- Przyznam, iż jako korzystający codziennie z usług komunikacji miejskiej, z przejazdów autobusami i tramwajami, przez ostatni rok nie uświadczyłem kontroli w tychże pojazdach - zaznacza radny Szymon Róg, który skierował interpelację w sprawie kontroli biletowych do prezydenta Bruskiego.
Warto zaznaczyć, że w 2020 roku miasto rozwiązało umowę z zewnętrzną firmą Rewizor, która prowadziła kontrole biletowe w komunikacji miejskiej w Bydgoszczy. Od tego czasu działania zostały przejęte przez pracowników Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Ilu jest obecnie kontrolerów i jak często ZDMiKP prowadzi kontrole?
Dwukrotnie mniej "kanarów" w Bydgoszczy
Do sprawy odniósł się Mirosław Kozłowicz, zastępca prezydenta Bydgoszczy, który nadzoruje między innymi działalność spółki ZDMiKP. Z dokumentu, który został opublikowany na stronie urzędu miasta, jasno wynika, że zarówno mniej (niż przed czterema laty) jest obecnie osób kontrolujących, a co za tym idzie, spadła liczba przeprowadzanych kontroli i w efekcie wpływów do kasy miasta z tytułu naliczanych kar.
Istotne, że na podstawie pierwszej umowy z firmą Rewizor, obowiązującej od czerwca 2016 do końca maja 2019 roku, w bydgoskich autobusach kontrole prowadziło 40 osób. Zgodnie z późniejszą umową, która obejmowała okres od czerwca 2019 roku do kwietnia 2020, spółka zatrudniała już tylko 30 osób kontrolujących.
Gdy natomiast zadanie sprawdzania, czy pasażerowie nie jeżdżą na gapę, przejął bydgoski zarząd dróg, do tego obowiązku oddelegowano zaledwie 15 kontrolerów. Dla porównania, w pierwszym kwartale 2020 roku przeprowadzono 34 275 kontroli, a w analogicznym okresie 2024 13 224. Jeżeli chodzi o samo karanie gapowiczów, również widać spadek porównując 4,3 tys. takich sytuacji przed czterema laty do danych za pierwsze trzy miesiące obecnego roku, kiedy to opłaty dodatkowe naliczono 1,7 tys. razy. Efekt? Wpływy do kasy miasta zmniejszyły się z ponad 850 tys. zł do nieco ponad 460 tys. w pierwszym kwartale 2024.
Przy czym, jak wynika z odpowiedzi udzielonej przez ratusz, koszt zatrudnienia kontrolerów ZDMiKP wynosił prawie prawie 817 tys. zł.
Inną kwestią jest jednak jeżdżenie na gapę, a inną sytuacja, kiedy chcemy zapłacić za przejazd, ale... nie możemy. W Bydgoszczy od kilku lat za przejazd autobusem lub tramwajem można płacić kartą płatniczą. Kłopot polega na tym, że terminale mogą nie działać, co - jak donoszą nasi Czytelnicy - zdarza się dość często. O sprawie informowaliśmy już pod koniec ubiegłego roku. Sprawdziliśmy, jak tę sytuację rozwiązano w innych miastach.
I tak, w Łodzi regulamin jest tak skonstruowany, że w przypadku awarii terminalu pasażer nie ponosi odpowiedzialności, natomiast bydgoski ZDMiKP ma stanowisko – bilet to obowiązek pasażera.
- Od początku roku 2023 miałem 11 sytuacji, że w komunikacji miejskiej nie działały biletomaty, w których można kupić bilet za pomocą karty płatniczej - słyszymy od jednego z Czytelników. - Po wybraniu rodzaju biletu urządzenie od razu pokazuje komunikat „Transakcja nieudana”, urządzenie nieustannie pokazuje ekran z komunikatem „Kasownik zablokowany” - skarży się użytkownik komunikacji miejskiej.
Chcą płacić, a nie mogą?
Kierowcy i motorniczowie mają dość skarg pasażerów i jeżeli terminal nie działa, oklejają go kartką "Biletomat nieczynny".
Terminale w autobusach dostarczała i obsługuje Mennica Polska. Urządzenie nie działa, więc pasażer nie płaci? To niestety nie takie proste.
- Potwierdzamy, że urządzenia przez pewien czas były niesprawne i uniemożliwiały zakup biletu z powodu chwilowych błędów. W 8 przypadkach były to usterki dotyczące systemu rozliczeniowego - informuje ZDMiKP cytując Mennicę Polską. Dowiadujemy się, że "usterki są usuwane najszybciej, jak to możliwe".
Nie jest to wyłącznie bydgoski problem. Jeden z mieszkańców Wrocławia, na przykład uznał, że wyłączony terminal to nie jest jego sprawa. Został ukarany za brak płatności zbliżeniowej po komunikacie na terminalu, że transakcja się nie powiodła. Kolejne odwołania od kary nie przyniosły skutku. Dostał nakaz zapłaty. Po apelacji nakaz umorzono, ale tym razem Miasto Wrocław pozwało pasażera o zapłatę 153 zł.
Z wyroku wynika, że żądanie opłaty dodatkowej kary jest całkowicie bezzasadne, kiedy w momencie próby zakupu biletu przewoźnik nie wywiązał się z własnej oferty możliwości takiego zakupu. Sąd podkreślił, że w takiej sytuacji w pojeździe pasażer nie musi mieć przy sobie papierowego biletu - nie musi myśleć o biletomatach, które są i tak niewidoczne, lub tym, czy ma się przy sobie telefon, a w nim aplikację, skoro przewoźnik udostępnia zbliżeniowe biletomaty w pojazdach.
