Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyczał: "žOjciec, strzelać!"

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
14 lipca 1931 roku w Zofinie, który teraz jest jednym z osiedli nowego Fordonu, doszło do zabójstwa, głośno komentowanego w okolicy.

14 lipca 1931 roku w Zofinie, który teraz jest jednym z osiedli nowego Fordonu, doszło do zabójstwa, głośno komentowanego w okolicy.

Od paru lat właścicielem młyna w Zofinie był Franciszek Loske. W 1930 roku przyjął do spółki sąsiada, Stanisława Brodzicza. Wkrótce między mężczyznami wynikły spory na tle majątkowym.

Tu będą trupy<!** reklama>

Brodzicz, uważając się za ważniejszego w spółce i twierdząc, że Loske nie zna się na interesach, postanowił przedsiębiorstwem kierować sam i zabronił wspólnikowi wstępu do młyna. Loske, czując się bezradny, bowiem Brodzicza aktywnie wspierali jego dwaj dorośli synowie, poszedł na skargę do sądu, który przyznał mu rację i nakazał Brodziczowi umożliwić wstęp wspólnikowi do młyna.

14 lipca 1931 roku Brodzicz dowiedział się, że Loske zamierza na własną rękę uruchomić nieczynny od jakiegoś czasu młyn. Wysłał więc tam swojego syna Feliksa, polecając mu wykręcić z silnika logar, co uniemożliwiało pracę młyna. Gdy syn zajęty był wykręcaniem łożyska, nadszedł Loske wraz z dwoma kolegami i Feliksa z młyna wyrzucili siłą.

Wypędzony, jak mówili potem świadkowie, odgrażał się, że tu będą trupy, a będąc w pobliżu swojego domu krzyczał „Ojciec, strzelać!”. Niebawem ze swojego domu wybiegł Stanisław Brodzicz z myśliwską dubeltówką w ręku. Razem z swoma swoimi synami zbliżył się do młyna, a kiedy napotkał wspólnika wraz z żoną i kolegami, z odległości 3-4 metrów oddał do niego strzał. Ładunek śrutu na nieszczęście trafił w brzuch. Jak się później okazało, silnie poszarpał wnętrzności. Żona Loskego, w obawie o męża, podbiegła do rannego, wzięła go pod rękę i usiłowała zaprowadzić do domu. Wówczas Brodzicz z okrzykiem „Czekaj, ja ci jeszcze poprawię!” oddał drugi strzał. Tym razem trafił żonę Loskego w udo.

Pobiegł z kijem

Ranni, wspólnie się podtrzymując, dalej kierowali się w stronę swoich zabudowań. Loske z każdym krokiem tracił siły. Na ten widok syn strzelającego, Feliks, pobiegł za małżeństwem i trzymanym w ręku kijem dębowym zadał Loskemu silne uderzenie w głowę. Napadnięty uszedł jeszcze kilka kroków, po czym przewrócił się na ziemię, już na swoim podwórzu. Chwilę potem zmarł, co stwierdził wezwany lekarz.

Zmieniły go choroba i wódka

Podczas sądowej rozprawy, do której doszło w Bydgoszczy w marcu 1932 roku, świadkowie twierdzili, że Brochwicz wielokrotnie odgrażał się, że zastrzeli Loskego i jego przyjaciół. Z ich zeznań wyłonił się obraz agresywnego, często upijającego się sąsiada.

Lekarze, którzy zbadali w więzieniu stan psychiczny oskarżonego, stwierdzili, że Brochwicz pod wpływem przebytej choroby wenerycznej i nadużywania alkoholu stał się pobudliwy, nieżyczliwy i łatwo ulega irytacji, a wówczas poczucie odpowiedzialności za swe czyny może być nieco zmniejszone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!