Sławomir G., były wojskowy, doskonale wiedział, że detonacja granatu w odległości kilku centymetrów od celu może zabić. Tę wiedzę wykorzystał w ubiegły piątek, przeprowadzając zamach na swoją żonę.
<!** Image 2 align=right alt="Image 89546" sub="Po kilkunastu minutach od wybuchu Sławomir G. oraz jego żona zostali przewiezieni do szpitala Fot. Anita Etter">Centrum Grudziądza po godz. 14. Na skwerze przed Zakładem Karnym nr 1 przy ul. Wybickiego jak zwykle mnóstwo przechodniów i osób odpoczywających na pobliskim skwerze Solidarności. Z więzienia po pracy wychodzi Halina G., nauczycielka zawodu szwaczki w Zespole Szkół dla Dorosłych przy Zakładzie Karnym nr 1.
W jednostce nie jest tajemnicą, że z mężem od dawna jej się nie układało. Rozwiązaniem rodzinnych konfliktów miał być rozwód.
Tuż za więzienną bramą od kilku minut czeka 51-letni Sławomir G. Małżonkowie rozmawiają krótko, padają ostre słowa, dochodzi do szarpaniny. Przestraszona kobieta cofa się w stronę dyżurki. Szuka schronienia. Wartownicy otwierają kraty, przez które do poczekalni wbiega także Sławomir G. Wewnątrz jest też Wiesław R., interesant. Nagle słychać huk.
Kilka minut po eksplozji
W kłębach duszącego dymu widać trzy powalone postaci. Podłoga zaczyna pokrywać się krwią wypływającą z rozerwanych nóg i rąk.
<!** reklama>Kilka minut po eksplozji są już służby medyczne. Ratownicy zajmują się najciężej ranną kobietą, jej osmolona twarz jest trudna do poznania. Halina G. jest przytomna choć rany są bardzo poważne, a noga jest w beznadziejnym stanie. Pod ścianą jęczy z bólu sprawca zamachu. Ma rozerwaną nogę i poranione ręce. Prosi o pomoc.
<!** Image 3 align=right alt="Image 89546" sub="Lekarze zajmowali się ofiarą. Sprawca jęczał z bólu tuż obok. Fot. Anita Etter">Na podłodze leżą porozrzucane fragmenty odzieży, klapki kobiety.
- Przyszedłem do zakładu, ponieważ chciałem umówić się na rozmowę z dyrektorem więzienia - mówi Wiesław R., który lekko ucierpiał w wyniku zamachu i po dwóch dniach hospitalizacji wrócił do domu. - Czułem, że ten facet coś kombinuje, bo coś trzymał w ręku. Krzyczał do tej kobiety, że ma wyjść z nim, a nie z jakimś innym facetem. Ona się stawiała, zaczęli się szarpać i wtedy to się stało.
Na szczęście, tragedia ominęła12-letnią córkę Wiesława R. - tuż przed eksplozją dziewczynka weszła do znajdującej się w poczekalni toalety.
Małżonkowie G. dwadzieścia minut po zdarzeniu byli już na operacyjnych stołach. Początkowo stan kobiety był krytyczny. W ciele miała wiele odłamków, w najgorszym stanie były noga i ręka. Wieczorem chirurdzy podjęli decyzję o amputacji lewej nogi i dłoni.
- Pacjentka po przewiezieniu na oddział wciąż była przytomna - mówi Anna Świtakowska, ordynatorka Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu. - Nawet prosiła, by ją ratować. Teraz jest w śpiączce farmakologicznej. Jej stan wciąż jest ciężki, ale stabilny.
<!** Image 4 align=right alt="Image 89546" sub="Na skwerze przed więzieniem było mnóstwo przechodniów. Przyciągnął ich huk i kłęby dymu po detonacji. Później policja ogrodziła okolice więzienia. Fot. Anita Etter">Niemal natychmiast po zdarzeniu w więziennej poczekalni policjanci i strażacy otoczyli wieżowiec przy ul. Tczewskiej, w którym mieszkał Sławomir G. Grupa antyterrorystyczna z Bydgoszczy przeszukała jego samochód stojący na parkingu i mieszkanie na szóstym piętrze.
- Przeszukanie dotyczyło ewentualnych materiałów wybuchowych, które sprawca mógł mieć w domu - mówi nadkomisarz Marek Mitura z Komendy Miejskiej Policji w Grudziądzu. - Zabezpieczyliśmy trzydzieści sztuk amunicji do karabinka sportowego.
Kto by pomyślał...
Najbliżsi sąsiedzi, którzy o tragedii dowiedzieli się dopiero w poniedziałek z gazet, nie mogą uwierzyć w to, co zgotował swojej żonie Sławomir G.
- W piątek wyjechaliśmy na weekend, a dzisiaj dopiero przeczytałam gazetę i cała aż się trzęsę - mówi Ewa Jankiewicz. - To taki spokojny człowiek był. Mówił dzień dobry. Mieszkał tu sam, dopiero ze dwa miesiące. W piątek o czternastej wychodził z mieszkania i minął się w windzie z moim mężem. Jak zwykle ukłonił się i zjechał na parter. Kto by pomyślał, że w torbie miał granat i taki straszny plan w głowie.
Sławomir G. leży na oddziale ortopedii, piętro wyżej nad OIOM. Szpital nie ma pomieszczeń przystosowanych dla przestępców, dlatego łóżko z rannym wstawiono do gipsowni. Przez pierwsze 3 dni pilnowali go policjanci, a od poniedziałku służba więzienna. Tego dnia sędziowie przychylili się do wniosku prokuratury i nałożyli areszt trzymiesięczny.
- Postawiono już zarzuty - mówi Halina Ciżmowska-Klimek, prokurator rejonowy. - Pierwszy to usiłowanie zabójstwa przy użyciu materiałów wybuchowych. Za ten czyn grozi kara pozbawienia wolności do 25 lat lub dożywotniego pozbawienia wolności. Sprawca odpowie też za spowodowanie zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób.
Na pomoc
Tragedia, która wydarzyła się tydzień temu, wstrząsnęła pracownikami Zakładu Karnego nr 1. Chcą pomóc 47-letniej Halinie G. odnaleźć się w życiu po wyjściu ze szpitala. Oddawana jest krew.
- Organizujemy pomoc finansową dla naszej pracownicy - mówi mjr Helena Reczek, zastępczyni dyrektora Zakładu Karnego nr 1 w Grudziądzu. - Liczymy też na kolegów z innych zakładów karnych i na pomoc resortową. Potrzebna będzie długa rehabilitacja i pieniądze na zakup protez.
Życie jak wyrok
Losy Sławomira G. są raczej przesądzone. Przed nim długi wyrok i życie ze świadomością krzywdy, jaką wyrządził kobiecie, którą kochał i o którą był chorobliwie zazdrosny. Przed nim także rysuje się życie na wózku inwalidzkim.
- Pacjent jest w stanie stabilnym, ale ma liczne obrażenia - mówi Andrzej Reetz, ordynator oddziału ortopedii Szpitala Specjalistycznego. - Oprócz złamania przedramienia, ma złamaną kość łokciową i liczne rany od odłamków. W najgorszym stanie jest lewa noga, złamana w wielu miejscach. Nie wykluczamy, że w wyniku silnych obrażeń tkanek miękkich trzeba będzie ją amputować.