- Spadek wpływów z ofiar od wiernych jest zauważalny. Wiadomo, że mniej ludzi przychodzi do kościoła, to i ofiar jest mniej, niż przed rokiem - mówi ks. Grzegorz Nowak, kanclerz Kurii Diecezji Bydgoskiej. - Zaznaczyć trzeba jednak, że skala tego spadku nie jest drastyczna.
Zobacz wideo: Prognoza pogody na zimę 2020/2021.
Kiedy po raz pierwszy, w kwietniu tego roku sprawdzaliśmy, jak ograniczenia wynikające z pandemii koronawirusa wpłynęły na kondycję finansową poszczególnych parafii, relacje proboszczów bywały alarmujące.
- Żyjemy tylko z ofiar złożonych na tacę, nie mamy żadnych dzierżaw, żadnych innych dochodów. A mamy na utrzymaniu cały kompleks parafialny, bo to jest kościół, plebania i dom parafialny... Bardzo znam ofiarność naszych parafian i nigdy też nie mówiłem, że mają dać pieniądze - mówił ks. Ryszard Pruczkowski, proboszcz parafii Bożego Ciała w Bydgoszczy. Gdy pandemia wybuchła, sam prosił parafian, by zostali w domu. - Sam mówiłem, że tego wymaga sytuacja, że tylko w taki sposób można zahamować rozprzestrzenianie się tego wirusa. Wiem jednak, że ludzie tęsknią do udziału we mszy.
- Wszystko zależy od tego, jakie dana parafia ma możliwości finansowe - mówi ks. Nowak. - Parafie wiejskie, te które mają dzierżawy ziemi, radzą sobie względnie dobrze. Tam, gdzie parafie są jakoś finansowo umocowane, mają jakąś własność, jakieś dzierżawy, to wygląda inaczej, niż gdy zapyta się w skromnych, małych parafiach, będzie gorzej. Nie można generalizować. Jeżeli dana wspólnota parafialna liczy kilka tysięcy wiernych i są jeszcze inne źródła dochodów, to nie ma większych problemów. Spadek wysokości ofiar jest zauważalny w skali makro.
Mniejsze wspólnoty, o których wspomina kanclerz bydgoskiej kurii, zostały decyzją biskupa zwolnione przez trzy miesiące z opłat na rzecz diecezji.
- Opłaty, jakie parafie składają do diecezji, zależą od liczby parafian - mówi ks. Nowak, którego pytaliśmy o wysokość daniny.
Coraz więcej przybywa w kościołach urządzeń do wpłacania ofiar "na tacę" w formie bezgotówkowej. We wrześniu taki "tacomat" został ustawiony w parafii pw. Chrystusa Dobrego Pasterza w Białych Błotach pod Bydgoszczą. Jaki procent ofiar stanowią wpłaty dokonywane przez wiernych w tej postaci? - Na razie ofiary są na tym samym poziomie, jakby nie było tego urządzenia. Pewnie musi minąć jakiś czas, zanim wszyscy się do tego przyzwyczają, jeśli w ogóle - mówi ks. Nowak. - Opinie na ten temat są różne.
- Statystyki mówią, że dziś około 60-70 procent naszego społeczeństwa posługuje się przede wszystkim płatnościami elektronicznymi - mówi ks. dr hab. Edward Wasilewski, proboszcz parafii w Białych Błotach. Nie chce mówić o tym, ile ofiar wierni "wrzucają" elektronicznie odsyłając po informacje do Kurii Diecezji Bydgoskiej. W wywiadzie udzielonym dla Przewodnika Katolickiego ksiądz zaznaczył, że ma znajomych, "którzy mówią wprost, że nie dali na składkę, bo zwyczajnie nie mieli gotówki. Jeśli nie obracają nią na co dzień, a babcia, która ma skarbonkę, akurat wyjedzie, to pojawia się problem". Ponadto, jak mówi duchowny, "doszła jeszcze kwestia higieny. Słyszymy, żeby ograniczać posługiwanie się banknotami i monetami, które przekazywane są dziesiątki razy z rąk do rąk i także stanowią siedlisko zarazków".
Przeciągający się kryzys najwyraźniej mocno uderzył w Kościół. Jak wynika z doniesień medialnych, np. ekonom Archidiecezji Katowickiej doradza zwolnienia w parafiach.
