przeszkadza?
- Mnie dużo bardziej martwi - uważa Wojciech Sobolewski, sekretarz Miejskiego Komitetu Ochrony Pamięci - że maleje liczba ludzi świadoma, kim byli i co dla naszego miasta zrobili patroni wielu ulic w centrum Bydgoszczy, żyjący jeszcze w czasach pruskich jak Melchior Wierzbicki, Emil Warmiński czy Ryszard Markwart.
A jakie propozycje nowych nazw ulic czy placów zgłaszali w ostatnich latach i zgłaszają obecnie mieszkańcy Bydgoszczy? Przede wszystkim chcą mieć właśnie lokalnych patronów. Dotyczy to głównie niedawno zmarłych znanych bydgoszczan, m.in. Tadeusza Nowakowskiego, Rajmunda Kuczmy, Sebastiana Malinowskiego, Jerzego Orlicza, ale także wydarzeń o charakterze lokalnym, które ongiś zapomniane, dziś próbuje się przywrócić pamięci. Chodzi tu np. o broniącą miasta w 1939 roku Flotyllę Wiślaną, czy datę 18 listopada 1956, kiedy to zburzono zagłuszarkę Wolnej Europy.