MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Księgozbiór sławny na cały świat...

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Był dumą i chlubą bydgoskiej biblioteki. Nad jego losami debatowały najwyższe władze państwowe Polski, a meldunek o jego przejęciu niezwłocznie wysłano Adolfowi Hitlerowi.

Był dumą i chlubą bydgoskiej biblioteki. Nad jego losami debatowały najwyższe władze państwowe Polski, a meldunek o jego przejęciu niezwłocznie wysłano Adolfowi Hitlerowi.

<!** Image 2 align=none alt="Image 164959" sub="Lenina na ogół przedstawiano jako przemawiającego wodza, rewolucjonistę bądź też jako wybitnego myśliciela studiującego filozoficzne książki i rozprawy / Fot. ze zbiorów WiMBP w Bydgoszczy">- W Bydgoszczy jest księgozbiór Lenina! W naszej miejskiej bibliotece! Jesteśmy sławni na cały świat! - entuzjazmował się dyrektor Biblioteki Miejskiej w Bydgoszczy, Witold Bełza, udzielając na prawo i lewo wywiadów latem i jesienią 1932 r.

Rzeczywiście sprawa wywołała spore zainteresowanie w Polsce i ZSRR. O księgozbiorze napisały „Kurier Warszawski” i „Ilustrowany Kurier Codzienny”. Z Warszawy do Bydgoszczy przyjechał sekretarz ambasady sowieckiej, Jurij Aleksandrow, który zaproponował na wymianę aż 2 tys. wartościowych poloników, na co podobno nie zgodziła się Rada Miejska. W lutym 1933 r. dwukrotnie dotarł do Bydgoszczy oficjalny wysłannik rządu ZSRR, przyjaciel Lenina, Jakub Fuerstenberg-Hanecki. Za zgodą polskiego kontrwywiadu wojskowego pozwolono zrobić fotokopie niektórych stron. W podzięce Hanecki przysłał w darze dla biblioteki... 30 tomów pełnego wydania dzieł Lenina.

<!** reklama>O tych wizytach znów pisano w centralnej i lokalnej prasie. Obszerny artykuł z tej okazji poświęcił bibliotece bydgoskiej moskiewski tygodnik „Kniżnyje Nowosti”.

Jak tak sławny księgozbiór trafił do biblioteki? Podarował go jej Adam Grzymała-Siedlecki, znany wówczas pisarz, dramaturg i krytyk literatury, który osiadł w Bydgoszczy w 1922 r. Dziś to postać niemal całkowicie zapomniana.

W chałupie zawadzało

Grzymała-Siedlecki wielokrotnie, zwłaszcza po II wojnie, opowiadał barwnie i anegdotycznie o pozyskaniu księgozbioru Lenina.

W 1917 r., kiedy przebywał w Krakowie, pewnego wieczoru od dyrektora Teatru im. Słowackiego dowiedział się, że pracownik Teatru Ludowego, Jarosław Leszczyński, widział, iż w sklepie przy ul. Mogilskiej sprzedawany towar zawijany jest w kartki wyrywane z książki pisanej cyrylicą. Zaintrygowany pisarz następnego dnia odszukał sklep i poprosił o jakiś towar. Otrzymał go opakowany w papier wyrwany z książki leżącej w kącie na śmieci. Dowiedział się, że szwagier sprzedawczyni z Poronina „jak przyjeżdża do Krakowa, to przywozi mi toto, bo w chałupie ino zawadza”. Grzymała-Siedlecki skojarzył Poronin z Uljanowem. Poprosił o książki, aby je obejrzeć. W jednej z nich znalazł podpis samego Lenina! Po twardych i długich negocjacjach udało mu się nabyć wszystkie druki rosyjskie, jakie miała sprzedawczyni. Właściwie nie nabyć, a wymienić za papier pakunkowy, po który - jak wspominał - pędził co koń wyskoczy dorożką do drukarni Anczyca.

Z czasem w opowieściach pisarza autograf Lenina zamienił się w zwykły stempel - faksymile, a potem... zniknął, gdyż motywem zakupu książek miało być tylko niejasne przeczucie, kto mógł być ich właścicielem. Po II wojnie do tej opowieści Grzymała-Siedlecki dodawał jeszcze swoje wspomienia z osobistych spotkań z Leninem w kawiarni „U Bizańca”, a także nowy szczegół, według którego około roku 1921 odzyskanym przez niego zbiorem zainteresował się jeden z antykwariuszy nowojorskich. „Uważając jednak, że naturalnym miejscem dla tej pamiątki powinna być Moskwa, zdeponowałem ją w Bibliotece Miejskiej w Bydgoszczy z życzeniem, by w zamian za jakąś równowartościową, przechowywaną w Rosji cenność kulturalną polską - księgi te były wydane ZSRR” - mówił Grzymała-Siedlecki.

W 1977 r., 11 lat po śmierci pisarza, bydgoski „Dziennik Wieczorny” piórem Stanisława Babisiaka opublikował inną tezę. Druki z pieczątką „Wl. Oulianoff” (francuska pisownia nazwiska Uljanow) znaleźć miał w sklepiku krakowski dziennikarz Stefan Nowiński, który zawiadomił o tym zaprzyjaźnionego dramaturga. Miał to być już rok 1918.

<!** Image 3 align=none alt="Image 164959" sub="Tablica, uroczyście zawieszona w 1967 r. na frontowej ścianie biblioteki, zniknęła
z niej po cichu trzydzieści lat później">Trzy książki na krzyż

Księgozbiór podarowany przez Adama Grzymałę-Siedleckiego pozostał w Bydgoszczy aż do wybuchu wojny. Dyrektor Bełza przechowywał go jak najcenniejszy skarb w swoim gabinecie w... kasie ogniotrwałej.

Czy rada miejska rzeczywiście odmówiła wymiany druków na oferowane jej przez Rosjan polonica? Niestety, w zachowanych nielicznych dokumentach zarządu miasta i protokołach rady nie udało mi się znaleźć najdrobniejszej wzmianki o tym, by toczyła się w tej sprawie debata. Nieco światła na sytuację zbioru rzuca zachowany list, który po zajęciu miasta przez Niemców w 1939 r. wysłał nowy niemiecki dyrektor biblioteki, Lang. 9 listopada zawiadomił on o książkach Lenina kancelarię fuehrera. Dysponował zapewne bibliotecznymi dokumentami, które nie przetrwały wojny. Z pisma możemy dowiedzieć się, że ambasada rosyjska w Warszawie rozpoczęła układy w sprawie wymiany książek z ministrem kultury, Januszem Jędrzejewiczem. 12 października 1933 r. kapitan Stanisław Wysocki z „Dwójki” przyjechał specjalnie do Bydgoszczy, by obejrzeć książki. Wspomniał wówczas, że Hanecki konferował w tej sprawie z ministrem Józefem Beckiem, ale: „Nic to nie dało, bo Polacy stawiali za wysokie wymagania”.

Dlaczego o tych negocjacjach nigdy po wojnie nie wspominał dyrektor biblioteki, Witold Bełza? Tego się już nie dowiemy.

Jakim właściwie skarbem był tzw. księgozbiór Lenina? Jego analiza może trochę zaskoczyć. Pełny opis zawdzięczamy „Kniżnym Nowostiam”, bo za pośrednictwem polskiej prasy nie sposób było dowiedzieć się, co wchodziło w jego skład. Jak się okazuje, tak niezwykle cenna zdobycz Grzymały-Siedleckiego to, uwaga!, 3 tomy powielonych „Stenograficznych sprawozdań Dumy Państwowej Rosji” z lat 1906-07, a na ich marginesach prawie 500 odręcznych uwag Lenina, głównie do przemówień posła Sułtanowa o nadziale ziemi dla ludu, w jednym tomie ekslibris w postaci pieczątki oraz „kilka innych dzieł socjalno-politycznej treści”. Były to... 6 egzemplarzy czasopism „Zaprosy Żizni”, „Nasza Zaria” i „Sowremiennyj Mir” oraz 3 pospolite książki: Marksa „Teoria wartości dodatkowej”, Czernyszewskiego „Dzieła” i Chamignona „Francja w przeddzień rewolucji”.

<!** Image 4 align=right alt="Image 164959" sub="Tak zwany księgozbiór Lenina
w większości stanowiły zwykłe czasopisma">Do Moskwy nie pojechali

Książki pozostały w Bibliotece Miejskiej aż do końca okupacji. Bezpośrednio po wojnie pisano, że były podobno przez Niemców wielokrotnie wynoszone i przenoszone, a pod koniec 1944 r. przygotowano je jako najcenniejsze zbiory biblioteki do wywiezienia w głąb Niemiec. Jednak zajęcie Bydgoszczy przez Armię Czerwoną było tak nagłe, że już nie zdążono książek wywieźć.

Gdy w dzień wyzwolenia Bydgoszczy zjawili się w bibliotece żołnierze radzieccy, według kustosz Marii Wierzbickiej pierwsze ich pytanie brzmiało: „Czy ocalały książki Lenina?”. Pracownicy biblioteki nie wiedzieli, więc pod okiem adiutanta samego marszałka Rokossowskiego zaczęli szukać. Z powodzeniem.

W 1967 r. w lokalnej prasie pisano, że dyrektor Lang trzymał książki razem z rękopisem „Roty” w swoim gabinecie w kasie pancernej, do której klucz stale nosił przy sobie. Podawano, że jednak skrzynie wyjechały, przenaczone do ewakuacji, tyle że niedaleko. Żołnierze radzieccy mieli natychmiast odszukać porzucone skrzynie i przywieźć je do biblioteki z powrotem.

Kilka tygodni po zajęciu miasta władze radzieckie zwróciły się do Rady Miejskiej w Bydgoszczy o zezwolenie na zrobienie fotokopii całego księgozbioru Lenina. Tylko tyle. Znaleźli się jednak nadgorliwcy. 17.03.1945 r. rada podjęła uchwałę wysłaną do samego Stalina: „Obywatele miasta Bydgoszczy wdzięczni za wyzwolenie ich z jarzma germańskiego, dokonane dzięki wspaniałemu zwycięstwu Armii Radzieckiej ofiarują wam, Wielki Marszałku, ze zbiorów Biblioteki Miejskiej w Bydgoszczy spuściznę naukową po odnowicielu Nowej Rosji Iliczu Włodzimierzu Leninie, uratowaną szczęśliwie przed zniszczeniem przez barbarzyńskiego zaborcę”.

Może autorzy tego pomysłu liczyli na przyjęcie na Kremlu i hojne podziękowania?

„Nowy Dzień Robotnika” 3 kwietnia 1945 r. donosił: „Dowiadujemy się, że z pięknym tym darem uda się do Moskwy specjalna delegacja z wicewojewodą Felczakiem i prezydentem miasta Szuksztą”.

Do wyjazdu jednak nie doszło. Stalin zapewne nie miał ochoty podejmować jakiejś tam delegacji z Bydgoszczy. Po książki wysłał wysokiego rangą oficera. Uroczystość odbyła się 24 lub 29 marca 1945 r. (podawane były sprzeczne daty) w Sali Malinowej hotelu „Pod Orłem”. Jak relacjonowała „Ziemia Pomorska”, wojewoda Świątkowski stwierdził wówczas: „Polska jest szczęśliwa dziś, że może na ręce następcy Lenina, wielkiego marszałka Stalina, przez gen. Okorokowa książki te zwrócić bratniemu narodowi radzieckiemu. To dar - symbol przyjaźni”.

<!** Image 5 align=left alt="Image 164959" sub="Uchwała Rady Miejskiej Bydgoszczy przekazująca książki w darze Stalinowi">Generał Okorokow podziękował zauważając, że ZSRR zwycięża, bo realizuje naukę Lenina pod kierownictwem Stalina. Zakończył okrzykiem na cześć niepodległej Polski.

Dyrektor Bełza wygłosił dodatkowo mowę o wielkiej wartości książek i światowym nimi zainteresowaniu oraz wyraził nadzieję, że darem tym choć w małej cząstce Polska może spłacić dług zaciągnięty wobec ZSRR.

Ale dlaczego akt przekazania książek, który pozostał w zbiorach biblioteki, wymienia jako odbiorcę „księgozbioru”... pełnomocnika Zarządu Politycznego 2. Białoruskiego Frontu płk. Iwana Djaczenko, tego już wyjaśnić nie sposób.

W 1950 r. dyrektor Bełza w rocznicę przekazania daru (tym razem stwierdził, że doszło do tego 9 kwietnia 1945 r.) tak mówił o wartości notatek: „Ludzie studiujący życie i pracę Lenina nie będą mogli pominąć tych może na pozór mało znaczących uwag. Dobędą z nich niewątpliwie masę materiału o najżywotniejszych zagadnieniach, jakie w ciszy góralskiej lepianki, w ustronnym Poroninie, absorbowały mózg największego z rewolucjonistów”.

Opowieść o książkach w bydgoskiej bibliotece znalazła się w podręczniku do nauki języka rosyjskiego, wydanym w Polsce w 1978 r., pisano o nich w „Słowie Polskim”, „Orłowskiej Prawdzie”, „Bibliotekarzu”, „Życiu Warszawy”, „Dzienniku Ludowym”, „Głosie Ludu”, „Trybunie Ludu”, „Nowym Torze”, tygodniku „Świat”, a nawet „Ogonioku”. Wycinki z gazet przechowywane są w bibliotece.

15.10.1953 r. do Bydgoszczy przyjechał wiceminister kultury ZSRR Stoletow i oświadczył, że książki są przechowywane w Instytucie Marksizmu-Leninizmu w Moskwie. Notatki z marginesów zostały opracowane i opublikowane w „Komuniście” w 1954 r. W czerwcu 1957 r. dyrektor biblioteki, Józef Podgóreczny, był gościem instytutu i przywiózł fotokopie kart tytułowych kilku książek. W 1967 r. nad głównym wejściem biblioteki, w 50. rocznicę rewolucji październikowej, wmurowano wielką tablicę pamiątkową. W końcu lat 90., przy okazji remontu fasady, tablica została zdjęta i obecnie spoczywa wśród rupieci w magazynie.

Warto wiedzieć

Schowali i nie znaleźli

Przyszły wódz rewolucji październikowej w 1912 r. zamieszkał w Krakowie, na okresy letnie przenosząc się do Białego Dunajca i Poronina. Miał ze sobą zbiór książek i dokumentów, jak sam oceniał, ważący około tony. Aresztowany po wybuchu wojny w sierpniu 1914 r. pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji został zwolniony przez władze austriackie dzięki wstawiennictwu wielu znanych wówczas Polaków (m.in.pisarzy Władysława Orkana i Jana Kasprowicza) pod warunkiem błyskawicznego opuszczenia terytorium Austro-Węgier. Lenin, nie zwlekając, udał się do Szwajcarii, pozostawiając w góralskiej chacie w Poroninie cały dobytek.

Przed wyjazdem poprosił przyjaciół, Sergiusza Bagockiego i Borysa Wigiliewa, o ukrycie swojego archiwum w znanych im tajnych górskich skrytkach. Po wojnie obydwaj zapewniali Lenina, że tak właśnie zrobili, tyle że nie potrafią „skarbu” odnaleźć...

Po powstaniu państwa polskiego domem Teresy Skupień w Poroninie, w którym mieszkał Lenin, zainteresowała się polska żandarmeria. Przeprowadzono rewizję i zabrano wszystko, co pozostało, przekazując to do II Oddziału Sztabu Generalnego w Warszawie.

W 1924 r., już po śmierci Lenina, instytut jego imienia zlecił odszukanie książek i dokumentów Jakubowi Fuerstenberg-Haneckiemu, warszawiakowi, działaczowi partii bolszewickiej, przyjacielowi Lenina. Odnalazł większość akt, m.in. na posterunku Żandarmerii Wojskowej w Krakowie i w archiwum „Dwójki”. Wywiózł je do Rosji.

Ostatnią część dokumentów odnaleziono w Archiwum PAU w Krakowie w 1954 r. Książki natomiast bezpowrotnie przepadły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!