Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kradł rowery i sprzedawał je... za piwo. Kiedy skończyły się pieniądze, szedł kraść następne

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
RETRO TEMAT DNIA
RETRO TEMAT DNIA
Rower na początku lat 70. nie był jeszcze tak dostępny jak dziś. Popularne wówczas jednoślady z bydgoskiego Rometu kosztowały mniej więcej połowę średniej pensji.

Kazimierz A. na Błoniu zamieszkał jako uczeń w 1969 roku. Jego rodziców nie stać było jednak na rower dla chłopca. Nieodparta chęć posiadania pojazdu, którym dysponowała większość kolegów z osiedla popchnęła Kazia do kradzieży. Udało się raz, a potem drugi i trzeci.
[break]
Zaboru mienia dokonywał w sposób najprostszy z możliwych: snując się po osiedlu wypatrywał potencjalne ofiary, a następnie, wykorzystując ich nieuwagę, zabierał rower i pośpiesznie odjeżdżał. Co ciekawe jednak, wcale nie miał ochoty szaleć na żadnym ze skradzionych jednośladów po bydgoskich ulicach, chodnikach i alejkach parkowych. Zanosił je „pod halę” i sprzedawał. Zarobione w ten sposób pieniądze miał na papierosy i piwo.

Pierwsze wpadki

Przy czwartej próbie kradzieży Kazimierz wpadł. Pierwszy wyrok dostał „w zawiasach”. Był rok 1973. Ledwie kilka miesięcy później dopiero co skradziony rower został rozpoznany na ulicy przez jedną z kolejnych ofiar. Tym razem na strachu się nie skończyło. Amator cudzych rowerów zaliczył pół roku odsiadki.

Kiedy znalazł się na wolności, próbowano go zmusić do nauki albo do pracy, Kazimierz jednak wolał swoje rowery. Już nie tylko kradzione z ulicy, ale i z piwnic, podwórek i komórek. „Opychał” je w pijalniach za... piwo. Efekt - w 1976 roku jako recydywista skazany został na dwa lata pobytu za kratami.

I ten wyrok niczego w życiu Kazimierza nie zmienił. Rok po wyjściu na wolność ponownie stanął przed sądem. „Ja naprawdę nie wiem, jak to się stało - mówił na sali podczas rozprawy - i co mnie skłoniło do przestępstwa. Kiedy jestem w stanie nietrzeźwym i widzę rower, to nie mogę się opanować i go zabieram”.

Rower rozpoznany

Tym razem Kazimierz oskarżony został o kradzież aż kilkunastu rowerów, głównie z piwnic bloków na Błoniu. Włamywał się, ukręcając kłódki bądź wyrywając skoble. Wpadł w lipcu 1978 r., kiedy w piwnicy natknął się na 17-letniego mieszkańca domu. Ten zainteresował się obcym, kursującym po piwnicach z metalowym prętem w dłoni. Chłopiec poszedł za przybyszem i podpatrzył, że ten ostrożnie wszedł do innego domu, a następnie wyszedł z niego z rowerem - składakiem. Niewiele namyślając się, 17-latek z budki telefonicznej powiadomił o wszystkim milicję, a następnie zaczął się szarpać ze złodziejem, próbując zabrać mu rower. Niebawem pojawił się radiowóz i Kazimierz A. trafił do aresztu.

Tym razem jako zatwardziałemu recydywiście sąd wymierzył karę trzech lat pobytu za kratami. Psychiatrzy powołani jako biegli nie potrafili jednak wyjaśnić przyczyn tak daleko posuniętej „miłości” do rowerów. Zauważyli jedynie „socjopatyczne cechy osobowości”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!