Stary, zaniedbany grób z połowy ubiegłego wieku zwrócił uwagę księdza Ireneusza Lehmanna. Okazało się, że kryje w sobie niewyjaśnioną zagadkę z czasów II wojny światowej.
Ksiądz Ireneusz Lehmann trafił do parafii w Sartowicach w 2001 roku. Postanowił gruntownie uporządkować pięknie położony na nadwiślańskiej skarpie cmentarz.
Podczas wycinki drzew jego uwagę zwrócił tajemniczy nagrobek.
- Był bardzo zarośnięty i zaniedbany. Chodząc po kolędzie, wypytywałem ludzi, co to za grób i udało mi się dowiedzieć, od najstarszych mieszkańców Sartowic, że leży tam polski lotnik poległy podczas pierwszych dni kampanii wrześniowej - mówi Ireneusz Lehmann.
Nocny pogrzeb
<!** Image 2 align=right alt="Image 13300" >Historia żołnierza nadal zawiera w sobie wiele tajemnic. Udało się ustalić, że zestrzelonym pilotem był mieszkaniec pobliskiego Wąbrzeźna. Mieszkańcy schowali jego ciało w stodole. W obawie przed Niemcami spalili dokumenty i czekali z pogrzebem do odpowiedniej chwili. Kilka dni później w konspiracji przed agresorami urządzili nocny pogrzeb. Po wojnie nikt się już grobem nie opiekował. Choć trudno znaleźć żywych świadków tamtego wydarzenia, historia nadal tkwi w umysłach mieszkańców, przekazywana za pośrednictwem opowiadań, które dziadkowie przekazują swym wnukom.
Ksiądz Ireneusz Lehmann postanowił przywrócić pamięć o poległym.
Szacunek dla bohatera
- Pomyślałem, że temu człowiekowi należy się większy szacunek za to, że oddał życie za swą ojczyznę - mówi proboszcz.
Udało mu się pozyskać 3 tysiące złotych grantu z programu „Działaj lokalnie” realizowanego przez Stowarzyszenie Wspierania Rozwoju Gospodarczego Ziemi Świeckiej, przy udziale Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce. Specjalna komisja przyznała pieniądze dziesięciu organizacjom pozarządowym z powiatu na realizację różnych projektów. Wśród nich znalazł się również wniosek księdza Ireneusza Lehmanna.
- Przy okazji opanowałem również trudną sztukę pisania wniosków o dofinansowanie - dodaje z uśmiechem proboszcz.
Dzięki pozyskanym pieniądzom odrestaurowano pomnik. Księdzu udało się również pozyskać orła z bramy po zlikwidowanej jednostce wojskowej w Świeciu. Trochę problemów było z koroną, gdyż godło z czasów peerelowskich jej nie posiadało, ale to również udało się załatwić.
Teraz mieszkańcy sami już dbają o pomnik polskiego bohatera. Co jakiś czas ktoś postawi kwiaty albo znicz.
Gdy przyjeżdżamy na miejsce, spotykamy dwóch małych chłopców, pochylających się nad pomnikiem.
- Ojciec opowiedział mi całą historię. Przychodzimy tu czasem z kolegą żeby doglądać pomnika - mówi dziennikarzowi „Expressu Świecie” Dominik Karasek.
Historia zestrzelonego lotnika wciąż jest bardzo tajemnicza. Nadal nie udało się ustalić personaliów pilota.