https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kontrola biletów czasem boli

Wódzimierz Szczepański
Uniemożliwiono im skasowanie biletów, żądano łapówkę, potem uwięziono w tramwaju, a na koniec spotkanie z kontrolerami Renomy zakończyło się siniakiem i interwencją policji.

Uniemożliwiono im skasowanie biletów, żądano łapówkę, potem uwięziono w tramwaju, a na koniec spotkanie z kontrolerami Renomy zakończyło się siniakiem i interwencją policji.

<!** Image 2 align=right alt="Image 142671" sub="Czy kontrole biletów w bydgoskich tramwajach i autobusach muszą budzić takie kontrowersje? Kto powinien odpowiedzieć na to pytanie? / Fot. Dariusz Bloch">Remigiusz Kuliberda i Zbigniew Achtabowski oskarżają pracowników firmy. - Surprise! - krzyknął mężczyzna i ręką zasłonił kasownik. Kolega nie mógł skasować biletu - zaczyna swoją opowieść Remigiusz Kuliberda, który wieczorem 6 stycznia z kolegą, Zbigniewem Achtabowskim, jechał tramwajem nr 4 do centrum miasta. Pierwszy z mężczyzn usiadł, natomiast drugi stanął przy kasowniku i odrywał stare bilety, bo miał bilet dziesięcioprzejazdowy. - Zbyszek zdążył skasować tylko jeden, zanim do akcji wkroczył kontroler, który wyszarpnął skasowany bilet, pogniótł go i rzucił na podłogę - mówi Kuliberda.

Inny kontroler zażądał biletu także od niego. Według Kuliberdy, nie tylko nie zapowiedział, że pasażerów czeka kontrola, ale nie miał też widocznego identyfikatora. Na prośbę pasażera pokazał na sekundę legitymację. - Nie zdołałem jej przeczytać. Domagałem się więc okazania upoważnienia od Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej do prowadzenia kontroli. Usłyszałem, że nie mam być taki cwany. Kolejny kontroler, którego kojarzę, bo przez kilka miesięcy pracowałem w Renomie, zaproponował nam, że za 50 złotych dadzą nam spokój - mówi Kuliberda.

<!** reklama>Na wysokości dworca PKS usiłowali wysiąść, ale drogę zablokowali im kontrolerzy. Jego towarzysz wykorzystał chwilę nieuwagi i uciekł. Zaczął wzywać policję. To samo usiłował zrobić zatrzymany pasażer. - Jak wybrałem numer, jeden z kontrolerów tak mnie szarpnął, że telefon wyleciał mi z rąk. Upadłem na krzesło. Na udzie został mi siniak. Przestraszyłem się nie na żarty, gdy zapowiedzieli, że dojedziemy do Myślęcinka i dopiero wtedy mi się dostanie. W tramwaju nie było już pasażerów - mówi pan Remigiusz.

Przy centrum handlowym „Drukarnia” jeden z kontrolerów podszedł do radiowozu. Kuliberda skorzystał z okazji i opowiedział o wszystkim mundurowym. Funkcjonariusze poinformowali go, że może na komisariacie złożyć zawiadomienie.

- Mogę tylko potwierdzić, że rzeczywiście mężczyźni złożyli zeznania. Trwa postępowanie w tej sprawie - mówi Paulina Wiecławska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Mężczyźni poszli na skargę do ZDMiKP. Jednak po kilku minutach wyszli. - Zostaliśmy potraktowani jak intruzi. Dyrektor Daniel Sarul komendy: „Nazwisko”, „Proszę wyjąć ręce z kieszeni”. Zdenerwowani po prostu wyszliśmy. Zażądaliśmy spotkania z dyrektorem Siudą. W dzień wizyty zadzwoniono z sekretariatu z informacją, że szef nie może się z nami spotkać - mówi Zbigniew Achtabowski.

W ZDMiKP odpierają te zarzuty. - To ci mężczyźni nie dali szans na wyjaśnienie sprawy. Po prostu wyszli z gabinetu dyrektora Sarula, a Jan Siuda przełożył spotkanie. Nie zgodzili się na nowy termin. Jeden z nich już trzykrotnie został złapany za jazdę bez biletu - wyjaśnia Magdalena Kaczmarek, rzeczniczka ZDMiKP.

Zdaniem pokrzywdzonych, niezapłacone mandaty nie mają związku ze sprawą, bowiem kontrolerzy nie zatrzymali ich za nie. - Kilka miesięcy wcześniej skradziono mi dokumenty. Może ktoś się nimi posługiwał. Zgłosiłem zaginięcie dokumentów - mówi Kuliberda.

Zdaniem Renomy, cała sprawa jest nieczystą i brutalną grą byłego pracownika firmy. - Podczas rozwiązywania umowy o pracę zapowiedział, że zemści się na naszej firmie - mówi Adam Lidzbarski, dyrektor ZKB Renoma.

Kto ma rację? Tydzień po utarczce w tramwaju zadzwoniła do naszej redakcji Hanna Trojanowska. Opisała swoją sytuację: - Wsiadłam do autobusu. W jednej ręce miałam torbę, a w drugiej torebkę. Odłożyłam torbę na fotel i czekałam, aż mężczyzna przede mną skasuje bilet. I gdy chciałam to zrobić, właśnie ten człowiek powiedział: „Bilety do kontroli”. Moje tłumaczenie, że nie mogłam skasować, nie zrobiło na nim wrażenia. Co gorsza, uniemożliwił mi opuszczenie pojazdu na przystanku. Nie chciał mi oddać dowodu osobistego, co jest sprzeczne z przepisami. Spóźniłam się na pociąg. Napisałam skargę do Renomy i wciąż czekam na odpowiedź.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

Z
Zdzichu
A wystarczyło normalnie bilet skasować...
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski